Recenzja wyd. DVD filmu

Bez tchu (2008)
Ik-joon Yang
Ik-joon Yang
Kkobbi Kim

"Człowiek to zwierz, gorszy od hieny jest..."

Okrucieństwo na ekranie nie zawsze ma uzasadnienie, ale jeszcze nigdy uderzenie pięścią nie miało tak silnego ładunku metafizycznego, jak w "Bez tchu".
Do początku XX wieku resocjalizacja oznaczała wyłącznie izolowanie przestępców oraz nakładanie na nich dotkliwych kar. Obecnie pomocą otaczane są zarówno ofiary, jak i sprawcy przestępstw, a w wielu przypadkach historia tych drugich okazuje się znacznie bardziej tragiczna. Jedną z nich przedstawia film "Bez tchu".

Mam silne wrażenie, że najpotężniejsze mózgi współczesnego kina należą do mieszkańców Dalekiego Wschodu. Podczas gdy na Zachodzie okazjonalnie zdarzają się dziwaczne, a zarazem znakomite produkcje, w tamtych rejonach są niemal standardem. Ambicje amerykańskich twórców stłamsiła ciągła pogoń za kinowymi rekordami i łatwość w śrubowaniu ich dzięki wszelkiego rodzaju adaptacjom (zwłaszcza komiksowym) oraz nowym wersjom dawnych hitów. Wielu twórców zeszło do serialowego podziemia, ale Koreańczykom taka sytuacja nie grozi. Nie dość, że potrafią stworzyć świetne historie (chociażby trylogia zemsty Chan-wook Parka), to jeszcze przyciągają do kin hurmy widzów. "Bez tchu" jest tego idealnym przykładem.

Nie jest niczym nowym, że z tzw. "klepania klawiatury" można uczynić ambitne kino, a jednym z czołowych osiągnięć w tej dziedzinie jest "Fight Club". W przypadku filmu Ik-joon Yanga (określanie "Bez tchu" jako jego film ma tu nadzwyczaj słuszne uzasadnienie - podjął się reżyserii, zagrał główną rolę, zajął się montażem, produkcją i scenariuszem częściowo opartym na własnych doświadczeniach) ładunek przemocy przeważa nawet w zestawieniu z brutalnym "Oldboyem". Bójki, język epatujący wulgaryzmami, okazywanie braku szacunku do absolutnie każdego - kobiet, dzieci, starców. W "Bez tchu" nie ma świętości. Kiedy Sang-hoon spluwa na młodą uczennicę Yeon-hee, ta nie spuszcza pokornie głowy, nie szczędzi mu obelg i żąda przeprosin, otrzymuje jednak wyłącznie uderzenie pięścią. Głównemu bohaterowi nie trzeba nawet tyle, wystarczy jedna niewygodna myśl i zabiera się za obijanie pierwszej lepszej osoby.

Jaki sens ma poświęcanie ponad dwóch godzin życia na serię scen z okrutnymi aktami przemocy, które w dodatku nie są elementami horroru, lecz dramatu? Odpowiedź nie jest łatwa, bo "Bez tchu" nie dostarcza oczywistej przeciwwagi w postaci autorefleksji okrutnego bohatera filmu, czy choćby jednoznacznej krytyki jego sposobu na życie. Doskonale pasują tu słowa utworu "Vendetta" zespołu Illusion: "Czy Ty też to bardzo lubisz? Czy Ty kochasz to? Czy się twoja krew gotuje, gdy zaciskasz pięść? Czy wiesz, co robić, by cię nigdy nie opuścił gniew?”. Sang-hoon niczego tak nie kocha, jak zaciskania pięści, a gniew jest jego immanentną cechą. Moja diagnoza to "syndrom Hulka", czyli permanentna złość, z tym, że nie pojawia się tutaj element hamulca albo nawet myśl o niewłaściwości swoich wybryków.

Będę się jednak upierał, że Yang nie stworzył banalnej gloryfikacji nienawiści do świata. Kluczowe jest tu ostateczne zwrócenie się gniewu przeciw jego inkubatorowi. Pozytywną wartość filmu ponownie idealnie oddają wersy "Vendetty": "Człowiek to zwierz, gorszy od hieny jest, bo zabijanie jest dla niego piękne. I pewnie za jakiś czas nie będzie komu wstać - oko za oko, ząb za ząb, przemoc rodzi przemoc". Gdyby reżyser dopuścił do głosu inne emocje, gdyby postawił na odciążenie treści wątkiem miłosnym lub zwiększył wkład postaci z drugiego planu, nie zdołałby w tak dosadny sposób przedstawić, że niszcząc innych, niszczy się samego siebie. "Bez tchu" to studium przypadku Sang-hoona i być może gdyby nie było jednocześnie studium przypadku Ik-joon Yanga, efekt nie byłby tak intensywnie wżynający się w pamięć.

"Najgorsza to broń - usprawiedliwienie" - pada na koniec utworu Illusion i chyba w tym tkwi sukces "Bez tchu". Jego bohater nie walczy za żadną ideologię, nie mści się, nie jest rozżalony i nie ma sprecyzowanego wroga. Nie będąc personifikacją konkretnego gniewu, staje się gniewem każdego z widzów.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones