Recenzja filmu

Terminator 3: Bunt maszyn (2003)
Jonathan Mostow
Arnold Schwarzenegger
Nick Stahl

Ale po co tak?

Nie ukrywam, że "Terminator 3" wzbudza we mnie mieszane uczucia. I chciałbym, żeby mi się podobał i nie mogę się przekonać do tego, że mi się podoba. Jak się bowiem tak nad nim zastanawiam, to
Nie ukrywam, że "Terminator 3" wzbudza we mnie mieszane uczucia. I chciałbym, żeby mi się podobał i nie mogę się przekonać do tego, że mi się podoba. Jak się bowiem tak nad nim zastanawiam, to niestety wychwytuję tylko minusy. Chociaż jeden plus chyba się znajdzie (szkoda tylko, że to nie taki plus, jakiego byśmy się chcieli po "Terminatorze" spodziewać). Idzie mianowicie o jedną z początkowych scen - przybycie terminatora z przyszłości. Wydawałoby się - powtórzenie motywu z poprzedniej części, ale jak się po chwili okazuje, to nie takie zwykłe powtórzenie, lecz swoista parodia! Ucieszył mnie fakt, że reżyser sam chyba podszedł do swego "dzieła" z dystansem i nie ukrywam, że "Talk to the hand" i okulary-gwiazdki długo tkwić będą w mojej pamięci. Uśmiałam się tutaj naprawdę szczerze. Niestety uśmiech zastygł na mej twarzy i zamienił się w wymowny grymas dezaprobaty, zażenowania i swoistego zdziwienia, gdy tylko popatrzyłam trochę dłużej na postać Johna Connora. Bądźmy szczerzy - jego portret psychologiczny to - mówiąc kolokwialnie - totalny niewypał! Niewypał w takim sensie, że w ogóle nie kontynuuje on obrazu Connora, jaki otrzymaliśmy w drugiej części "Terminatora". Tam - sprytny, cwany dziesięciolatek, który i kasę skombinować potrafił i jakiś szyfrik, kodzik czy PINik złamał, i samochód umiał naprawić i broń mu obcą nie była. A tu? A tu - cytując słowa mojego taty - "ofiara losu i ślimok jakiś" (ach, święte słowa!). Aż się człowiek zastanawia, czy reżyser na pewno "dwójkę" oglądał. Bo ani w Johnie sprytu, ani zwinności, "ani nic". No, nieudacznik jakiś, babie się w klatce dał zamknąć i żeby było mało, wrażenie dziwne odniosłam, że choć dopiero co poznał swą przyszłą małżonkę, to już jej pod pantofel wlazł i cicho siedzi. Jak to ma być w przyszłości ten wielki przywódca, co z maszynami ma stanąć w szranki, to ja tej garstce ludzi, która przeżyje Dzień Sądu, współczuję i poważnie bym się na miejscu tych biedaków martwić zaczęła. No, ale ten niesamowicie chybiony portret Johna, to niestety nie jedyny minus. To znaczy mam świadomość tego, że nie wszyscy się ze mną zgodzą co do sklasyfikowania tego, o czym będę za chwilę mówiła, jako wady, uznając to nawet za zaletę. Ja jednak twardo stać będę na swoim stanowisku - być może dlatego, że po prostu jestem kobietą i trochę inaczej to postrzegam. Męskie grono widzów bowiem, z pewnością ucieszyło się faktem, że złym terminatorem przysłanym z przyszłości, jest tym razem kobieta. I to nie byle jaka! Piękna, hojnie obdarzona przez naturę (czy raczej przez rękę projektanta tego modelu), a do tego w fajnym ciuszku i w jeszcze fajniejszej "furce". Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, że złą postacią jest kobieta (to nawet fajny pomysł, bo TX niewiele się charakterkiem różni od większości z nas), ale uważam po prostu, że nie o skórę, furę i komórę tu chodzi. Fajnie oko nacieszyć, ale to takie komercyjne! Nie tego się po prostu spodziewałam, mając cały czas w pamięci i sercu "Terminatora 2"... No i ta sama uwaga tyczy się pościgów. Jak ktoś lubi długaśne "pogonie", w których ponad pół miasta zamienia się w pogorzelisko i ruinę to będzie zachwycony! Nie powiem, efektowne to wszystko, dużo akcji, wybuchów i gruzów, ale - cytując tym razem słowa kolegi (wypowiedziane ze stoickim spokojem, jako komentarz do nieudanego salta naszego znajomego) - "Ale po co tak"?. Teraz w każdym sensacyjnym filmie takie akcje znajdziemy. Oczywiście wszystkich wielbicieli takich widowiskowych pościgów z góry przepraszam - ja po prostu wciąż nie mogę przestać zestawiać "Terminatora 3" z "dwójeczką", gdzie kilka samochodów się zniszczyło, jeden czy dwa autka wybuchły, jeden pan tylko wyrzucony został z jadącej ciężarówki, a poza tym szkód większych nie było, miasto nadal stało "całe i zdrowe", a i tak pościgi były fajne, ciekawe i trzymające w napięciu. W "trójce" mi tu po prostu brakiem oryginalności i komercją "zajeżdża". No, ale przyznać muszę, że widowisko jest i to tak naprawdę jeden z niewielu momentów, które na uwagę w "Terminatorze 3" zasługują. No i teraz słów kilka o samym terminatorze. Właściwie uwag tu mam niewiele - troszkę "sztywny" ten robot, ociężały może odrobinę i jakby "bez duszy".. No, ale trudno się dziwić - Arnold młodzieniaszkiem już nie jest a i terminatorowi (który wszak jest już trzeci raz wysłany, by ratować zadek Johnowi) pewnie się już nie chce za bardzo angażować. No, ale najgorzej nie jest. Bo i śmiechu nam terminator dostarcza, i starcie "dobry vs zły" jest, no i nawet piękny, heroiczny akt poświęcenia terminatorowego życia tu znajdziemy! Czyż potrzeba więcej? No i na koniec troszkę o zakończeniu.. Może nie jest jakieś bardzo "mocne" i specjalnie zaskakujące, ale osobiście lubię takie finały bez hollywoodzkiego "happy endu". Można by właściwie wysunąć przypuszczenie, że znowu mamy pewną niekonsekwencję w odniesieniu do "Terminatora 2" (o ile bowiem, w drugiej części działania bohaterów opierały się na haśle "no fate", czyli przekonaniu, że sami kształtujemy swój los, o tyle w trzeciej części "Terminatora" okazuje się, że "mamusię oszukasz, tatusia oszukasz, ale.. przeznaczenia nie oszukasz"), ja jednak wolę interpretować zakończenie jako zabieg celowy, przemyślany, mający (przez opozycję do części drugiej), zmobilizować nas do głębszych, filozoficznych nawet rozmyślań... I tej wersji trzymam się do końca. To tyle o "trójce". Generalnie udało mi się obejrzeć ten film do końca i pewnie jeszcze z raz go w życiu obejrzę, ale niestety w porównaniu z "dwójką" (którą oglądałam kilkadziesiąt razy) wypada w moim odczuciu bardzo, bardzo marniutko. Ale można się było tego spodziewać - "Terminator 2" postawił poprzeczkę bardzo wysoko i sądzę, że choćby przy reżyserowaniu kolejnych części pomagali najlepsi skoczkowie wzwyż, to cudów nie będzie!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bohaterem filmu jest mężczyzna o imieniu John (Nick Stahl), którego życiowym celem jest poprowadzenie... czytaj więcej
Kino - świat niezwykły, piękny, magiczny... Stworzony przez człowieka, który w dobie rozwoju i postępu... czytaj więcej
Niemal 20 lat od powstania "Terminatora" trzeba było czekać na trzecią część tego filmu. Dwie pierwsze... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones