Recenzja filmu

Człowiek na krawędzi (2012)
Asger Leth
Sam Worthington
Elizabeth Banks

Chwała na wysokości

Kto łaknie pięknych widoków i ekranowej rozróby, ten nie wyjdzie z filmu Asgera Letha zawiedziony.
Przy recenzowaniu takich filmów, jak "Człowiek na krawędzi" trzeba uważać, bo mimochodem można sprzedać czytelnikowi za dużo informacji dotyczących fabuły.  Po lekturze kilku tekstów na temat "Człowieka...", które zdążyły się już pojawić w polskim Internecie, upewniłem się, że naszym krytykom żadne spoilery nie są straszne. Sam ograniczę się więc do streszczenia intrygi w jednym zdaniu: tajemniczy facet wchodzi na gzyms nowojorskiego hotelu, skupiając na sobie uwagę mundurowych i przechodniów.

"Człowiek na krawędzi" Oscara raczej nie dostanie. Zasługuje za to na nagrodę dla filmu, w którym udało się upchnąć wszelkie możliwe schematy kina policyjnego spod znaku "Negocjator kontra desperat". Jeśli jesteście fanami tego gatunku, seans obrazu Asgera Letha będzie dla Was przyjemną łamigłówką. Mnie, na przykład, bohater grany przez Sama Worthingtona kojarzy się z Alem Pacino w "Pieskim popołudniu". Cassidy (bo tak się ten bohater nazywa) podobnie jak Sonny w miarę rozwoju akcji staje się wodzirejem tłumu. I tam, i tu przestępca zyskuje ogólny poklask, kierując gniew maluczkich w stronę władzy. W obu filmach wspomniane zostają też słynne zamieszki w więzieniu Attica w latach 70.

W porównaniu z dramatem Sidneya Lumeta "Człowiek na krawędzi" jest jednak tytułem o dużo większym potencjale rozrywkowym. Choć pojawiają się w nim czytelne nawiązania do kryzysu na Wall Street, a za czarny charakter robi pewien wyjątkowo cyniczny finansista, reżyser i scenarzysta nie ubierają się w piórka zaangażowanych filmowców. Liczą się szybkie tempo akcji i jak najtrudniejsze do przewidzenia fabularne przewrotki.  Ach, no i żeby widzom parę razy zakręciło się w głowie od widoku z entego piętra drapacza chmur. Trzeba przyznać, że to ostatnie wyszło twórcom najlepiej. Po paru szalonych jazdach kamery operatora Paula Camerona można się skutecznie nabawić akrofobii. Nie dam sobie nic uciąć, ale przy kręceniu scen rozgrywających się na wysokościach   ograniczono chyba wydatnie udział speców od komputerowych efektów. Czuć w tym rękę Letha-dokumentalisty, który, zanim przyjechał do Hollywood, zapuszczał się w najniebezpieczniejsze zaułki Haiti ("Miasto słońca"). Praca w trudnych warunkach jest mu więc niestraszna.  

Jeśli dużą wagę przykładacie do żelaznej logiki i precyzyjnej dramaturgii, to parę razy w trakcie filmu będziecie mieli ochotę zrzucić scenarzystę z czubka Pałacu Kultury. Autorzy "Człowieka..." próbują odwrócić naszą uwagę od ewidentnych dziur w historii przy pomocy eksplodujących ładunków wybuchowych, strzelanin oraz urodziwej Genesis Rodriguez. Ku uciesze męskiej publiczności 25-letnia aktorka zrzuca na moment wierzchnie odzienie i paraduje przed kamerą w kusej bieliźnie.

Podsumowując, kto łaknie pięknych widoków i ekranowej rozróby, ten nie wyjdzie z filmu Asgera Letha zawiedziony.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnimi czasy panowała istna posucha w temacie filmów z gatunku "heist movies", tj. produkcji, w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones