Do trzech razy sztuka

Przed 2003 rokiem wydawało się, że jeśli chodzi o tematykę piracką, wszystkie czarne plamy zostały już dawno odkryte. Jednak film "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" zrobił nam psikusa.
Przed 2003 rokiem wydawało się, że jeśli chodzi o tematykę piracką, wszystkie czarne plamy zostały już dawno odkryte. Jednak film "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" zrobił nam psikusa. Stało się to głównie zasługą kapitana Jacka Sparrowa. Nie był wprawdzie typowym postrachem mórz i oceanów, ale jego postać owiana jest już legendą. Wspomnienie o nim było jednocześnie przestrogą - "chwila nieuwagi i zostaniesz bez pieniędzy, statku, pludrów i z przyprawionymi rogami". Twórcy próbowali powtórzyć sukces w sequelach "Skrzynia Umarlaka" i "Na krańcu świata", ale dopiero Robowi Marshallowi i jego "Na nieznanych wodach" naprawdę się udało.

Na horyzoncie pojawia się nowa pokusa - Źródło Wiecznej Młodości. Komu nie marzy się życie wieczne? Cóż... na pewno nie marzy się Hiszpanom, którzy w imieniu katolickiego króla chcą komisyjnie zniszczyć źródełko. Purytański Jerzy II nie ma już takich obiekcji. Z jego ramienia działa pirat... przepraszam korsarz - Barbossa (Geoffrey Rush). Kolejnym pretendentem jest bezbożny Czarnobrody, który czując na karku oddech śmierci nie pogardziłby paroma wiosnami kredytu. Kawalkadę zamyka Jack (Johnny Depp), który jak sam przyznał, byłby w stanie uwierzyć w cokolwiek jeśli przyniosłoby mu to korzyść. Historia jest prosta, łatwa i przyjemna - kto pierwszy ten lepszy.

Po trzeciej części wydawałoby się, że twórcy zostali z jedną kulą na bezludnej wyspie. Skok ze szczytów patosu, który osiągnęła trójka miał niechybnie skończyć się złamaniem karku. Postanowiono więc, zresetować całą historię i zacząć od punktu wyjścia. Rozwiązanie okazało się sukcesem. Nareszcie zawartość piratów w piratach nie jest wypierana przez mątwokraboryboludzi i inne zjawiska z archiwum X. Jest intryga, jest cel, a bohaterowie okładają się szablami po łbach, potykając się o zwroty akcji. Parę mitycznych stworów i morskich legend zostało, ale nie zdominowały one scenariusza. Swoją opinię mistrzów ciętej riposty potwierdzili w ostrych jak szpada dialogach Ted Elliott i Terry Rossio. Efekty co prawda uszczuplone o 100 mln, ale nie można zaprzeczyć, że atak syren, czy zemsta Zemsty Królowej Anny wyglądały imponująco. Wszystko jak zwykle przy akompaniamencie mistrza Zimmera.

Poza starymi znajomymi takimi jak Jack czy Barbossa (nie dajmy się zwieść pudrowi i jedzeniu jabłek widelczykiem, to nadal ten sam, stary Hektor) mamy całą gamę nowych, bardzo przyzwoicie zagranych postaci. Mamy Czarnobrodego (Ian McShane), który  kiwnięciem palca dyryguje okrętem i na każdym kroku z surową obojętnością udowadnia, że jest po prostu "złym facetem". Jego córeczka z piekła rodem - ognista Penelope Cruz, jako niedoszła zakonnica zachowuje resztki sumienia, pragnąc na siłę zbawić duszę ojca.  Gdyby ktoś tęsknił za ckliwymi wątkami miłosnymi mamy Sama Claflina. Idealnie zastąpił Orlando Blooma w roli drzewa stojącego na drugim planie, a konkretnie wierzby, płaczącej nad małą syrenką Serenką, która płakać nie chce.

Jeśli chodzi o obiektywne słowa krytyki  - odrzucało mnie 3D. Typowe efekty 3D można było policzyć na palcach jednej stopy, za to sama technika w połączeniu z mrokami średniowiecza panującymi na ekranie sprawiała, że momentami trudno było orzec, czy ktoś właśnie zabił, czy to jego zabili. Zasłyszane głosy sprzeciwu  sprowadzają się wyłącznie do kwestii "za mało, za dużo". Za mało bitew morskich za dużo, za mało Jacka, tylko Jack, za nudne , zbyt skomplikowane, zbyt komediowe, za smutne itd itp. Jakież to subiektywne. Odchodząc od pierwowzoru twórcy słyszą, że to nie jest historia, którą pokochali widzowie. Zbliżając się do niego słyszą, że to powtórka z rozrywki. Najzabawniejszy zarzut, jaki słyszałam, brzmi "Depp nie pokazuje nic nowego". Boję się zapytać, co miałby pokazać, żeby ukontentować malkontentów.

Recenzję chciałabym podsumować jedną małą radą. Wyznaję zasadę, że dostajemy od filmu tyle, ile sami w niego włożymy. Z doświadczenia wiem także, że na ogół nic nie wynika ze studiów akademickich nad filmem Disneya dozwolonym od  lat dziesięciu. Proponuję więc włączyć sobie zawieszenie niewiary, założyć okularki 3D i odpłynąć na nieznane wody.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżyserzy od zawsze byli kluczowi przy produkcji filmów. Bez nich żadne widowisko nie miałoby szansy... czytaj więcej
Trzy pierwsze części "Piratów z Karaibów" były jednymi z nielicznych w XXI w. produkcji, które osiągnęły... czytaj więcej
Anthony Hopkins chyba już zawsze będzie kojarzony z rolą Hannibala Lectera w "Milczeniu owiec". Marlona... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones