Recenzja filmu

Wojownik (2001)
Asif Kapadia
Aino Annuddin
Puru Chibber

Droga samuraja

"Lubię opowiadać historię obrazami, z minimalną ilością dialogów" - mówi reżyser <a href="aa=50390,lkportret.xml" class="text">Asif Kapadia</a>. Jego fabularny debiut <b><a
"Lubię opowiadać historię obrazami, z minimalną ilością dialogów" - mówi reżyser Asif Kapadia. Jego fabularny debiut "Wojownik" jest najlepszym potwierdzeniem tych słów. Nagrodzony za najlepsze zdjęcia w San Sebastian i podczas rozdania Brytyjskich Nagród Kina Niezależnego, obraz jest bowiem poetycką podróżą przez piękne, czasem mroczne i niebezpieczne zakątki podnóża Himalajów. Fabuła opiera się na postaci Lafcadii, przywódcy grupy wojowników pracujących dla okrutnego radży. Pewnego dnia wojownicy zostają wysłani do wioski w górach, by dokonać tam krwawej zemsty za niepłacenie podatków. Moment, kiedy Lafcadia o mały włos nie zabija dziewczynki, noszącej na szyi naszyjnik jego syna, staje się przełomem w jego życiu. Mężczyzna postanawia porzucić krwawą profesję i powrócić w góry, do wioski, w której się urodził i w której mógłby poświęcić się wraz synem spokojnemu wieśniaczemu życiu. Ta dezercja bynajmniej nie podoba się radży, który wysyła innego z wojowników, Biswasę, by odnalazł i zabił zdrajcę. Zamiast niego ginie jednak ukochany syn, Katiba. Zrozpaczony, pozbawiony rodziny i ścigany przez wojowników Lafcadia ucieka w góry. Po drodze spotyka ludzi, którzy mogą pomóc odnaleźć mu spokój i zmierzyć się z niosącymi śmierć sługami radży. Historia jest prosta i nie stanowi scenariuszowego odkrycia. Można nawet zarzucić jej lekkie niedociągnięcia, bowiem niektóre decyzje bohaterów pozostają owiane mgiełką zagadki i lekkiej nieracjonalności nie wynikającej z rozwoju akcji. Historia łączy jednak umiejętnie elementy magicznego realizmu i ludowej legendy. W ramach ciekawostki warto bowiem wspomnieć, że idea scenariusza oparta została na faktycznie istniejącej japońskiej przypowieści o samuraju, który porzuca brutalny proceder, co także owocuje zabójstwem jedynego syna. Cała siła filmu przerzucona jednak została z fabuły na jego wizualną stronę. Dawno nie widziałam w kinie tak fascynujących zdjęć. Piękne plenery północnych Indii - pustynne krajobrazy i górskie stromizny na długo pozostaną w pamięci. Prosta historia wręcz dopasowuje się do krajobrazu, w którym się rozgrywa. Z daleka od miejskiego zgiełku i pośpiechu film udowadnia, że w takich miejscach jak hinduskie wioski także można żyć szybko i intensywnie, jeśli zna się wartość życia. Pokazuje też, że także w tych odległych, zapomnianych zakątkach może być niebezpiecznie. Nieodłączną cecha takich miejsc jest jednak fascynujące zawieszenie czasu. Opowiadana historia mogłaby się równie dobrze rozgrywać dziś, co 100 lat temu. Nie sposób nie wspomnieć tu o Irfanie Khanie, filmowym Lafcadii. Nie umiem sobie wyobrazić nikogo innego w tej roli. Aktor znakomicie oddał cierpienie, dumę i męskość swojego bohatera. Jego wyrazista twarz pokazuje widzom wszystkie emocje, jakie towarzyszyły wędrówce wojownika. Khan świetnie sprawdził się jako osoba zdolna unieść na swych barkach ciężar fabuły. Tym trudniejsze było jego zadanie, gdyż otoczony był tłumem naturszczykow, którzy choć bardzo wyraziści i naturalni, okazali się czasem niełatwi do prowadzenia. Idąc do kina obawiałam się trochę obrazu w stylu tak modnego ostatnio "pięknego kina irańskiego", które niebywale mnie... nudzi. Zostałam jednak mile zaskoczona. Nie dość, że film był po prostu piękny wizualnie, to jeszcze akcja potrafiła nabrać miejscami szybkiego tempa. Wszystko składało się zaś w tak spójną całość, że nie sposób przejść obok "Wojownika" obojętnie. Gorąco polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones