Recenzja wyd. DVD filmu

Dwunastu gniewnych ludzi (1957)
Seweryn Nowicki
Sidney Lumet
Martin Balsam
John Fiedler

Dwunastu gniewnych ludzi i jeden trup

Mówi się, że kino lat 50. i 60., czyli "srebrne i brązowe lata Hollywood" to obowiązkowe pozycje dla filmoznawców i koneserów. Kino przeszło wtedy metamorfozę, dalej bawił stary Charles Chaplin i
Mówi się, że kino lat 50. i 60., czyli "srebrne i brązowe lata Hollywood" to obowiązkowe pozycje dla filmoznawców i koneserów. Kino przeszło wtedy metamorfozę, dalej bawił stary Charles Chaplin i Alfred Hitchcock, jednak wraz z rozwojem technologii filmowej ludzie chcieli od nich jeszcze więcej. Widząc to - oni, a także wielu innych na przykład Ingmar Bergman czy Sidney Lumet zaczęli tworzyć bardzo ciężkostrawne kino, które nadawało się tylko dla najbardziej wyrobionych żołądków. Nie wiedzieć czemu - zaczęły je spożywać także osoby bardzo wrażliwe, takie które jeszcze nie spotkały się z czymś podobnym. Osoby te kończyły najczęściej na kinowym OIOMie - zwracając (bilety). Trzeba było więc proces unowocześniania kina odrobinkę spowolnić.

Na ratunek przychodzi "Dwunastu gniewnych ludzi"! Film czarno-biały z gwiazdorską obsadą i muzyką jakże wybitnego Kenyona Hopkins (czyją? pierwsze słyszę), w którym pościgi, strzelaniny i bójki w saloonie się nigdy się nie kończą! No, prawie. W zasadzie to - no, wcale. Akcja filmu toczy się w pokoju i toalecie, równie klimatycznych i równie czarno-białych. W pokoju stoi stół, przy stole siedzi dwunastu facetów na bardzo drewnianych krzesełkach. Jest dość duszno, drzwi są zamknięte na klucz, nie ma wentylacji. W toalecie jest... to, co jest w toalecie. Każda z postaci jest niezwykle charakterystyczna, przy odrobinie wysiłku można zauważyć, że jest to przekrój całego społeczeństwa amerykańskiego lat 60. Robotnik, człowiek z marginesu społecznego, specjalista od reklamy, były trener drużyny baseballowej... tylko czy możemy wierzyć w ich opowieści?

Czego w ogóle się dowiadujemy przez cały film? Chłopak - ma 18 lat, zabił ojca nożem. Widziała to kobieta z naprzeciwka i słyszał to staruszek. Żadnych szczegółów. Nawet nie byliśmy na żadnej z sześciodniowych rozpraw. Na tej podstawie każdy widz wydałby taki sam werdykt - niewinny, a raczej, nie jestem pewny winy. Wygląda to na celowy zabieg reżysera, trzymanie widza na smyczy w taki sam sposób, jak starają się to zrobić obrońcy w sądzie, czyli utrzymać jak najmniej dowodów po to, aby sprawa była jak najbardziej mętna. Czy nam się to podoba czy nie, oglądamy dalej, bo może w końcu coś powiedzą. A z mówieniem jest całkiem nieźle, bo dialogi, nawet te najgłupsze, podobają się i kleją w fajną, logiczną całość.

Mówiąc krótko, film robi z nas durni. Pogrywa sobie z nami w każdy możliwy sposób, nie dając nam ani odpowiedzi na żadne pytanie, ani dobrej kompozycji, ani moralnej satysfakcji z wyroku. Jest jednak warty sporo, bo zmusza nas do zastanowienia się nad jedną, ważną kwestią. Czy naprawdę powinno się karać ludzi karą śmierci? "Wiesz jak paskudne musi być to naciskanie guzika?". Nieważne przecież, który z tych dwunastu gniewnych ludzi ma rację. Jak by nie patrzeć - zawsze traci ten jeden - trup. A po co robić z jednego trupa dwa.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oto jeden z lepszych obrazów, jakie spłodziło światowe kino. Pomimo że od premiery minęło ponad... czytaj więcej
Duszny dzień, niewielka sala z zepsutą klimatyzacją i dwunastu chłopa, którzy gadają, gadają, pocą się i... czytaj więcej
"Dwunastu gniewnych ludzi" w reżyserii Sidneya Lumeta to film, o którym trudno pisać w chłodnym tonie. To... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones