Recenzja filmu

Siedem dusz (2008)
Gabriele Muccino
Will Smith
Rosario Dawson

Emocjonalny miszmasz

Czy da się napisać sensowną recenzję tego filmu? A jakąkolwiek recenzję? Jak to zrobić bez zdradzania... Mam prośbę, nie czytaj tego tekstu przed seansem. Jeśli nie widziała/eś "Siedmiu dusz", w
Czy da się napisać sensowną recenzję tego filmu? A jakąkolwiek recenzję? Jak to zrobić bez zdradzania... Mam prośbę, nie czytaj tego tekstu przed seansem. Jeśli nie widziała/eś "Siedmiu dusz", w tej chwili zakończ lekturę. Obejrzyj i wróć, ok? To dla Twojego dobra - nie chcę zepsuć niespodzianki. Postaram się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale bez kilku się nie obejdzie. Ben Thomas (Will Smith) nie wygląda na sympatycznego faceta. Poznajemy go w nieszczególnej chwili - właśnie wzywa karetkę przed popełnieniem samobójstwa, następne spotkania też do nazbyt udanych należeć nie będą. Karierowicz, biurokrata najgorszego sortu, pracownik - o zgrozo - urzędu podatkowego. W eleganckim garniturze, sądząc po zagadkowych telefonach niezbyt uczciwy, a w stosunku do słabszych od siebie wręcz okrutny. Fatalnie potraktuje niewidomego (Woody Harrelson), jakimiś formularzami nęka ciężko chorą dziewczynę (Rosario Dawson). Nie pierwszy i nie ostatni raz władza uderzyła człowiekowi do głowy. W tym miejscu widz zaczyna ziewać i zastanawiać się nad sensem oglądania kolejnego filmu o życiu, choćby państwowej, korporacji. Co to ma być, demaskatorski thriller? Dramat obyczajowy, w którym zły pod wpływem szoku albo miłości przejrzy na oczy i zacznie naprawdę żyć?  To nie tak... Wszystko, co widziała/eś do tej pory, było zmyłką. A to nie koniec zaskoczeń. "Siedem dusz" naprawdę zaczyna się jak dramat o lekko sensacyjnym posmaku, stopniowo jednak ewoluuje w niespodziewanym kierunku. I mimo uroczego wątku miłosnego nie jest to komedia romantyczna, a przynajmniej nie tylko. Nie zmienia to faktu, że para Dawson-Smith to jeden z sympatyczniejszych ekranowych romansów ostatnich lat. Ona ma kapitalny uśmiech i sprawdza się w rolach pewnych siebie dziewczyn, które jednak chciałyby się czasem, hmm, do kogoś przytulić. Jego nie poznawałem, czasem fizycznie wręcz. Wygadany luzak sprzed dekady został daleko w tyle, w Bel-Air. Cieszy, że tego typu rolę mógł zagrać czarny aktor. Kolor skóry głównego bohatera nie ma tu najmniejszego znaczenia, ale właśnie o to chodzi, że nie ma, a gra go Smith. Warto zwrócić uwagę na Harrelsona, również w kreacji dla niego niecodziennej. Rzadko wciela się w kogoś tak naturalnie ciepłego. Może i szkoda? Rzucam w tej recenzji nazwami gatunków filmowych, mieszam pojęcia. Ten film po prostu wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji. W pewnym momencie staje się filmową baśnią, w finale przybiera postać klasycznego wyciskacza łez, co gorsza - z nie tak błahym problemem do rozważenia. Może nie potraktowanym z należnym szacunkiem i pełną uwagą, ale na pewno ważnym. Jak odkupić winę? Kiedy można poświęcić własne życie? Czy wolno igrać z uczuciami innych, choćby w słusznej sprawie? Można zgrzytać zębami, że nie tylko pytania zerżnięto z innych obrazów - przychodzą mi na myśl tak odmienne stylistycznie dzieła jak "21 gramów", "Za wszelką cenę" i..."Amelia" - ale kupuję tę mieszankę. Emocjonalnie i filmowo. Zrealizowane zostało to perfekcyjnie, Gabriele Muccino zasłużył na wielkie brawa.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niedawno oglądałem dramat psychologiczny "Siedem dusz". Do filmu zachęciła mnie szczególnie obecność... czytaj więcej
Dla jednych - bezsensowny wyciskacz łez, dla innych - bóstwo w postaci filmu. Dla mnie piękny dramat,... czytaj więcej
Bóg stworzył świat w 7 dni. A ja zniszczyłem swój świat w 7 sekund. Tak podsumował swoje życie Tim Thomas... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones