Recenzja filmu

Zdobyć Woodstock (2009)
Ang Lee
Demetri Martin
Imelda Staunton

Flower power, czyli pacyfka i do przodu

Po tym filmie mój kumpel powiedział: "W pewnym momencie miałem wrażenie, że to film dla dzieci". I coś w tym jest. Tak przewidywalnego i nieskomplikowanego obrazu nie spodziewałem się po Angu
Po tym filmie mój kumpel powiedział: "W pewnym momencie miałem wrażenie, że to film dla dzieci". I coś w tym jest. Tak przewidywalnego i nieskomplikowanego obrazu nie spodziewałem się po Angu Lee, który przecież stworzył  "Ostrożnie, pożądanie" i "Tajemnicę Brokeback Mountain". Głównym bohaterem jest Elliot Tiber (Demetri Martin), który pomaga rodzicom w prowadzeniu motelu i jednocześnie działaj na rzecz społeczności lokalnej. Pewnego dnia wpada na pomysł, aby zorganizować festiwal hipisów w swojej mieścinie. I to by było na tyle, jeśli chodzi o prawdę historyczną. Resztę należałoby traktować z dużym przymrużeniem oka. Elliot poświęca się dla rodziców i powstrzymuje przed wyjazdem do miasta. Rodzice, a zwłaszcza matka, nie okazują mu wdzięczności. Motel ma długi, a miejscowość z dnia na dzień podupada. Sąsiad Billy (Emile Hirsch imitujący styl DiCaprio) równolatek Elliota ciągle nie może sobie uświadomić, że już nie jest w Wietnamie. Co jest najlepsze na te wszystkie problemy? Peace and love. Muszę oddać twórcom, że duch epoki emanuje z ekranu. Epoka przełomu lat 60. i 70. została oddana z najmniejszymi detalami.  Ubrania, kostiumy, samochody, fryzury. To wszystko wydaje się autentyczne, tak że momentami film ociera się o paradokument. Ale niestety zostajemy uraczeni fabułą, która jest schematyczna i banalna jak tylko Hollywood potrafi (no może jeszcze bollywood). Festiwal Woodstock ma być odpowiedzią na wszystkie problemy. Ludzie uczą się kochać, rozmawiać ze sobą. Rodzina odnajduje wspólny język i wreszcie Elliot będzie mógł wyzwolić się spod psychicznych kajdan matki. W międzyczasie odnajdzie swoją właściwą tożsamość seksualną, a Billy przypomni sobie, że przed Wietnamem był zwykłym chłopakiem. Wszystko to odbywa się przy browarku, trawce i gdzieniegdzie kwasie. Narkotyki otwierają umysł. Pozwalają nam dotrzeć do własnego jestestwa i wyzwolić się z więzów. W filmie nie pokazuje się koncertów, a samą scenę podczas festiwalu widzimy tylko raz, w kwasowej halucynacji pośród fal oceanu ludzi. Hipisi są wolni, a przy nich każdy człowiek powoli się wyzwala, nawet policjant pilnujący porządku. Szkoda tylko, że pokazana została jedna strona medalu, na dodatek niezwykle głupiutka. Niektóre pomysły scenarzysty są tak wtórne, że aż wstyd oglądać. Do tego nieznośna dydaktyka na rzecz tolerancji i miłości bliźniego. Po seansie można by pomyśleć, że gdyby nie Woodstock, to w Stanach Zjednoczonych ciągle obowiązywałaby cenzura i ścigano by komunistów. Ten film faktycznie mógłby być dla dzieci, gdyby nie narkotyki i błyskające, nieopalone tyłki hipisów. Seksu tu nie ma wcale. Chyba zapomnieli o pierwszej części hasła "Sex, drugs and rock'n'roll". Mamy za to ruszające się krzaki i ocieranie nogą o nogę. Bardzo wyzwolona miłość. Irytujący montaż przywodzi na myśl reklamy. Ekran podzielony na dwie lub cztery części, psuje tylko ładne zdjęcia. Muzyka... a jaka może być muzyka w filmie o Woodstocku? Obsada to jedna z niewielu rzeczy, do których nie można mieć zarzutów. Zagrali wszyscy równo i dobrze. Inną kwestią wciąż pozostaje co kazano im grać. Ten film mógłbym przełknąć jako bajkę o hipisach dla grzecznych dzieci, gdyby nie kłamstwo, jakie utrwala. Ta druga strona medalu, której tu nie ma, opisał Philip K. Dick w powieści "Przez ciemne zwierciadło". W futurystycznej konwencji opowiedział, jak kończą ludzie po wieloletnim ćpaniu. Z dedykacją dla przyjaciół, których narkotyki zniszczyły i wypaliły. Przy tychże nazwiskach czytamy "Nie żyje, trwała psychoza, poważne uszkodzenie mózgu itd".  Niech twórcy filmu popatrzą na historię Janis Joplin, Jimmy'ego Hendriksa, czy nawet Cobaina i powiedzą, czy było warto?
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Są takie filmy, których opisywanie wydaje się zbędne, wystarczy powiedzieć "naprawdę warty obejrzenia", i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones