Recenzja filmu

Iluzja (2013)
Louis Leterrier
Jesse Eisenberg
Mark Ruffalo

It's magic!

Znacie tę sytuację, kiedy zwabieni świetnie zmontowanym trailerem, wybieracie się na seans do kina, a po upuszczeniu sali czujecie się oszukani i rozczarowani obejrzaną przed chwilą produkcją?
Znacie tę sytuację, kiedy zwabieni świetnie zmontowanym trailerem, wybieracie się na seans do kina, a po upuszczeniu sali czujecie się oszukani i rozczarowani obejrzaną przed chwilą produkcją? Stwierdzacie, że najlepsze sceny pokazano w zapowiedziach, zaś film nie miał do zaoferowania nic ponadto? Obawiałem się czegoś podobnego w przypadku "Iluzji" w reżyserii Louisa Leterriera. Liczne spoty telewizyjne oraz zapowiedzi podsycały zainteresowanie potencjalnych widzów. Szczęśliwie, po opuszczeniu sali kinowej, byłem niezwykle usatysfakcjonowany naprawdę magicznym seansem.

Reżyser Louis Leterrier próbował swoich sił w przeróżnych gatunkach. Stanął za obiektywem kamery podczas realizacji "Transportera" – typowego kina akcji. Nakręcił ekranizację marvelowskiego komiksu "The Incredible Hulk" i wyreżyserował przygodowy film fantasy "Starcie Tytanów", będący istnym miszmaszem starożytnych legend i mitów. Jednak dopiero "Iluzją" udowodnił, że posiada ogromny talent, kunszt i własny, niepowtarzalny styl. Dzięki zdobytemu podczas realizacji poprzednich projektów doświadczeniu nakręcił zaskakujący i niezwykle specyficzny film.

Czterech niewątpliwie uzdolnionych i charyzmatycznych magików zostaje wplątanych w zaaranżowane przez tajemniczego, zakapturzonego człowieka spotkanie. Przybywając na wyznaczone miejsce odkrywają, że w zamkniętym i opuszczonym mieszkaniu znajdują się plany oraz wytyczne dotyczące jedynego w swoim rodzaju wydarzenia – magicznego spektaklu stulecia... Tak pokrótce można przedstawić początek enigmatycznej historii, która wciąga bez reszty, całkowicie pochłaniając naszą uwagę.

Twórcy po ogólnikowym przedstawieniu czworga bohaterów – nawiasem mówiąc każdy z nich to osobliwe indywiduum – od razu przechodzą do sedna produkcji, którym jest magia. Pierwszy pokaz Czterech Jeźdźców przykuwa uwagę i imponuje niezwykłymi sztuczkami oraz trikami, zaostrzając apetyt na kolejny. Dopiero po nim przechodzimy do właściwej treści obrazu, zostajemy wprowadzeni w główną oś fabularną. Trzeba to oddać, że scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty. Sądziłem, że "Iluzja" będzie się skupiać przede wszystkim na ukazaniu magicznych sztuczek i trików, nic bardziej mylnego. Oczywiście magii tutaj sporo – można ją zaobserwować również poza sceną, na przykład podczas pościgów czy w trakcie przesłuchań. Jednak najważniejsza jest tutaj intrygująca oraz zaskakująca historia, napisana przez trzech scenarzystów: Boaza Yakina, Edwarda Ricourta oraz Eda Solomona. Przez cały obraz twórcy mamią nas magicznymi sztuczkami, wodzą za nos, wykładając na stół kolejne karty opowieści, dając nam jak na tacy gotowe rozwiązanie produkcji. Lecz zgodnie z filmową maksymą: "Im lepiej wszystko widzisz, tym łatwiej cię oszukać", intryga nie jest tak prosta jak się wydaje.

Umiejętnie prowadzona historia z każdą minutą nabiera coraz większego tempa, staje się coraz bardziej złożona, gęsta i coraz mniej przewidywalna. Fałszywych tropów nie brakuje, pytań przybywa, a twórcy do samego końca trzymają asa w rękawie. Tak więc w napięciu oczekuje się końcowego pokazu Jeźdźców oraz wyjaśnienia przemyślanej i skrupulatnie zbudowanej intrygi. Dzięki temu "Iluzja" nie nudzi, zapewnia nie lada rozrywkę, a po seansie czujemy się oszukani, jednak usatysfakcjonowani oraz szczęśliwi. Zgodnie z tym, co odpowiedział jeden z filmowych bohaterów, J. Daniel Atlas na pytanie: "Czym jest magia?", magia to oszustwo, w które chcemy wierzyć, iluzja, która dostarcza radości oraz pomaga zmagać się z życiem codziennym. I tak samo jest z historią produkcji. Co z tego, że czasami naciągana, może naiwna oraz z kilkoma niedopowiedzeniami, skoro potrafi oczarować i uwieść niejednego kinomana, dostarczając mu niezapomnianą, dwugodzinną rozrywkę.

Atutem filmu są również intrygujący bohaterowie. W "Iluzji" wystąpiła plejada gwiazd. Wielkie nazwiska znalazły się zarówno na pierwszym jak i drugim planie. Jednak nie widać, aby aktorzy rywalizowali ze sobą na ekranie, każdy z nich dostaje swoje pięć minut, możliwość wykazania się. Czwórka głównych protagonistów spisała się bardzo dobrze. Jesse Eisenberg ponownie wcielił się w postać inteligentnego cwaniaczka (przypomina się rola Marka Zuckerberga z "The Social Network"), pewnego siebie i swoich zdolności magika, który nie boi się wyzwań. Woody Harrelson poniekąd powtórzył swoją kreację z "Zombieland" i tak jak w tamtej produkcji tak i tym razem jest najzabawniejszą postacią z całego filmu. Trochę w cieniu dwójki powyższych aktorów znalazła się Isla Fisher piękna i ambitna dziewczyna, niegdyś asystentka J. Daniela Atlasa oraz Dave Franco jako uliczny magik, wykorzystujący swoje zdolności do okradania ludzi. Cała czwórka to ciekawi bohaterowie i szkoda, że twórcy nie pokusili się o lepsze przedstawienie tych postaci. Z kolei Mark Ruffalo (Dylan Rhodes) pozytywnie mnie zaskoczył. Po występie w "The Avengers", gdzie wydał mi się dość nijaki na tle pozostałych protagonistów, tutaj wykreował naprawdę ciekawą postać. Był naturalny i bardzo przekonujący, widać, że włożył w grę swoje serce. Wraz z Mélanie Laurent (Alma Dray) stworzył ciekawy duet. Na dalszym planie  Morgan Freeman (Thaddeus Bradley) – jako zgorzkniały magik demaskujący sztuczki byłych kolegów po fachu, i Michael Caine (Arthur Tressler) – praktycznie epizodyczna rola.

Całość dopełniają widowiskowe efekty specjalne; twórcy mieli się czym pochwalić, przedstawione przez nich sztuczki są pomysłowe, bajeranckie oraz zapierające dech w piersiach. Do tego tajemnicza, zniewalająca i budujące emocje muzyka, autorstwa Briana Tylera ("Prawo Zemsty", "Constantine"), świetna gra świateł – warto zwrócić uwagę na ostatni pokaz magików, jak również niecodzienna atmosfera i specyficzny klimat. Jakby tego było mało na filmie nie raz się uśmiejemy. Zapodany przez twórców humor jest lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu cały seans spędzicie z uśmiechem na twarzy. "Iluzja" to rozrywka w najczystszej postaci, dwie godziny satysfakcjonującego, widowiskowego kina, z niegłupią i absorbującą historią. Bowiem Czterej Jeźdźcy postępują zgodnie z zaleceniami Hitchcocka: najpierw wywołują trzęsienie ziemi, a potem już tylko podnoszą napięcie. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Szlachetna sztuka iluzji potrafi wprawić widza w istny trans, w wyniku którego stojący na scenie magicy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones