Recenzja filmu

Błękitny Grom (1983)
John Badham
Roy Scheider
Warren Oates

Jafo

Każdy z nas ma takie tytuły, do których odczuwa sentyment. Niezależnie od ich wartości artystycznej lubimy do nich wracać, chociażby po to, żeby stwierdzić, że dziś już takich filmów się nie
Każdy z nas ma takie tytuły, do których odczuwa sentyment. Niezależnie od ich wartości artystycznej lubimy do nich wracać, chociażby po to, żeby stwierdzić, że dziś już takich filmów się nie robi. Na początku lat 90. prawie każdy domorosły kinoman i posiadacz magnetowidu zetknął się z obrazem Johna Badhama. Po trzydziestu latach od premiery "Błękitny grom" już nie rozpala wyobraźni widza jak kiedyś, a młode pokolenie z pewnością nie doceni jego walorów. Niewątpliwie jednak jest to film, który odcisnął trwały ślad na każdym amatorze wideo przełomu lat 80. i 90. dwudziestego wieku.

Frank Murphy (Roy Scheider), pilot helikoptera w policji Los Angeles, to typ ekscentrycznego samotnika. Lubi brawurową jazdę samochodem, kondycję psychiczną sprawdza zegarkiem, a nocami pilotuje policyjny śmigłowiec niejednokrotnie biorąc udział w niebezpiecznych akcjach. Niepokorny indywidualista po przejściach, który lubi robić wszystko po swojemu. Pewnego dnia otrzymuje zadanie przetestowania super nowoczesnego śmigłowca, który wkrótce ma posłużyć do walki z terrorystami podczas zbliżających się Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles. Tak się składa, że w wykonaniu zadania ma mu towarzyszyć stary znajomy z Wietnamu, Cochrane (Malcolm McDowell), z którym Frank miał swego czasu nieco na pieńku. Podczas jednego z nocnych lotów Frank wraz ze swoim młodszym partnerem Laymongoodem (Daniel Stern) wpadają na trop afery, w którą zamieszane są same grube ryby oraz jego stary kumpel Cochrane. Atmosfera się zagęszcza, robi się niebezpiecznie i akcja zmierza do finału, który obfitować będzie w efektowne powietrzne pojedynki.

Dobrze napisany scenariusz, wyraziste sylwetki głównych bohaterów i sprawnie zrealizowane sceny podniebnych walk śmigłowców to niewątpliwe atuty filmu. Warto wziąć pod uwagę, że pomimo upływu lat i braku efektów komputerowych sceny te nadal są dość efektowne i wcale nie trącą myszką. Scheider tworzy intrygującą postać, która toczy elektryzujący pojedynek z Cocranem i własnymi traumami z przeszłości. Ostre dialogi z odrobiną ironii oraz kilka scen komediowych sprawiają, że film ogląda się z przyjemnością.

Obok takich tytułów jak "Top Gun" i "Żelazny orzeł" obraz Badhama był chyba najpopularniejszym obrazem dekady, który opowiadał o asach przestworzy. W każdym z tych przypadków poza dobrze napisanym scenariuszem i i efektownymi jak na owe czasy scenami powietrznych pojedynków to właśnie główni bohaterowie byli największym atutem filmu. Frank to niewątpliwie facet z jajami. Ma słabość do kobiecych wdzięków, głupich dowcipów i bywa nieco porywczy, ale sprawy lubi załatwiać do samego końca, po swojemu. Daleko mu do wyglancowanego i uprzejmego, plastikowego gogusia. Niewątpliwie tęsknię dziś coraz częściej za takim typem bohatera.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones