Recenzja filmu

Fargo (1996)
Ethan Coen
Joel Coen
William H. Macy
Steve Buscemi

Kalkulacja raczej nieunikniona

I znowu staję przed zadaniem zrecenzowania genialnego filmu równie genialnych braci. Genialnym nazwie go chyba większość osób, bo ten film, podobnie jak niemal wszystkie produkcje Ethana i Joela,
I znowu staję przed zadaniem zrecenzowania genialnego filmu równie genialnych braci. Genialnym nazwie go chyba większość osób, bo ten film, podobnie jak niemal wszystkie produkcje Ethana i Joela, zasługuje na to dumne miano. Jest w tym obrazie zawarte wszystko, czego widz od filmu oczekuje. A przynajmniej moje oczekiwania zostały spełnione. I to w stu procentach.   Obraz ukazuję potęgę przypadku. Mówi o tym, że to przypadek, a nie przeznaczenie, kierują naszą egzystencją. Jest to oczywiście pokazane na ekranie w sposób nad wyraz subtelny, lecz nie trzeba samemu doszukiwać się jakiegoś drugiego dna. Twórcy wystawiają nam wszystko na tacy. I nie jest to bynajmniej negatyw. Raczej odwrotnie. Bo przeczuwamy już, że coś nie wyjdzie bohaterom, ale nie wiemy, w jaki sposób będzie to ukazane. Może będzie miał wypadek, może trafi za kratki. Kalkulacja podczas seansu jest chyba nieunikniona. Próbujemy wydedukować również to, jaki będzie koniec. Bo końca tej produkcji chyba nikt by nie przewidział. Nawet stary, filmowy wyjadacz.   Krótko o fabule. Sprzedawca aut, używanych, jak i nowych, Jerry Lundegaard, miał plan. Bardzo prosty w swojej budowie. Oczywiście, tylko na pierwszy rzut oka. Mianowicie, postanowił wyciągnąć od bogatego teścia pieniądze. W jaki sposób? Wynajął dwóch drobnych przestępców, by porwali córkę teścia. Początkowo wszystko idzie gładko, jednak wkrótce pozorowany kidnaping przeradza się w tragedię...   To tyle o treści. Mamy tutaj klasyczny przykład ludzkiej głupoty. Chciwiec jest zdolny do wszystkiego, wynajęci przez niego bandyci to zwykłe nieudaczniki. A teść jest z tego wszystkiego najsprytniejszy, a zarazem najbardziej naiwny. Kiedy widz już pozna bohaterów, wie, że ten plan nie może się udać. Że jest z góry skazany na porażkę. Jak się później okazuje, widz doskonale dedukuje.   Filmy utalentowanego rodzeństwa, szczególnie te wcześniejsze, nie opierały się raczej na grze aktorskiej (wyjątkiem "Barton Fink"). W "Fargo" jest zupełnie inaczej. Aktorzy, szczególnie Frances McDormand i Steve Buscemi, dali z siebie wszystko. Ich kreacje są bardzo sugestywne, podczas seansu bardziej się z takimi postaciami identyfikujemy. Zresztą McDormand została słusznie nagrodzona Oscarem.   Polecam "Fargo" wszystkim kinomanom, którzy szukają w prostocie czegoś więcej. Bo film twórców "Big Lebowski" spełnia te warunki. Prostota jest w rzeczywistości bardziej złożona, niż nam się wydaje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W zimowym Fargo niepozorny sprzedawca samochodów Jerry Lundegaard (William H. Macy) zleca porwanie swojej... czytaj więcej
"Fargo" jest jednym z tych filmów, o których ciężko w mojej opinii napisać wyczerpującą recenzję. Mimo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones