Recenzja filmu

Captain America: Pierwsze starcie (2011)
Artur Tyszkiewicz
Joe Johnston
Chris Evans
Tommy Lee Jones

Kapitan, jakiego (prawdopodobnie) nie znacie

Kapitan Ameryka to niezbyt znany bohater. Wprawdzie wiele osób słyszało to imię, ale jego historia czy bliższe informacje o nim samym posiada niewielu z dzisiejszych widzów. Tworząc
Kapitan Ameryka to niezbyt znany bohater. Wprawdzie wiele osób słyszało to imię, ale jego historia czy bliższe informacje o nim samym posiada niewielu z dzisiejszych widzów. Tworząc ekranizację komiksu, producenci podjęli olbrzymie ryzyko. Jednak dzięki temu dostaliśmy całkiem przyzwoity film z nieznanym herosem (przynajmniej w Polsce).

Fabuła jest mało oryginalna. Śledzimy losy Steve'a Rogersa (Chris Evans), dwudziestokilkuletniego mikrusa z Brooklynu, który rozpaczliwie próbuje dostać się do wojska. Nie, żeby lubił zabijać, po prostu czuje się nieswojo, gdy inni walczą na froncie, podczas gdy on siedzi w domu. Jego zapał i chęci dostrzega niemiecki naukowiec pracujący dla amerykańskiej armii, dr Abraham Erskine (Stanley Tucci). Załatwia mu przyjęcie do wojska, a następnie zmienia go w Kapitana Amerykę. W międzyczasie poznajemy głównego antagonistę naszego bohatera Johanna Schmidta (Hugo Weaving). Ten nazista o potężnych ambicjach jest szefem Hydry (organizacji militarnej o niezwykłym potencjale bojowym). Jego celem jest panowanie nad światem (baaardzo odkrywcze, ale cóż poradzić – taka konwencja). Jedynie zakończenie niezbyt pasuje do pozostałej części filmu i zbyt nachalnie nawiązuje do zbliżającej się premiery "Avengers 3D".

Jak możecie wywnioskować z pobieżnego opisu wydarzeń, nie ma co liczyć na niezwykłe zwroty akcji czy zdarzenia zapadające w pamięć. Scenariusz jest schematyczny, ale solidnie wyjaśnia genezę i zachowanie głównego bohatera. Dodatkowo w filmie znalazło się kilka zabawnych scen (np. badanie właściwości cząstki artefaktu czy pytanie "Jest za późno, by wyjść do toalety?" Steve'a po zamknięciu go w metalowej komorze). Oczywiście, obraz jest naładowany patriotyzmem i osoby nie przepadające za słuchaniem, jaka to Ameryka jest dobra, a jej żołnierze wspaniali, powinny się poważnie zastanowić przed spotkaniem z marvelowskim bohaterem.

Gra aktorska jest na przyzwoitym poziomie. Chris Evans świetnie wczuł się w rolę (pasował dużo lepiej niż w "Fantastycznej Czwórce"), Tomy Lee Jones zagrał twardego pułkownika (do takich postaci został stworzony), a jedyna kobieta (agentka Carter) w filmie jest seksowna i pewna siebie, co stawia ją wysoko w rankingu kobiecych postaci kina o superbohaterach. Największym zaskoczeniem była jednak (przynajmniej dla mnie) gra Dominica Coopera, który w roli Howarda Starka czuje się jak ryba w wodzie. Olbrzymia pewność siebie, bezczelność połączone z wysoką inteligencją powodują, że z wielką przyjemnością oglądam go na ekranie. Nie dorównuje Robertowi Downey Jr., ale i tak stanowi mocny punkt filmu. Wymieniając postacie, nie można zapomnieć o Hugo Weavingu, który wcielił się w rolę Red Skulla. Zagrał poprawnie, choć w porównaniu do innych swych kreacji wypada dość blado (daleko mu do Agenta Smitha czy V).

Podsumowując, "Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie" to przyzwoity film o mało znanym u nas superbohaterze. Miłośnicy Marvela muszą obejrzeć, pozostali śmiało mogą poczekać, aż przygody super żołnierza Ameryki zagoszczą w polskiej telewizji.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po serii ekranizacji opartych na komiksowych pierwowzorach ze stajni Marvela, przedstawiających nam... czytaj więcej
Do kin wszedł właśnie kolejny film idealnie wpisujący się w panującą obecnie modę na ekranizacje komiksów... czytaj więcej
Hollywood lubi komiksy. Potwierdza to nawałnica komiksowych ekranizacji, która zalała nasze kina w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones