Recenzja filmu

Autostopowicz (2007)
Dave Meyers
Sean Bean
Sophia Bush

Koszmaru nowa wersja

Rok 2006. Producenci remake'ów "Teksańkiej masakry piłą mechaniczną" i "Horroru Amityville" wpadają na kolejny pomysł. Zatrudniają Dave'a Meyersa, który dotychczas zajmował się kręceniem reklam i
Rok 2006. Producenci remake'ów "Teksańkiej masakry piłą mechaniczną" i "Horroru Amityville" wpadają na kolejny pomysł. Zatrudniają Dave'a Meyersa, który dotychczas zajmował się kręceniem reklam i teledysków. Spod jego ręki wychodzi remake "Autostopowicza" Roberta Harmona z 1986 roku. Scenariusz ponownie pisze Eric Red. Jim Halsey (Zachary Knighton) odbiera swoją dziewczynę Grace Andrews (Sophia Bush) z college'u. Zamierzają pojechać do rodziny Grace, by oznajmić, że dziewczyna jest w ciąży i że wkrótce wezmą ślub. Brzemienne kobiety muszą często chodzić do toalety, więc Jim zatrzymuje swój samochód przed stacją benzynową, gdzie spotykają tajemniczego mężczyznę (Sean Bean), który przedstawia się im jako John Ryder. Zabierają go ze sobą, nie wiedząc, że to psychopata. Gdy usłyszałem o tym projekcie i że reżyser debiutuje w świecie fabuły, miałem poważne wątpliwości. Wiele pytań chodziło mi po głowie i w końcu obejrzałem ten film w dwóch wersjach - obie trwają mniej więcej tyle samo, różnią się jednak trzema małymi szczegółami. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, przejdę więc już do rzeczy. Atmosfera grozy i napięcia nie są równie dobre jak w oryginale, ale niewiele gorsze. Co i rusz twórcy fundują nam mnóstwo niespodzianek, nawet tych zupełnie nielogicznych, jak spadający z nieba samochód. Nielogiczności można jednak odłożyć na bok, bo jest też wiele zalet. Prócz wspomnianego napięcia jednym z plusów jest gra aktorska, co do której nie mam większych zastrzeżeń. Odtwórcy głównych ról prezentują nowe wizerunki postaci z oryginału. Jeśli chodzi o Seana Beana, to Rutgerem Hauerem nie jest, ale na swój sposób jest Johnem Ryderem i to bardzo przekonującym. Chwilami jawi nam się jako ktoś, kto ma cel, a kiedy indziej jego zachowanie wywołuje mętlik w głowie widza. Inne zmiany też wyszły filmowi na dobre. Nie mamy napotkanej dziewczyny, tylko młodą parę jeszcze przed ślubem. Z ust mordercy nie pada również pamiętne zdanie "Chcę, abyś mnie powstrzymał", niektóre sytuacje rozegrane są w o wiele dłuższym czasie, niezapomniana scena z rozrywaniem ciężarówką pokazana jest (zgodnie z dzisiejszymi standardami, co jednak nie razi) dosłownie, a kapitan Esteridge stał się porucznikiem (przekonujący Neal McDonough). To najważniejsze z wielu zmian. Tyle samo jest podobieństw, a te niestety rozczarowują. Lekko zmienione sceny z oryginalnej wersji tracą na wartości, co wynagradza jednak nieustanne napięcie. W drugiej części filmu twórcy, nawiązując do jednej z najsłynniejszych scen, wywracają wszystko do góry nogami. Występująca wówczas nielogiczność blednie na tle porażającego, nowego rozwiązania. Ostatnia kwestia to zakończenie. Jest bardziej emocjonujące, realne i zobrazowane lepiej niż w oryginale. Policjant pilnujący Rydera jest jeden - nie ma tu miejsca na grę w karty pod nosem psychopaty, a porucznik nie dostaje szansy na przeżycie. Zostaje ukarany za zbyt późne ujęcie mordercy. Piosenka zamykająca film to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Krótko mówiąc, nowa wersja klasyku wypada przyzwoicie. Obraz Meyersa to jeden z kilku świetnych przykładów na to, że remake nie musi być złym przedsięwzięciem. Może zostać zrealizowany w inny sposób, tak jak ten.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia zaczęła się w 1986 roku, gdy pewien nieświadomy niczego młodzieniec ośmielił się zaprosić do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones