Recenzja wyd. DVD filmu

Kac Wawa (2011)
Łukasz Karwowski
Borys Szyc
Sonia Bohosiewicz

Królestwo nijakości

Już na etapie prezentacji pomysłu wiadomo było, że film nie ma szans się udać. Zresztą sami tego posłuchajcie: "Nakręćmy film o grupie znajomych na kacu, wszystko na modłę tego amerykańskiego,
Już na etapie prezentacji pomysłu wiadomo było, że film nie ma szans się udać. Zresztą sami tego posłuchajcie: "Nakręćmy film o grupie znajomych na kacu, wszystko na modłę tego amerykańskiego, dajmy jeszcze w tytule nawiązanie do niego, żeby nikt nie miał wątpliwości, skąd wziął się pomysł, i koniecznie zrobimy to wszystko w 3D!". To nie brzmi jak fabuła prawdziwego filmu. To brzmi jak żart redakcji Filmwebu zrobiony z okazji Prima Aprilis. I to słaby, bo nikt nie dałby się na niego nabrać. Nie mówiąc już o tym, że nikt nie chciałby w niego uwierzyć. Sam w to nie wierzyłem nawet po obejrzeniu zwiastuna. Przecież nie od dziś kręci się fałszywe zwiastuny, prawda?

"Kac Wawa" jednak istnieje naprawdę i skutek tego był łatwy do przewidzenia. W skrócie: dla wielu ten film jest sygnałem, że polskie kino popełniło samobójstwo, a ludzi, którzy oceniają go wyżej niż "dno", można ze świecą szukać.

Na początek coś lekkiego: Warszawa w tym filmie została potraktowana jak Paryż w filmach z USA. Analogicznie do Wieży Eiffla, u nas Pałac Kultury jest widoczny z każdego okna. Mało tego, dla mieszkających w stolicy ten film jest okazją do zagrania w grę, którą wymyśliłem i nazwałem "Pijacka gra warszawskiego turysty". Polega na walnięciu kielicha, ilekroć zobaczycie, że bohaterowie przechodzą z jednej lokacji do drugiej, a wy nie będziecie mieć zielonego pojęcia, jak to zrobili i jedynym wytłumaczeniem będzie kręcenie się w kółko. Nie żartuję, najlepszym przykładem jest scena, w której jedna z postaci idzie przed siebie ulicą, a na następnym ujęciu idzie już w drugą stronę. Jak w ogóle można było to zrobić?

Praca montażystów to jednak pikuś, o wiele trudniej po seansie żywić szacunek do większości aktorów występujących w filmie. Szczególnie, jeśli lubiło się ich wcześniej. Sonia Bohosiewicz jedyne, co robi, to obciąga swoją sukienkę w jedną albo drugą stronę. Michał Milowicz jest zajęty wymienianiem wszystkich dziecinnych określeń na swojego penisa. Roma Gąsiorowska macha cały czas rękoma jak dziecko po obejrzeniu filmu karate. Borys Szyc na narkotykach tańczy, jakby miał trzy różne ataki epilepsji. Tomasz Karolak gra Bułgara w taki sposób, że nie wiadomo, jakiej on jest narodowości (stawiałbym na Pijanego Polaka). Naprawdę nie chcę wymieniać dalej.

Jednak poza tym... nie bardzo rozumiem nienawiść do tego filmu. Jest bardzo słaby, ale po pierwsze: jest wiele słabszych, a po drugie: to nie wynika z tego, że jest jakoś szczególnie zły. Jest nijaki. Gdyby była w nim jakaś fabuła, to mógłbym napisać, że jest zła. Ale jej tu w ogóle nie ma. Jest coś, co można nazwać wątkami, największym jest podróżowanie po Nowym Świecie (w jedną i drugą stronę trzy razy) w poszukiwaniu ładnych prostytutek. Nie znajdują ich, więc... szukają dalej. Poważnie mam to traktować jako fabułę? To jest za słabe nawet na trzecioplanowy wątek w serialu.

To samo z intrygą, narracją i postaciami. Mimo że tych ostatnich jest tu więcej niż pacjentów u doktora Coxa, to żadne z nich nie ma osobowości. To po prostu plejada aktorów zaproszona na plan, by robili żenujące rzeczy, nic więcej. Gdyby były jakieś żarty, to mógłbym napisać, że film jest nieśmieszny... Ale trudno mi było się dopatrzeć choćby próby umieszczenia jakiegoś gagu w scenariuszu. Na 90 minut, jakie film trwa, było może z pięć żartów, a najbliżej do bycia śmiesznym miał ten, w którym Mariusz Pujszo symulował stosunek z poduszką i łóżko się pod nim zawaliło. Hehe. W każdym razie, to tylko 5 żartów, o wiele za mało, by przypisać cały film do gatunku komedii. W ogóle w tym filmie jest za mało czegokolwiek, by można go było jakoś opisać. Najczęściej przewijającym się na portalach filmowych jest "Buddy", ale jak wspomniałem: postaci nie mają charakteru, nie może więc być między nimi chemii. Wliczając w to męską przyjaźń.

Tak więc film jest mdły, zawodzi w nim absolutnie wszystko od pomysłu na całość po montaż, i prawdopodobnie jest końcem kariery dla większości osób, które przy nim pracowały... Ale przynajmniej nie ma w nim symulowania masturbującego się niemowlaka z "Kac Vegas". Lub bardziej żenujących żartów z "Druhen". Tego poziomu "Kac Wawa" nie osiągnęła. Poważnie, jest wiele dużo gorszych filmów. Wyluzujcie.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oto na naszych oczach dokonała się totalna degrengolada i rozkład polskiego kina z klejnotem koronnym w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones