Recenzja filmu

Sól ziemi (2014)
Juliano Ribeiro Salgado
Wim Wenders

Kunsztowny portret

Spotykające Salgado niezrozumienie, a także świadomość bezskuteczności jego wysiłków w naprawianiu świata, sprawiają, że nad "Solą ziemi" unosi się atmosfera rezygnacji i niespełnienia. Za
"Sól ziemi" zapowiadała się na projekt podwyższonego ryzyka. Poprzedni film Wima Wendersa wyrosły z jego fascynacji fotografią – "Spotkanie w Palermo" – okazał się przecież jedną z największych wpadek w karierze tego twórcy. Na szczęście nowe dzieło niemieckiego reżysera nie ma nic wspólnego z kuriozalną wizją, w której Bergman i Antonioni podrygiwali w rytm piosenek Die Toten Hosen. "Sól ziemi" – poruszająca refleksja nad fotograficzną twórczością Sebastiao Salgado – gra za to w tej samej lidze, co słynna "Pina".



Być może Wenders tak dobrze rozumie swojego bohatera dlatego, że dzieli z nim fascynację podróżą. Dzięki temu film przypomina dokumentalne kino drogi – ubarwianą kolejnymi zwrotami akcji opowieść o tułaczce, która przynosi ostatecznie przemianę i oczyszczenie. Zanim to jednak nastąpi, Wenders wędruje z kamerą za Salgado i próbuje dać widzom pojęcie o fenomenie jego twórczości. Reżyser stoi na stanowisku, że jego bohater – z wykształcenia ekonomista – nigdy tak naprawdę nie porzucił pierwotnych zainteresowań. Choć zamiast statystyk i wykresów używa aparatu fotograficznego, jego celem pozostaje refleksja nad przyczynami społecznej niesprawiedliwości. Przy okazji nie zapomina jednak także o artystycznej jakości zdjęć. Z tego względu bywa zresztą posądzany o tendencje do estetyzacji biedy. Choć Wenders nie odnosi się wprost do tych oskarżeń – wyrażanych choćby przez Susan Sontag w książce "Widok cudzego cierpienia" – w swoim filmie zdecydowanie broni metody Salgado. Przekonuje, że kunszt prezentowanych na ekranie zdjęć pomaga dostrzec, ujawniającą się nawet w najbardziej paradoksalnych okolicznościach, godność portretowanych na fotografiach outsiderów. Spotykające Salgado niezrozumienie, a także świadomość bezskuteczności jego wysiłków w naprawianiu świata, sprawiają, że nad "Solą ziemi" unosi się atmosfera rezygnacji i niespełnienia. Za sprawą tych fragmentów filmu Wenders przypomina, że nie bez przyczyny został obwołany jednym z największych melancholików w dziejach kina.



Jednocześnie jednak "Sól ziemi" pozostawia widza z nieoczywistą nadzieją. Jej źródło stanowi chociażby pojednanie Salgado z synem Juliano Ribeiro, który został wymieniony jako współreżyser dokumentu. Mężczyzna zmienia stosunek do ojca – oskarżanego wcześniej o zaniedbywanie rodziny – gdy towarzyszy mu przy pracy nad najnowszym cyklem fotografii. Idea stojąca za projektem "Genesis" wydaje się zresztą kluczowa dla całego filmu. Po latach świadkowania największym wynaturzeniom współczesnego świata bohater decyduje się sfotografować najpiękniejsze miejsca na Ziemi, nieskażone jeszcze przez cywilizację. Refleksja, że po wszystkich swych doświadczeniach brazylijski artysta wciąż potrafi zachwycić się światem, musi wydawać się budująca. Brzmi to jak kolejny element laurki na cześć słynnego fotografa, ale podziw Wendersa pod adresem Salgado wydaje się głęboki dlatego, że towarzyszy mu świadomość nurtujących bohatera dylematów i wyrzeczeń. Także z tego powodu "Sól ziemi" stanowi jeden z najładniejszych hołdów, które jeden artysta może złożyć drugiemu.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones