Recenzja filmu

Co kryje prawda (2000)
Robert Zemeckis
Harrison Ford
Michelle Pfeiffer

Naciągana prawda

<a class="text" href="lkportret.xml?aa=121">Robert Zemeckis</a> to bardzo nieobliczalny reżyser. Nieobliczalny, bo nie wiadomo czego się po nim spodziewać. Raz kręci oscarowe filmy na poziomie <a
Robert Zemeckis to bardzo nieobliczalny reżyser. Nieobliczalny, bo nie wiadomo czego się po nim spodziewać. Raz kręci oscarowe filmy na poziomie "Forresta Gumpa" a raz gnioty w stylu "Powrotu do przyszłości" (szczególnie II i III). "Co kryje prawda" to kolejny jego film, o którym niestety nie można powiedzieć, że należy do najlepszych. Wprawdzie obsada jest znakomita, taki duet jak Harrison - Pfeiffer nieczęsto się zdarza, ale niekoniecznie sprawdza się w thrillerze. Film ma ambicje stać się nową "Psychozą", czerpiąc pomysły z Hitchcocka, "Diabolique" i innych obrazów, w których intryga i horror rozgrywają się w kameralnej atmosferze, w zaciszu domowego ogniska. Tak jest i w tym filmie - to dramat dwojga bohaterów, małżeństwa żyjącego w dużym, cichym domu nad jeziorem. Norman jest inżynierem genetykiem i często zostawia swą piękna żonę, Claire, samą w domu. Ona zaś, kiedyś niezła wiolonczelistka, tęskni za córką, która zaczęła studia w odległym mieście i czuje się samotna. Jednak niedługo przyjdzie jej się nudzić, w domu zaczynają się bowiem dziać różne dziwne rzeczy - drzwi same się zamykają i otwierają, radio samo się uruchamia a zdjęcia spadają z biurka. To nie wszystko - w lustrze ukazuje się twarz młodej dziewczyny - topielca. Claire jest przerażona, ale mąż źródła jej psychozy upatruje w osamotnieniu i niespełnionych zawodowych ambicjach. Kobieta jednak, mimo, iż zaczyna korzystać z porady psychoanalityka, nie daje za wygraną i zaczyna poszukiwać prawdy. Odkrywa, iż mąż miał romans ze studentką, która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach i podejrzewa, że to właśnie jej duch nawiedza dom, pałając rządzą zemsty. Co jednak kryje prawda? W przypadku tego filmu na pewno kryje nudę i schematy, powtarzane w zbyt wielu historiach. Przez to niewiele scen jest dla widza zaskoczeniem, z góry wiadomo, kiedy otworzą się drzwi, kto się w nich pojawi, czy i kiedy zgaśnie światło. Dystrybutorzy prosili o nieujawnianie puenty. Nie mam zamiaru jej zdradzać, tym bardziej, że już po pół godzinie filmu łatwo się jej domyśleć. Harrison Ford, mimo iż aktorem jest wyśmienitym, nie pasuje do roli męża, któremu daleko do miana świętoszka. Niech już lepiej gra przystojnych panów bez skazy lub Indianę Jonesa na emeryturze. Szkoda, że film nie spełnił oczekiwań i nadziei jaka rodzi się przez pierwsze pół godziny. Tak jakby reżyser zwątpił, że można historię ciągnąć dalej w równie interesujący sposób i nie kopiując rozwiązań od innych. Jak dla mnie film warto obejrzeć jedynie dla Michelle Pfeiffer i tych pierwszych trzydziestu minut. A jeśli ktoś potrzebuje dreszczyku emocji, niech już lepiej obejrzy "Psychozę", choćby po raz dziesiąty.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wzór, autorytet. Bez wątpienia taką osobą dla wielu twórców filmowych jest Alfred Hitchcock. Anglik nie... czytaj więcej
Znowu muszę podkreślić, że w tej recenzji ujawnię zakończenie filmu, tak więc czytajcie ją na własną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones