Recenzja filmu

Apartament (2004)
Paul McGuigan
Josh Hartnett
Rose Byrne

Nie wierzę w przypadek

Hollywood już bez żadnego skrępowania sięga po sprawdzone już wzorce. Praktycznie nie ma miesiąca, żeby z amerykańskiej stolicy kina nie dochodziła informacja o planowej realizacji remake’u
Hollywood już bez żadnego skrępowania sięga po sprawdzone już wzorce. Praktycznie nie ma miesiąca, żeby z amerykańskiej stolicy kina nie dochodziła informacja o planowej realizacji remake’u jakiegoś filmu. Szczególnym zainteresowaniem amerykańskich producentów cieszą się obrazy francuskie, których angielskojęzyczne remake'i średnio co roku wchodzą na ekrany kin za oceanem. Rezultaty tych "przeróbek" są różne. Przeważnie jednak, nowe wersje nie dorównują oryginałom. "Apartament" Paula McGuigana będący remake'em francuskiego "L' Appartement" z 1996 roku, niestety, potwierdza tę regułę. Matthew (Josh Hartnett) nie może pozbierać się po tym, jak jego ukochana (Diane Kruger) dwa lata temu odeszła od niego bez słowa. Pewnego dnia, podczas wizyty w restauracji, wydaje mu się, że słyszy jej głos dobiegający z kabiny telefonicznej. Niestety, kiedy do niej dociera tajemnicza rozmówczyni właśnie wyszła zostawiając po sobie jedynie klucz do hotelowego pokoju. Wierząc, że oto odnalazł wreszcie miłość swojego życia, Matthew postanawia ją odwiedzić... "Nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy" – mawiał jeden z naszych polityków, ale Paul McGuigan najwyraźniej nie znał tej oczywistej dla większości Polaków prawdy. "Apartament" bowiem zaczyna się obiecująco, ale im bliżej końca tym coraz mniej z tych obietnic pozostaje. Nie za bardzo wiadomo jakim filmem miał być "Apartament". Początek zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z dreszczowcem nawiązującym może do "Sublokatorki" Barbeta Schroedera. Jednak z czasem obraz przeradza się w kompletnie niewiarygodną historię miłosną. Co gorsza, autorzy "Apartamentu" dodatkowo tę niewiarygodność podkreślają. Ilość nieszczęśliwych zbiegów okoliczności przeszkadzających głównym bohaterom jest porażająca. Wydaje się, że autor scenariusza, kiedy nie miał pomysłu jak rozwiązać jakąś scenę kazał po prostu stojącym obok siebie postaciom patrzeć w dwie różne strony. Kiedy taka sytuacja zdarza się raz, jesteśmy w stanie to zaakceptować, kiedy jednak takie "przypadki" mają miejsce co kilka minut filmu staje się to śmieszne. Ponadto wiele rozwiązań fabularnych stawia pod znakiem zapytania samą fabułę obrazu. Dlaczego Matthew nie wybiegł z restauracji za dziewczyną, którą "spotkał" w restauracji? Czemu Matthew ani razu nie próbował zadzwonić do Lisy - po rozmowie z jej kolegą z grupy tanecznej wiedział przecież gdzie jej szukać? I tak dalej, i tak dalej. Kompletnie niewiarygodna historia opowiedziana w niewiarygodny sposób i w dodatku za długa – tak można najkrócej podsumować najnowsze dzieło Paul McGuigana. Film broni się jedynie od strony muzycznej. Zarówno soundtrack jak i kompozycje Cliffa Martineza prezentują się znakomicie. Z obsady aktorskiej najbardziej przypadł mi do gustu Matthew Lillard, który – ku mojemu zaskoczeniu – udanie wcielił się w komiczną rolę przyjaciela głównego bohatera. "Apartament" to przewrotna opowieść o miłości mająca szansę stać się sukcesem, gdyby tylko ktoś bardziej przyłożył się do scenariusza. Mnożenie nieszczęśliwych przypadków oraz kilka poważnych błędów logicznych sprawiają, że widz nie angażuje się w opowiadaną historię, która z czasem zaczyna się, niestety, niemiłosiernie dłużyć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Inwazja i siła amerykańskiej produkcji jest niesamowita. Pozwala wtłaczać do globalnego odbioru każdy,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones