Recenzja filmu

King Kong (2005)
Peter Jackson
Naomi Watts
Jack Black

Popcorn movie of the millenium

Po sukcesie trylogii <b>"Władca Pierścieni"</b>, która z <a href="http://peter.jackson.filmweb.pl/Peter,Jackson,%28I%29,filmografia,Person,id=11606" class="n">Petera Jacksona</a> uczyniła nie
Po sukcesie trylogii "Władca Pierścieni", która z Petera Jacksona uczyniła nie tylko jednego z najpopularniejszych reżyserów na świecie, ale również jednego z najbogatszych Nowozelandczyków, artysta postanowił zmierzyć się z kolejną legendą. Za 207 milionów dolarów zrealizował nową, trwającą ponad 3 godziny wersję klasycznego "King Konga" z 1933 roku po raz kolejny udowadniając, że jest prawdziwym mistrzem superprodukcji. Jego najnowszy film zachwyca nie tylko niesamowitymi efektami specjalnymi, ale również ciekawą i pełną emocji historią. Pomysłodawcą opowieści o "King Kongu" jest Merian C. Cooper - aktor, scenarzysta, reżyser i producent, którego wypełnione przygodami życie mogłoby stać się podstawą pasjonującego filmu. W czasie I Wojny Światowej pełnił służbę jako pilot bombowca a w 1919 roku przybył do Polski, gdzie jako członek 7. Lotniczej Eskadry Myśliwskiej im. T. Kościuszki walczył z bolszewikami. W Polsce Cooper wdał się również w krótki romans, którego owocem był Maciej Słomczyński - wybitny tłumacz dzieł Szekspira i Joyce'a, oraz autor poczytnych kryminałów publikowanych pod pseudonimem Joe Alex. Do świata filmu Merian C. Cooper trafił w połowie lat 20. Wraz z Ernestem B. Schoedsackiem zajął się produkcją dokumentów opowiadających o życiu irańskich nomadów ("Grass") czy mieszkańców syjamskiej, których spokojna egzystencja zostaje zakłócona pojawieniem się słoni ("Chang: A Drama of the Wilderness"). Zapewne pod wpływem egzotycznych przeżyć reżyserowi pewnej nocy przyśniła się gigantyczna małpa niszcząca Nowy Jork. Ta wizja zainspirowała go do napisania scenariusza "King Konga" - filmu, który wyreżyserował oczywiście we współpracy z Ernestem B. Schoedsackiem. Opowieść o gigantycznej małpie zakochanej w pięknej aktorce podbiła serca widzów na całym świecie. Mimo Wielkiego Kryzysu pod kinami pokazującymi "King Konga" ustawiały się olbrzymie kolejki widzów, którzy skłonni byli zapłacić za bilet i choć na kilkadziesiąt minut dać się porwać niesamowitej przygodzie a tym samym zapomnieć o wszechobecnych biedzie i głodzie. W rezultacie film bił kolejne rekordy box office ostatecznie stając się jedną z najbardziej dochodowych produkcji lat 30. Jeszcze w 1933 roku powstała kontynuacja obrazu zatytułowana "Syn King Konga". Obraz, co prawda nie dorównywał oryginałowi, ale również sprzedawał się nieźle. Do pomysłu Coopera po kilkudziesięciu latach powrócił w 1976 roku John Guillermin przedstawiając nową, uwspółcześnioną wersję filmu. Osadzenie akcji w czasach współczesnych oraz doskonałe, jak na owe czasy, efekty specjalne sprawiły, że tytuł został dobrze przyjęty przez widzów, ale też szybko przez nich zapomniany. Dziś "King Kong" AD 1976 pamiętany jest głównie jako obraz, w którym na dużym ekranie zadebiutowała Jessica Lange. Peter Jackson, od lat oddany fan produkcji Coopera, zrealizował swój remake w sposób bardzo bliski oryginalnemu scenariuszowi. Akcja filmu została osadzona w roku 1933 w czasach Wielkiego Kryzysu. Prowodyrem wszystkich wydarzeń jest ambitny i spragniony sławy producent filmowy Carl Denham a kobietą, która zdobyła serce bestii piękna aktorka Ann Darrow. Oczywiście nie zabrakło również dzielnego Jacka Driscolla. Ten jednak przeszedł niewielką metamorfozę. Z pierwszego oficera na statku "Venture" w wersji z roku 1933 stał się wrażliwym i utalentowanym dramaturgiem. W stosunku do oryginału Peter Jackson znacznie rozbudował i rozwinął całą historię. Postaci drugoplanowe, w tym również spora część załogi statku, na którym bohaterowie przybywają na Wyspę Czaszki, teraz odgrywają znaczącą rolę w fabule. Dzięki temu widz przywiązuje się do nich i w konsekwencji przejmuje ich późniejszym losem. Dla fanów oryginalnego "King Konga" Jackson zostawił w remake'u kilka smaczków, których wyłapywanie będzie dla prawdziwych kinomaniaków prawdziwą frajdą. Otwierające film napisy wizualnie nawiązują do napisów początkowych filmu z 1933 roku. Po nich następuje kilkuminutowe wprowadzenie w czasie którego poznajemy rzeczywistość Wielkiego Kryzysu. "King Kong" Meriana C. Coopera z kolei rozpoczynał się trzyminutowym interludium. W innej scenie Carl Denham zastanawiając się nad obsadzeniem głównej roli kobiecej w swoim filmie żałuje, ze Fay kręci dla RKO z Cooperem i nie może wystąpić u niego. Oczywiście ma na myśli Fay Wray, gwiazdę "King Konga", która właśnie w 1933 roku wystąpiła u boku Gary'ego Coopera w "One Sunday Afternoon". Ponadto w kilku miejscach Peter Jackson cytuje wręcz niektóre sceny znane z oryginalnego obrazu jak również fragmenty dialogów, łącznie z otwierającą pierwowzór arabską sentencją. Nowa wersja jest nie tylko dłuższa, ale i brutalniejsza. W ostatecznej wersji filmu z 1933 nie znalazła się legendarna scena przedstawiająca marynarzy atakowanych i pożeranych przez gigantyczne pająki. Merian C. Cooper twierdził, że była ona niepotrzebna i tylko spowalniała narrację, w rzeczywistości jednak na pokazie testowym kilku widzów, na widok pająka odgryzającego głowę jednemu z bohaterów, zwyczajnie wyszło z kina. Peter Jackson nie miał podobnych skrupułów. Aczkolwiek nowy "King Kong" jako przeznaczony dla widzów od lat 12 nie obfituje w krwawe sceny to jednak nie zabrakło w filmie ujęć, w których bohaterowie giną nie tylko z rąk Konga, ale również pod nogami olbrzymich dinozaurów, w paszczach T-Rexów oraz w wyniku ataku gigantycznych robali. Trzeba przyznać, że na ekranie dzieje się naprawdę dużo. Dysponując budżetem w wysokości 207 milionów dolarów i jednymi z najlepszych na świecie specjalistów od efektów specjalnych Jackson stworzył widowisko, które choć nie przełomowe, potrafi przykuć naszą uwagę na długie godziny. Akcja powoli nabiera rozpędu. Pierwszych kilkadziesiąt minut Jackson wykorzystał na wprowadzenie i przedstawienie głównych bohaterów dramatu, jak również realiów, w których przyszło im żyć. Jednak z chwilą, kiedy Denham, Driscoll i Darrow przybywają na Wyspę Czaszki wydarzenia nabierają zawrotnego wręcz tempa. Pojawia się Kong a wraz z nim zaludniające wyspę prehistoryczne i olbrzymie bestie, z którymi w spektakularnych scenach zmierzą się zarówno ludzie jak i gigantyczna małpa. W finale główni bohaterowie dramatu po raz ostatni spotkają się ze sobą na ulicach Nowego Jorku. I choć w kilku miejscach przeszkadzała mi zbyt chaotyczna praca kamery zwyczajnie utrudniająca śledzenie wydarzeń pokazywanych na ekranie, to jednak muszę uczciwie przyznać, że owe sekwencje robią wrażenie. Cyfrowe efekty specjalne pozwoliły Jacksonowi nie tylko na wykreowanie spektakularnych scen akcji, ale również wiarygodnego przedstawienia samego Konga. W nowej wersji gigantyczna małpa została obdarzona mimiką, gestami i zachowaniami, które doskonale oddają jej uczucia czyniąc z niej istotę wobec, której żaden widz nie pozostanie obojętny. Superprodukcje typu "King Kong" z reguły zdobywają popularność dzięki doskonałym efektom specjalnym a nie kreacjom aktorskim. W tym przypadku jest jednak inaczej. Nowy film Petera Jacksona obfituje bowiem w kilka ról zasługujących a uwagę. Pierwszą z nich jest kreacja uwielbianego przeze mnie Jacka Blacka. Popularny komik tym razem w brawurowy sposób wcielił się w postać szalonego, egoistycznego i gotowego na wszystko producenta filmowego Carla Denhama. Zwróćcie uwagę również na Andy'ego Serkisa. Brytyjskiego aktora, którego ruchy pomogły specjalistom od animacji w wiarygodny sposób odtworzyć ruchy gigantycznej małpy, zobaczyć możemy na ekranie również w roli okrętowego kucharza Flejtucha - bohatera do złudzenia przypominającego innego znanego żeglarza... Popeye'a. Do potężnej garści pochwał muszę jednak dolać łyżkę dziegciu. Mimo sprawnej reżyserii, doskonałych efektów specjalnych i spektakularnych scen akcji "King Kong" miejscami zwyczajnie się dłuży. Jackson w kilku miejscach delikatnie przesadził rozbudowując niepotrzebnie niektóre sceny bądź wprowadzając sekwencje, które co prawda ładnie wyglądały, ale nie miały większego znaczenia dla fabuły. Najlepszym przykładem jest poprzedzająca finał scena w parku. Sama w sobie bardzo ładna i zabawna, ale jednocześnie nie informująca nas o niczym nowym. Sekwencja ta bowiem po raz kolejny pokazuje nam unikalną więź jaka wytworzyła się pomiędzy małpą i Ann, więź, której jesteśmy świadomi już od dłuższego czasu. I choć nie mogę powiedzieć, żebym nudził się na projekcji, to jednak w kilku momentach miałem wrażenie, że reżyser to i owo przeciągnął ponad miarę. Powyższa refleksja nie powinna, broń Boże, zniechęcić was do wycieczki do kina. "King Kong" to doskonałe kino rozrywkowe dla widzów praktycznie w każdym wieku. Popcorn movie of the millenium - nazwał film jeden z amerykańskich krytyków i jest to chyba jedna z najtrafniejszych opinii na temat obrazu. Jeśli w przedświątecznej gorączce macie ochotę na "chwileczkę zapomnienia" najnowsza superprodukcja Petera Jacksona Wam ją zapewni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Peter Jackson nie jest dla mnie jednym z moich ulubionych reżyserów tylko dlatego, że nakręcił... czytaj więcej
Tak, Peter Jackson spełnił swoje zadanie tak, jak potrafił najlepiej. Jego Kong jest i efektowny, i... czytaj więcej
"King Konga" z 1933 roku polubiłem już jako dziecko. Mimo że obraz ten jest już trochę przestarzały,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones