Recenzja filmu

Osobliwy dom Pani Peregrine (2016)
Tim Burton
Leszek Zduń
Asa Butterfield
Eva Green

Power Strangers

Burton stworzył filmowy hołd dla samego siebie: połączył ulubione motywy, stworzył wyjątkowo piękne, posępne scenografie, za kamerą postawił Brunona Delbonnela czyli speca od magicznych filmowych
Historia Hollywood pełna jest opowieści o reżyserach-nieszczęśnikach, którzy dla realizacji wymarzonego filmu podpisywali z wielkimi studiami umowy na kilka kolejnych obrazów, by później spłacać trybut wobec producentów, rozmieniając na drobne swój talent i renomę.


Oglądając ostatnie filmy Tima Burtona, można dojść do wniosku, że Amerykanin dołączył do grona owych nieszczęśników. "Osobliwy dom Pani Peregrine", adaptacja popularnej powieści Ransoma Riggsa, to Burtonowski koktajl, do którego reżyser wrzucił wszystko, co lubi najbardziej – makabrę i groteskę, gotycki sztafaż, dowcip i grozę. Koktail, w którym mnóstwo jest składników, ale który nie został odpowiednio wymieszany, bo reżyserowi zabrakło na to energii i czasu. "Osobliwy dom…" okazuje się bowiem filmem bardzo nierównym – z przydługą ekspozycją i fenomenalną sekwencją finałową, z dużą ilością mroku, ale i słabych żartów.

Historię małoletnich X-Menów, dzieciaków obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami, Burton rozpiął na planie inicjacyjnej opowieści o miłości i dorastaniu. Jej bohaterem jest nastoletni Jake (Asa Butterfield), który po śmierci dziadka jedzie do Walii, by tam odkryć prawdę o przeszłości nestora rodu. Na miejscu obok nierozgarniętych miejscowych dresiarzy spotka bandę dzieciaków obdarzonych supermocami oraz piękną panią Peregrine (dowcipna Eva Green) sprawującą pieczę nad całą tą bandą. By ocalić ich wszystkich przed mrocznym Barronem (Samuel L. Jackson), wkrótce Jake będzie musiał stanąć do walki z siłami zła.     

Mimo że fabuła "Osobliwego domu…" przypomina klasyczną familijna opowieść o młodym bohaterze, nie jest to z pewnością film dla każdego. Właściwie trudno zgadnąć, dla kogo jest ta historia: dorosłych widzów odstraszy infantylnością i przewidywalną fabułą, dla dzieci okaże się nazbyt okrutna. Bo choć nie leje się tu krew, Burton nie szczędzi swej publice makabrycznych scen z wyjadaniem gałek ocznych na czele.


Ale nie to jest największym mankamentem "Osobliwego domu…" . Film Burtona sprawia wrażenie pękniętego, zupełnie, jakby jego początek i koniec stworzyli dwaj różni twórcy. Trwające około czterdziestu minut sekwencje ekspozycji ciągną się w nieskończoność. Nie dość, że akcja filmu zawiązuje się bardzo wolno, to jeszcze Burton pozwala sobie na telenowelową inscenizację (choćby w kuriozalnej scenie rozmowy Jake’a z ojcem) i zasłania się tanimi efektami (aura tajemnicy jest głównie zasługą maszyn do wytwarzania mgły). Na szczęście w drugiej części filmu autor "Soku z Żuka" wraca do formy, jego opowieść nabiera tempa, a ostatnia sekwencja ze sceną walki na ośnieżonym molo to już popis inscenizacyjnej wirtuozerii.

"Osobliwy dom…" dużo lepiej sprawdza się jako przygodowy horror niż czarna komedia – udanych żartów jest tu zaskakująco mało, a jedynym źródłem dowcipu jest postać małej dziewczynki o nadludzkiej sile. Niewiele, jak na twórcę, który wielokrotnie udowadniał, że jest mistrzem makabrycznego humoru.

Bo Burton stworzył filmowy hołd dla samego siebie: połączył ulubione motywy, stworzył wyjątkowo piękne, posępne scenografie, za kamerą postawił Brunona Delbonnela czyli speca od magicznych filmowych światów, a przed nią - duże gwiazdy: Evę Green, Judi Dench czy Samuela L. Jacksona (w polskiej wersji dubbingowanej zagranego znakomicie przez Krzysztofa Stelmaszyka). Zabrakło mu jedynie cierpliwości, by nadać swojej historii odpowiedni rytm, i odpowiedzieć sobie na pytanie, dla kogo tak właściwie kręci "Osobliwy dom…".
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Osobliwy dom Pani Peregrine" to jedna z najgorętszych premier tegorocznej jesieni. Adaptacja zwariowanej... czytaj więcej
Mimo upływu lat odbiorcy tekstów kultury nadal nie potrafią dostrzec wyraźnie naznaczonej granicy między... czytaj więcej
I oto powraca nasz ukochany Burton, po raz kolejny nietknięty wpływom o powtarzalności. Jego uczucie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones