Recenzja filmu

Riddick (2013)
David Twohy
Vin Diesel
Jordi Mollà

Powrót do korzeni

Po porażce, jaką był film "Kroniki Riddicka", jego reżyser David Twohy wyraźnie spuścił z tonu. Zostawił projekt na kilka lat, przemyślał parę spraw i doszedł do wniosku, że trzeba, powtarzając
Po porażce, jaką był film "Kroniki Riddicka", jego reżyser David Twohy wyraźnie spuścił z tonu. Zostawił projekt na kilka lat, przemyślał parę spraw i doszedł do wniosku, że trzeba, powtarzając za jego bohaterem, "wyzerować zegar". I bardzo dobrze, że tak zrobił, ponieważ jego "Riddick" to powrót do udanego pierwowzoru, jakim był "Pitch Black".



Mija 5 lat. Richard B. Riddick (Vin Diesel) jest Lordem Marshalem Nekromongerów, jednak coraz częściej myśli o swoim prawdziwym domu – Furii. Vaako (Karl Urban), w zamian za tron, obiecuje go tam zabrać, jednak zamiast na Furię były skazaniec trafia na nieznaną planetę, gdzie też zostaje zdradzony i porzucony. Osamotniony, ranny i uznany za zmarłego, Riddick musi po raz kolejny zacząć żyć od nowa. Po jakimś czasie dociera jednak do niego, że jego nowy dom nie jest całkiem bezpieczny – kiedy na horyzoncie pokazują się burzowe chmury, wraz z nimi na powierzchni planety pojawiają się krwiożercze bestie. Sprytny zabójca wpada na pomysł jak uciec z pułapki – wzywa dwa statki łowców nagród, którzy szybko wpadają w jego sidła. Teraz będą musieli zdecydować, czy zacząć współpracować z nim czy dać się zabić. A czas ucieka.


"Riddick" budową bardzo przypomina pierwszą część. Tak jak w "Pitch Black", mamy tu ograniczoną przestrzeń i obsadę, zaś postać głównego zabójcy jest faktycznie przerażająca. Jedyną różnicą jest to, że tu bać się należy nie ciemności, a wilgoci.

Ten powrót do przeszłości wychodzi filmowi jedynie na dobre. Nareszcie widzimy Riddicka takim, jakim był w pierwszej odsłonie: sprytny, niebezpieczny i zabójczo skuteczny. Już pierwszej nocy po przybyciu łowców, przyczynia się do śmierci trójki z nich i nawet się przy tym nie męczy, za to świetnie się bawi strachem swych ofiar. Toczy z nimi wojnę psychologiczną, z łatwością odkrywając ich słabości: głupotę i pychę i wykorzystując je przeciwko nim. 



Fajne jest też to, że reżyser dał Riddickowi partnera w postaci hienopodobnego psa. Ich wspólne sceny wywołują uśmiech na twarzy widza i ujawniają, że Riddick ma jednak coś z wrażliwego człowieka i stać go na przywiązanie do drugiej istoty. I wychodzi to dużo bardziej przekonująco niż w poprzedniej części. A za uszy "Bingo Dongo" to ja daję dodatkową gwiazdkę. 



Diesel też wyraźnie czuje się tutaj lepiej. Nie musi rozmieniać się na drobne, a całkowicie skupia się na tym co najistotniejsze, czyli ucieczce z miejsca zagrożenia zanim będzie za późno.

Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to nie do końca się jednak udali. Pomimo że to łowcy nagród, cechuje ich przede wszystkim niewyobrażalna głupota i nieporadność. To z jaką łatwością Riddick ich zabija, sprawia, że zaczyna się sobie zadawać pytanie, czemu ktoś już wcześniej ich nie załatwił. Santana (Jordi Mollà) przechwala się skrzynką, do której wsadzi odciętą głowę Riddicka, a w ostatecznym rozrachunku okaże się nieporadny jak dziecko i to jego załoga staje się łupem dla zabójcy. Jones senior (Matt Nable) tylko na początku zdaje się panować nad sytuacją, ale kiedy przychodzi co do czego, również nie zabłyśnie, a do głosu zacznie dochodzić rozpacz po śmierci syna-ćpuna, którego nawet nie znał. Jego zastępczyni – Dahl (Katee Sackhoff) jest przede wszystkim wulgarna i agresywna. Ale pamiętajmy, że film nie miał się skupiać na nich, bo ich cel jest jeden – albo zginąć, albo zjednoczyć się z wrogiem na jego warunkach. Trzeciej opcji po prostu nie ma.


Kolejnym minusem jest przydługi początek. Przez pierwsze dwadzieścia minut jesteśmy zmuszeni do oglądania jak Riddick liże się z ran lub dostosowuje się do życia na obcym terenie. I przez ten czas widz się zwyczajnie nudzi. Komentarze bohatera pojawiają się tylko przed i po pokazanych scenach. Dopiero później akcja przyspiesza, a my możemy nareszcie odetchnąć z ulgi, że jednak wydanie pieniędzy nie okazało się pomyłką i pozostaje tylko z przyjemnością patrzeć na poczynania dwóch ekip, próbujących złapać człowieka, na którym kajdany, kraty, a nawet grożenie śmiercią nie robią najmniejszego wrażenia.


Bardzo mnie cieszy to, że Twohy wyciągnął odpowiednie wnioski po poprzedniej części i dał nam takiego Riddicka, jakiego polubiła publiczność. Zakończenie wskazuje wyraźnie, że nie była to ostatnia część przygód super zabójcy. Mam nadzieję, że reżyser pozostanie wierny takiej wersji, jaką zaserwował nam w "Riddicku", a nie w "Kronikach". Będę oczekiwała nowego filmu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Riddick to niewątpliwa wizytówka Vina Diesela. Zanim powszechnie znany gwiazdor kina akcji młodszego... czytaj więcej
Film "Pitch Black" stał się swego czasu istną trampoliną do sławy dla niezbyt znanego wówczas Vina... czytaj więcej
"Riddick" gwarantuje dwie rzeczy. Po pierwsze dowodzi, że Will Smith, wypowiadając w "1000 lat po Ziemi"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones