Recenzja filmu

Nice Guys. Równi goście (2016)
Shane Black
Russell Crowe
Ryan Gosling

Przyjemniaczki

Sensacyjna intryga ma oczywiście kilka pięter, w związku z czym publiczność nie raz będzie musiała zrewidować swoją wiedzę na temat tego, co zobaczyła na ekranie. Trenowany przez partnerów słowny
Gdy w latach 90. agent Shane'a Blacka wysyłał do szefów wytwórni nowy scenariusz swojego podopiecznego, zawsze dołączał do przesyłki karteczkę z wiadomością: Masz czas na złożenie oferty do końca dnia. Potem wypadasz z gry. Tuzy odwoływały więc wszystkie spotkania i porzucały ledwie napoczęty lunch, aby jak najszybciej przystąpić do lektury tekstu spod pióra najlepiej opłacanego autora w Hollywood. Od tamtej pory w przemyśle filmowym zaszły spore zmiany, czego dowodzi choćby fakt, że "Równi goście" czekali na realizację blisko półtorej dekady. Black całował kolejne złote klamki, szukając chętnych na sfinansowanie kryminału z kategorią wiekową R, niebędącego w dodatku sequelem, prequelem, rebootem ani spin-offem dochodowej serii. Darujmy sobie jednak lament nad asekuranctwem wielkich studiów. Zmierzający wreszcie do kin "Goście" są dokładnie takim filmem, jakiego można było oczekiwać od twórcy "Zabójczej broni" i "Ostatniego skauta": wciągającą kumpelską komedią sensacyjną napędzaną przez błyskotliwe dialogi oraz chemię między parą głównych bohaterów.


Jackson Healy (Russell Crowe) i Holland March (Ryan Gosling) nie wydają się równymi gośćmi. Pierwszy zarabia na czynsz jako łamignat do wynajęcia. Drugi jest ofermowatym prywatnym detektywem żerującym na naiwności emerytek. Pierwszy to niepijący alkoholik z twardym sercem i ciężką ręką. Drugi boi się własnego cienia i upija się do nieprzytomności przy każdej nadarzającej okazji. Zrządzenie losu sprawi, że ci dwaj nieprzepadający za sobą nieudacznicy okażą się ostatnimi sprawiedliwymi w mieście upadłych aniołów. Próbując rozwiązać zagadkę zaginięcia córki pewnej wpływowej urzędniczki, bohaterowie zajdą za skórę mafii i skorumpowanym oficjelom.

Ekranowe dochodzenie wiedzie przez terytorium dobrze znane miłośnikom noir: willę producenta pornosów, będący scenerią gangsterskich porachunków luksusowy hotel, a także wyszynk z pyskatym barmanem za kontuarem. Są lata 70. Powietrze gęstnieje od smogu, muzyka disco rozpala upstrzone brokatem parkiety, show-biznes brata się z branżą XXX, a młodociani radykałowie próbują zburzyć zastany porządek. Podczas gdy Ameryka żegna się z niewinnością, Hollywood rozmienia się na drobne, o czym świadczą uliczne billboardy reklamujące wyłącznie kontynuacje kasowych hitów ("Szczęki 2", "Port lotniczy '77"). Podróżując do przeszłości, Black z powodzeniem przyrządza aż trzy pieczenie na jednym ogniu. Bawi się obciachową estetyką minionej epoki, składa hołd filmom odpowiedzialnym za ukształtowanie jego twórczej wrażliwości ("Brudny Harry", "Chinatown", "Foxy Brown"), wreszcie – zupełnie poważnie – pyta o korzenie gospodarczego kryzysu, który do dziś odbija się USA czkawką.

   

Sensacyjna intryga ma oczywiście kilka pięter, w związku z czym publiczność nie raz będzie musiała zrewidować swoją wiedzę na temat tego, co zobaczyła na ekranie. Trenowany przez partnerów słowny ping pong dostarcza równie dużo frajdy co zainscenizowane z polotem, łączące slapstick z groteskową przemocą sceny akcji, zaś przebojowy soundtrack (Kool & the Gang, Earth, Wind & Fire, Al Green) z miejsca wpada w ucho. Brak porządnego czarnego charakteru wynagradzają z nawiązką Crowe oraz ujawniający niespodziewane pokłady talentu komicznego Gosling. To duet na miarę Gibsona i Glovera z "Zabójczej broni": odpowiednio skontrastowany, będący dowodem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Gwiazdy dzielnie wspiera przed kamerą Angourie Rice jako rezolutna córka Marcha, która pełni rolę głosu sumienia tytułowych bohaterów. Prowadzone przez tę trójkę śledztwo może być początkiem zarówno pięknej przyjaźni, jak i nowego kultowego cyklu. Bądźcie równymi gośćmi i dorzućcie się do box office'u. 
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Shane Black zadebiutował w Hollywood w wieku zaledwie 26 lat, dostarczając wytwórni Warner Bros.... czytaj więcej