Recenzja filmu

De Palma (2015)
Noah Baumbach
Jake Paltrow
Brian De Palma

Spowiedź mistrza

Dokument Jake'a Paltrowa i Noaha Baumbacha to przykład na to, jak za małe pieniądze nakręcić duży film. Para filmowców posadziła przed kamerą swojego idola i pozwoliła mu mówić. Trwająca
Spośród wielu zabawnych historii zasłyszanych w "De Palmie" najbardziej lubię chyba tę o kulisach powstania "Życia Carlita". Jak zapewne pamiętacie, grający tytułową rolę Al Pacino  nosił w filmie długi skórzany płaszcz. W trakcie zdjęć Nowy Jork zalała jednak wiosenna fala upałów, przez co stylowy przyodziewek zamienił się w łaźnię parową. Pewnego wieczoru, gdy znany z perfekcjonizmu De Palma przedłużał zdjęcia w wagonie metra, wycieńczony Pacino niespodziewanie zniknął z planu. Kiedy reżyser zapytał jednego ze współpracowników, co się stało z aktorem, w odpowiedzi usłyszał: Al złapał pociąg do domu. Czy autor "Sióstr" przejął się ucieczką swojej gwiazdy? Z pewnością nie bardziej niż wtedy, gdy musiał negocjować z Seanem Connerym jego powrót na plan "Nietykalnych" albo pilnował Orsona Wellesa, by ten uczył się na pamięć dialogów w "Spytaj swojego królika".  Już od debiutu kryzys był naturalnym środowiskiem Briana De Palmy – wytrawnego stylisty, mistrza kina gatunkowego, który zamiast Oscara doczekał się pięciu nominacji do Złotej Maliny (w tym za kultowego dzisiaj "Człowieka z blizną").

Dokument Jake'a Paltrowa i Noaha Baumbacha to przykład na to, jak za małe pieniądze nakręcić duży film. Para filmowców posadziła przed kamerą swojego idola i pozwoliła mu mówić. Trwająca blisko dwie godziny, ułożona chronologicznie wypowiedź wzbogacona jest o fragmenty filmów i materiały archiwalne. Niby niewiele, a jednak "De Palmę" ogląda się jednym tchem. To opowieść o pasji i męce tworzenia, karierze będącej nieustanną sinusoidą sukcesów i klęsk, wreszcie o przekleństwie starości. To historia Hollywood zawłaszczonego w latach 80. przez bezdusznych księgowych, a także wspomnienie przyjaźni łączącej piątkę niepokornych brodaczy, którzy w latach 70. odmienili oblicze Fabryki Snów: De Palmy, Spielberga, Scorsesego, Lucasa i Coppoli. Panowie pracowali wspólnie nad scenariuszami, radzili się w doborach obsady, a gdy zaszła taka potrzeba, przybywali z odsieczą na plany zdjęciowe kolegów. Tak jak Spielberg, który  dołożył cegiełkę do krwawego finału "Człowieka z blizną".

Sukces dokumentu to przede wszystkim zasługa jego bohatera. De Palma jest nie tylko wspaniałym gawędziarzem, ale i niewyczerpanym źródłem anegdot. Dojrzały wiek pozwala mu z dystansem i humorem spojrzeć na swoją twórczość: oddzielić arcydzieła ("Carrie", "Nietykalni") od niewypałów ("Fajerwerki próżności", "Misja na Marsa"), ustosunkować się do błędnych decyzji artystycznych. Film Paltrowa i Baumbacha staje się dla niego zarazem formą spowiedzi, jak i wyznania wiary w kino. Daj Boże X muzie więcej takich wyznawców.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones