Under Jolly Roger

Wszyscy, którzy mieli przyjemność/okazję (niepotrzebne skreślić) czytać moją recenzję animowanej <b>"<a href="fbinfo.xml?aa=32254" class="text">Planety skarbów</a>"</b>, wiedzą, że jestem fanem
Wszyscy, którzy mieli przyjemność/okazję (niepotrzebne skreślić) czytać moją recenzję animowanej "Planety skarbów", wiedzą, że jestem fanem pirackich filmów. Ze zrozumiałych zatem powodów na premierę "Piratów z Karaibów" - najnowszej superprodukcji Jerry'ego Bruckheimera - czekałem z dużą niecierpliwością. Co prawda sam fakt realizacji filmu inspirowanego jedną z atrakcji Disneylandu budził we mnie pewne obawy, ale nazwiska osób zaangażowanych w projekt dawały nadzieję na powstanie solidnej produkcji przygodowej. I rzeczywiście. "Piraci z Karaibów" to bowiem wspaniała mieszanka przygody, humoru i efektów specjalnych, która powinna spodobać się większości widzów. Akcja filmu dzieje się w XVIII w. na Karaibach. Will Turner - uczeń kowala - jest zakochany (nie bez wzajemności) w pięknej Elizabeth Swann - córce gubernatora. Niestety, zanim będzie miał okazję wyznać jej swą miłość, Elizabeth zostanie porwana przez złowrogiego kapitana Barbossę dowodzącego owianego złą sprawą statku "Czarna Perła". Will wspólnie z piratem - Jackiem Sparrowem - wyruszają na ratunek dziewczynie. Zadanie, jakie ich czeka, nie będzie jednak łatwe. Nad załogą "Czarnej perły" wisi bowiem klątwa, która sprawia, że w świetle księżyca marynarze przekształcają się w armię żywych szkieletów, a co gorsza - stają się nieśmiertelni. "Piraci z Karaibów" mają wszystko, co powinien zawierać przygodowy film opowiadający o morskich rozbójnikach: wspaniałe pojedynki na broń białą, sceny morskich bitew, tajemniczą wyspę z pirackim skarbem (jak również wyspę bezludną), statek widmo, wątek miłosny i niezapomnianych bohaterów (jedyne, czego zabrakło, to drewnianej nogi i przepaski na oko - nie udało mi się ich wypatrzyć). Wszystkie te elementy tworzą wspaniałą mieszankę, która wciąga widza do tego stopnia, że 143 minuty projekcji mijają w mgnieniu oka. Czy mogło być jednak inaczej, jeśli produkcję nadzorował Jerry Bruckheimer - człowiek nazywany "Królem Midasem Hollywood", ponieważ filmy, przy których pracuje stają się z reguły kasowymi sukcesami? Bruckheimer dopilnował, żeby przy realizacji "Piratów" udział wzięli najlepsi rzemieślnicy Hollywood. Za kamerą stanął Gore Verbinsky - doświadczony twórca reklamówek, a także autor dobrze przyjętego "The Ring". Scenariusz do filmu napisali Ted Elliott i Terry Rossio, którzy na swoim koncie mają m.in. "Shreka" i "Maskę Zorro", a główne role zagrali popularni, ale i dobrzy aktorzy: Johnny Depp, Orlando Bloom, Geoffrey Rush i Keira Knightley. W efekcie ich pracy powstało niesamowite widowisko, któremu daleko do dzieła sztuki, ale które wspaniale się ogląda. Pochwały należą się Verbinskiemu, któremu udało się sprawnie wyreżyserować całość. Co prawda niekiedy wydaje się, iż autor zapomniał chyba, że realizuje film, a nie reklamówkę i szybki montaż wprowadza niepotrzebny chaos na ekranie (atak na Port Royal, pojedynek na wozie w warsztacie kowala), ale ogólnie jest nieźle. Również Elliott i Rossio, udowodnili swoją klasę, zręcznie wykorzystując wątek piratów-szkieletów ze wspomnianej już atrakcji Disneylandu do stworzenia ciekawej fabuły łączącej w sobie elementy fantastyczne, przygodowe i komediowe. Jednak na największe brawa zasługują odtwórcy głównych ról z Johnny Deppem na czele. Postać kapitana Jacka Sparrowa, w którą wcielił się aktor, jest najjaśniejszą gwiazdą filmu. Poruszający się kołyszącym krokiem, sprawiający wrażenie jakby za długo przebywał na słońcu, czy też wypił zbyt wiele rumu pirat "kradnie" każdą prawie scenę "Piratów". Dorównuje mu jedynie Geoffrey Rush - odtwórca roli przeklętego kapitana Barbossy. Rush, którego ostatnio mogliśmy oglądać "łagodnych" rolach ("Frida", "Krawiec z Panamy") tym razem gra postać złą do szpiku kości, bezwzględną, która nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel. I co najważniejsze jest w tej roli niezwykle wiarygodny. Nie będę krył, że "Piraci z Karaibów" podbili moje serce. Wreszcie doczekałem się letniego filmu, do którego trudno się przyczepić i który nie zawiódł moich oczekiwań. Polecam gorąco. PS. Jeżeli podobnie jak ja jesteście fanami stareńkiej gierki "The Secret of Monkey Island" możecie na film iść "w ciemno". Na pewno się nie zawiedziecie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino korsarskie czy, jak kto woli, pirackie, już dawno straciło ze swojego animuszu. Czasy "Karmazynowego... czytaj więcej
Pierwszych "Piratów z Karaibów" obejrzałem kilkakrotnie, za każdym razem z niekłamaną przyjemnością.... czytaj więcej
Huczna, amerykańska superprodukcja, "Piraci z Karaibów", dzisiaj znana jest już niemal każdemu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones