Recenzja filmu

Reguły kłamstwa (2006)
Robert Sedláček
Jiří Langmajer
David Švehlík

W nałogu życia

Film Roberta Sedlacka idzie na przekór stereotypowemu wyobrażeniu o czeskim kinie. W miejsce ironiczno - melancholijnej zabawy proponuje kameralny dramat uzależnienia. Od narkotyków, życia czy
Film Roberta Sedlacka idzie na przekór stereotypowemu wyobrażeniu o czeskim kinie. W miejsce ironiczno - melancholijnej zabawy proponuje kameralny dramat uzależnienia. Od narkotyków, życia czy też własnym o nim wyobrażeń. Dwanaście osób z różnych środowisk i o różnych życiowych doświadczeniach. Łączy ich jedno. Wszyscy są uzależnieni od narkotyków, teraz, odizolowani w ośrodku, gdzieś na czeskiej prowincji, próbują wyjść z nałogu. Wspólnotę poznajemy oczami Romana (David Švehlik), nowoprzybyłego kuracjusza. Młodego biznesmena, narkomana i dilera. To on, początkowo nieufny, z czasem coraz bardziej wpływa na relację wewnątrz wspólnoty. Głównie poprzez, najbardziej nośny filmowo wątek, konfliktu z charyzmatycznym Milanem (rewelacyjny Jiři Langmajer). Tych dwóch łączy zagadkowa relacja, która oddziałuje na resztę grupy. "Reguły kłamstwa" mogłyby być spektaklem. Sedlacek świadomie rezygnuje z wszelkich filmowych "ozdobników", zachowując klasyczną jedność czasu, miejsca i akcji. Skupia się na dialogach, relacjach między bohaterami, ich oczekiwaniach, życiowych mirażach, czy tytułowych grach półprawd i półkłamstw. Nie serwuje nam jednak kina terapeutycznego. Nie jest to też kolejny obrazek z cyklu - wychodzenie z uzależnienia. Reżyser nie serwuje nam fizycznych potworności związanych z narkotykowym nałogiem. Poza krótkimi retrospekcjami, które wywołują u bohaterów pracujący z nimi terapeuci, praktycznie nie poznajemy ich wcześniejszego życia. Istotne jest to co znacznie boleśniejsze - powolne rozpoznawanie "reguł kłamstwa" według jakich żyli, i prób ich odrzucenia. Sedlacek nie psychologizuje, nie próbuje tłumaczyć zachowań i reakcji bohaterów. Stawia na zimną obserwację. I dzięki temu wygrywa. Łatwo można by przecież zamknąć wszystko w psychologicznych kliszach i podręcznikowych tłumaczeniach. O bohaterach, mimo, że przebywamy tak blisko, dowiadujemy się w sumie niewiele. W końcówce, niczym w filmie dokumentalnym, dostajemy suchą informację o ich dalszych losach. Bez czułostkowości, bez niepotrzebnych sugestii. Dystans wzmacniają jeszcze stalowo - zimne zdjęcia Petra Koblovskiego. Bohaterowie, podczas codziennej sesji, opowiadają o sobie, o swoich lekach, obawach, próbując przebić się do samych siebie. Jednak to co istotne, rozgrywa się u Sedlacka poza salą spotkań, kiedy nie ma wsparcia terapeutów. Aluzyjne rozmowy, tłumiona agresja i frustracja. Statyczny, wyciszony dramat, ogląda się w napięciu niczym najlepszy thriller. Jedyne co można zarzucić reżyserowi to pewną niesymetryczność. Konstruując dramat w oparciu tylko i wyłącznie o relacje między postaciami, czasami zatraca proporcje. Postaci głównych antagonistów, Romana i Milana, dopracowane są tak mocno, że momentami przesłaniają resztę bohaterów. Zwłaszcza postaci kobiece wypadają blado w obliczu "samczego" konfliktu, co jest dużym niedopatrzeniem, szczególnie, że relacja miłosna Milana, z jedną z kuracjuszek, jest istotnym wątkiem filmu. "Reguły Kłamstwa" nie powinny przejść niezauważone. Robert Sedlacek, swoim filmem, robi dla wyobrażeń (zwłaszcza w Polsce) o czeskim kinie, to co parę lat temu Joachim Topol zrobił dla literatury. Obala stereotyp zdystansowanego, zawsze ironicznie nastawionego Czecha, który niczego nie traktuje do końca poważnie i zawsze zachowuje, melancholijną, co prawda, ale jednak pogodę ducha. Pokazuje mniej eksportową i brzydszą twarz czeskiego kina, warto przyjrzeć jej się uważnie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones