Recenzja serialu

Ray Donovan (2013)
Allen Coulter
Greg Yaitanes
Liev Schreiber
Jon Voight

Walk This Ray – Way of Ray Donovan

Pomysłodawczyni, scenarzystka pilotażowego odcinka, a także była producentka wykonawcza serialu Ann Biderman to sześćdziesięciokilkuletnia kreatywna twórczyni filmowa nagrodzona statuetką Emmy w
Wyjście z więzienia po dwudziestu latach odsiadki dla zwyczajnego człowieka wydaje się przejściem z jednego świata do drugiego – to obawa przed nową rzeczywistością i nieodwracalnymi zmianami. Akcja serialu "Ray Donovan" rozpoczyna się w momencie, gdy Mickey Donovan (Jon Voight), który do zwyczajnych ludzi zdecydowanie nie należy, wychodzi na wolność i pełen optymizmu próbuje odzyskać rodzinę: trzech synów (o czwartym potomku dopiero się dowiaduje), synową oraz wnuki, a także ukochaną kobietę – jak się szybko okazuje, nie jest to wcale proste. 
Jednak to tytułowy Ray Donovan (Liev Schreiber) jest pierwszoplanową postacią. Pracuje głównie dla kancelarii prawniczej Goldman & Drexler, zajmując się zamiataniem pod dywan brudów gwiazd i gwiazdeczek Los Angeles. Zajęcie wprawdzie dość ryzykowne, zazwyczaj polegające na łamaniu prawa, stosowaniu szantażu czy dużej dawki przemocy, ale za to bardzo dobrze płatne. Poza tym Ray swoją pracę lubi, szanuje, skrupulatnie wykonuje i w przeciwieństwie do swojej żony Abby (Paula Malcomson), która nie znosi zawodu męża, ani myśli o odejściu. Prywatnie zmaga się z demonami przeszłości: tragiczną śmiercią siostry, beznadziejnym dzieciństwem zapewnionym przez ojca Mickeya – handlarza narkotyków, zaprzepaszczoną przez chorobę Parkinsona karierę bokserską brata Terry’ego (Eddie Marsan), a także pogłębiającym się alkoholizmem drugiego brata Bunchy’ego (Dash Mihok), który jako chłopiec był molestowany przez księdza. Ostatni z wymienionych wątków stanowi jedną z głównych linii fabularnych i towarzyszących rodzinie od lat problemów – dlatego niektórzy jej członkowie próbują wziąć sprawy w swoje ręce.

Podobnie jak Dr Hannibal Lecter w serialu "Hannibal", główny bohater "Raya Donovana" też jest tajemniczy i niełatwo go rozgryźć. Nie da się go zakwalifikować do tych złych albo dobrych. Bo z jednej strony Ray jest głową rodziny, przykładnym mężem, dobrym ojcem, wspaniałomyślnym bratem – w każdej z tych ról sprawdza się doskonale. Z drugiej jednak to człowiek ulegający pokusom w postaci pięknych kobiet, które przyciąga do siebie niczym magnes. Co więcej, potrafi bez skrupułów zabić człowieka. Ta moralna dwuznaczność intryguje, a zarazem przeraża – tak naprawdę nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. Bardzo przypomina Waltera z "Breaking Bad". Obaj są zdolni do ostateczności, stawiają wszystko na jedną kartę i ryzykują życiem po to, by chronić bliskich. Priorytetem zarówno dla Waltera, jak i Raya jest zabezpieczenie finansowe rodziny w razie własnej śmierci, o którą codziennie się ocierają.

Pilotażowy odcinek "Raya Donovana" jest nieco mylący. Serial sprawia wrażenie schematycznej, powielającej znany temat produkcji stacji Showtime,. Widzimy faceta w garniturze od Armaniego z markowym zegarkiem na nadgarstku – taki nieśmiertelny i niepokonany przystojniak, jak Tom Cruise w "Mission Impossible" – który zdradza żonę z młodą, śliczną blondynką. Jednak wiarygodne postacie, autentyczna, choć niecodzienna fabuła, umiejętnie napisany scenariusz (każdy odcinek to trzyaktowa opowieść, będąca stresująco-relaksacyjną mieszanką napięcia i humoru) oraz fascynujące zakończenie sprawiają, że chce się obejrzeć kolejne odcinki. Pomijając mały przestój w połowie pierwszego sezonu, akcja rozwija się stopniowo, a napięcie rośnie z każdą minutą. Wiele scen mrozi krew w żyłach. Nie da się przewidzieć, kto zginie ani co się za chwilę stanie – w tym serialu wszystko uderza niczym grom z jasnego nieba. Sam fakt, iż Ray jest gotów zabić własnego ojca byle tylko ten nie zbliżał się do jego bliskich wywołuje ciarki.

Pomysłodawczyni, scenarzystka pilotażowego odcinka, a także była producentka wykonawcza serialu Ann Biderman to sześćdziesięciokilkuletnia kreatywna twórczyni filmowa nagrodzona statuetką Emmy w 1994 roku za "Nowojorskich gliniarzy". Stworzyła produkcję, która nie epatuje wulgarnością, krwistą przemocą ani seksem – zupełnie inaczej niż w zbudowanej głównie na tych elementach "Grze o tron" – chociaż amerykańskie przekleństwa padają z ust niemalże każdego bohatera właściwie w co trzecim zdaniu (czasem częściej). Wbrew pozorom wiązanka brzydkich słów nie żenuje, a w pewnym momencie odczuwa się nawet ich brak – dzięki nim serial jest oryginalny, wyjątkowy i naturalny. "Ray Donovan" wyróżnia się na tle innych produkcji i szalenie wciąga – w sezonie drugim jeszcze bardziej niż w pierwszym. O nudzie nie ma mowy. Dużą zaletą jest świadomość współczesności – wysoka technologia towarzyszy bohaterom na każdym kroku: iPhone’y, laptopy, nowoczesne zegarki itp. Szkoda, że serial w Polsce jest na razie mało popularny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones