Recenzja filmu

Avengers (2012)
Joss Whedon
Waldemar Modestowicz
Robert Downey Jr.
Chris Evans

Gwiezdne wojny nowego pokolenia

Na filmowe wskrzeszenie jednego z najważniejszych mitów komiksowych fani czekali prawie 50 lat od debiutu Mścicieli na łamach komiksu wydawnictwa Marvel. Gdy na reżysera został wybrany Joss
Na filmowe wskrzeszenie jednego z najważniejszych mitów komiksowych fani czekali prawie 50 lat od debiutu Mścicieli na łamach komiksu wydawnictwa Marvel. Gdy na reżysera został wybrany Joss Whedon, z jednej strony cieszyli się, a z drugiej mogli mieć pewne obawy. Whedon był twórcą dotychczas kojarzonym przede wszystkim z telewizją. Stworzył kultowe dla wielu seriale jak "Buffy: Postrach wampirów" lub "Firefly", a z drugiej strony jest także kojarzony jako wybitny twórca komiksów. Na kinie odcisnął wcześniej swoje piętno wyłącznie jako scenarzysta m.in. przełomowej animacji Pixara "Toy Story" oraz średnio udanego "Obcy: Przebudzenie". Zadanie miał na dodatek utrudnione, gdyż jako scenarzysta musiał połączyć wątki poprzednich pięciu filmów wchodzących w skład Marvel Cinematic Universe.

Szkielet fabuły wydaje się mocno kontekstowy. Ziemia jest zagrożona atakiem obcej cywilizacji i organizacja S.H.I.E.L.D. pod dowództwem Nicka Fury jest zmuszona powołać grupę superbohaterów w celu obrony jej. A nie są to byle jacy bohaterowie. W skład drużyny wchodzą wielkie gwiazdy wydawnictwa Marvel, czyli Iron Man, Hulk, Hawkeye, Czarna Wdowa, Thor oraz najstarszy superbohater Marvela, czyli Kapitan Ameryka. Każdy z nich jest wielkim indywiduum i scenariusz Whedona okraszony rewelacyjnymi liniami dialogowymi co krok to podkreśla. Jest miejsce na zagubionego w nowym świecie Kapitana Amerykę i jak zwykle zakochanego w sobie Tony'ego Starka, czyli Iron Mana. Sam szkielet fabuły rewelacyjnie współgra z rozwijanymi wątkami z poprzednich filmów uniwersum, a także konwencją filmu, która chwilami przywodzi na myśl campowe zaranie dziejów superbohaterskiego mitu komiksowego. Jest miejsce na dużo śmiechu i poważniejsze wątki dotyczące polityki, a fani odnajdą dużo rozpoznawalnych tylko dla siebie smaczków. Widać, że reżyser świetnie się bawił, puszczając raz za razem oczko do widzów czy to jakimś dialogiem lub zobrazowanie pewnej sytuacji. Żaden z bohaterów nie został umniejszony w scenariuszu i w tym tkwi kolejna potęga filmu. Zachowali oni swoją komiksową tożsamość. Często niejednoznaczną. Bohaterowie mimo że zdawałoby się nieskazitelni w istocie tacy nie są, a także główny zły nie jest jednoznacznie "Tym złym". Wybór Lokiego do pierwszego filmu o Mścicielach był strzałem w dziesiątkę moim zdaniem. Nie odwraca on uwagi od głównej osi filmu, czyli samych bohaterów, ale ma okazję na swoje 5 minut. Zazwyczaj na wroga wybiera się kogoś, kto jest silny fizycznie, a w tym przypadku tak nie jest. Loki jest sprytny i wie, że w otwartej walce nie miałby większych szans. Whedon świetnie to wykorzystuje. Pod względem przedstawienia wykorzystania mocy herosów film góruje nad wszystkim, co powstało w gatunku. Są kultowe dla fanów motywy ich wykorzystania, jak chociażby "Hulk Smash" lub Thor kierujący młot ku niebu i sprowadzający w ten sposób moc z piorunów.

Sam klimat filmu przywodzi na myśl najlepsze czasy kina rozrywkowego, czyli Kino Nowej Przygody. Oglądając nową produkcję Marvela, poczułem się znowu jak dziecko pierwszy raz oglądające "Nową nadzieję" lub "Poszukiwaczy zaginionej Arki". Przygoda aż wylewa się z ekranu i po seansie chce się do niego wrócić raz jeszcze i wskoczyć w uniform jednego z herosów. Czegoś takiego nie odczuwałem właśnie od mojego pierwszego kontaktu z klasykami Lucasa i Spielberga. Whedon zresztą jest znany jako wielki fan "Gwiezdnych wojen" i już w swoim serialu Firefly czerpał z nich inspirację. Film jest utrzymany w lekkiej tonacji kojarzonej z tego typu kinem i reżyser nie próbuje nadać gościom w trykotach wielkiej powagi i bardzo dobrze, bo w końcu taki był pierwotny zamysł superbohaterów. Mieli oderwać ludzi od powagi życie codziennego. I tutaj Mściciele wygrywają, że wszystkimi aktualnymi konkurentami w gatunku.

Pora przejść do strony audiowizualnej, która jest ogromnym plusem "Avengers". Finałowa bitwa napakowana efektami specjalnymi robi niesamowite wrażenie, ale pokazuje też inteligencję reżysera. Akcja nie jest celem samym w sobie, a rozwija wątki fabularne, a także kontynuuje cementowanie się drużyny z pierwszej części filmu. Jest także miejsce na trochę rozwałki w stylu Hulka, a także imponującą ucieczkę Iron Mana przed statkiem kosmitów. Muszę przyznać, że moim zdaniem to jedna z najlepszych sekwencji akcji, jaką widziałem. Aż od razu po seansie chce się wrócić do jej poszczególnych urywków, a także jednego z najpiękniejszych ujęć w historii kina komiksowego (każdy fan będzie wiedział że chodzi mi o imponujące okrążenie kamerą formującej się drużyny). Nie można też nie wspomnieć o świetnej muzyce Alana Silvestri, która przywodzi na myśl klasyczne motywy przewodnie kina rozrywkowego w wykonaniu Johna Williamsa. A napisy końcowe są zwieńczone wspaniale podsumowującą film piosenką zespołu Soundgarden. Pojawia się także scena po napisach zapowiadająca kolejne wielkie wydarzenie w filmowym uniwersum Marvela, ale co w niej się pojawia zostawię już dla ciekawskich.

Cóż można dodać więcej. Film ten, parafrazując słowa redaktora IGN, to "Gwiezdne wojny" nowego pokolenia i rozkocha w sobie widzów pragnących bezpretensjonalnej rozrywki nie obrażającej ich inteligencji bo wydarzenia są logicznie przedstawienie wedle konwencji, a Whedon niczym magik popkultury bawi się konwencją, odniesieniami. Zachowuje on pewną inteligencję cechującą ten gatunek, co odróżnia go od typowego blockbustera. Film powinien praktycznie każdemu, kto szuka świetniej rozrywki spodobać, a fani komiksów odnajdą w nim coś więcej, a mianowicie spełnienie swoich marzeń. Hipsterom się nie spodoba, bo w końcu jest za mało mroku, a za dużo kolorków, ale w końcu dla nich wszystko musi być mroczne, a bohaterowie komiksów Marvela tacy nie są i chwała im za to, bo świat byłby bez nich smutniejszy. Whedon uchwycił to, co w nich najlepsze. Dla takich filmów jest stwierdzenie "natychmiastowy klasyk" i chciałoby się jeszcze więcej, ale Mściciele powrócą... bo ich potrzebujemy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na najnowszy film Jossa Whedona czekał niemal każdy fan sci-fi. Ale nie dlatego że jest to jeden z... czytaj więcej
Szumnie zapowiadany hit "Avengers" w końcu wchodzi do kin. O nowej ekranizacji komiksu Marvela... czytaj więcej
Bonnie Taylor śpiewała kiedyś, że "potrzebuje bohatera". Tutaj mogłaby ich znaleźć. Dokładnie sześciu.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones