Recenzja filmu

Brazil (1985)
Terry Gilliam
Jonathan Pryce
Robert De Niro

Śladami Orwella

Terry Gilliam to zdecydowanie najlepszy reżyser ze wszystkich członków grupy Monty Pythona, co prawda jest jeszcze Terry Jones, ale patrząc na twórczość poza "Latającym cyrkiem", Gilliam jest
Terry Gilliam to zdecydowanie najlepszy reżyser ze wszystkich członków grupy Monty Pythona, co prawda jest jeszcze Terry Jones, ale patrząc na twórczość poza "Latającym cyrkiem", Gilliam jest bezkonkurencyjny. W jednym ze swoich najznamienitszych dzieł "Brazil" reżyser opowiada historie z pogranicza dystopijnej wizji George'a Orwella i absurdalnego humoru grupy brytyjskiej.

Sam Lowry (Jonathan Pryce) jest państwowym urzędnikiem i marzycielem, któremu marzy się oderwanie od typowej codziennej monotonii, technologii i biurokracji. Chciałby wyjechać daleko od przytłaczającego go miejskiego zgiełku wraz z kobietą ze swoich snów (Kim Greist). Pewnego dnia Sam przypadkowo zostaje wplątany w intrygę, która odmieni jego nudne życie. Urzędnik zostaje oskarżony o działalność rewolucyjną i aresztowany. Spokojny i zrównoważony dotąd człowiek rozpoczyna walkę z systemem.



W świecie "Brazil" Gilliama antyutopijna wizja Orwella spotyka absurdy "Procesu" Franza Kafki, a to wszystko podlane błyskotliwym humorem Monty Pythona! Elementy humorystyczne brytyjskiej grupy komików są zauważalne na każdym kroku. Choć całość obrazu ma przerażający wydźwięk, to konwencja stara się balansować na pograniczu absurdalnego humoru z odrealnioną oniryczną aurą. Widać to choćby podczas snu głównego bohatera, w którym lata ewentualnie w scenie tortur gdzie oprawcę gra znany komik Michael Palin. Rok przed premierą "Brazil" pojawiła się ekranizacja "1984", która wzbudziła mieszane odczucia, to dopiero film twórcy "12 małp" idealnie ilustruje problematykę podejmowaną w literackim arcydziele George'a Orwella. Wizja przyszłości, w której jednostka jest inwigilowana a każdy przejaw buntu czy nawet indywidualności jest brutalnie tłamszony to najważniejsze punkty wspólne obu utworów.

Dzieło prezentuje się niezwykle atrakcyjnie od strony wizualnej. Monumentalna scenografia, miasto przypominające labirynt. Analizując poszczególne kadry, nasuwały się porównania z "Metropolis" Langa i "Procesem" Wellesa (podobnie jak w ekranizacji Kafki, tu również głównym bohaterem jest urzędnik, który buntuje się przeciwko systemowi).



Aktorsko film wypada przyzwoicie. O ile tytułowy bohater nieco drażni swoją początkową nieporadnością i brakiem wyrazistości, to z czasem zaczyna nabierać charakteru. Postać grana przez Jonathana Pryce'a chyba taka miała być, trochę rozmyta mało wyrazista, ale za to świetnie pasująca do historii Gilliama. Na drugim planie możemy podziwiać m.in. wspomnianego wyżej Michaela Palina czy Roberta De Niro, który tak bardzo chciał wystąpić w filmie, że podobno powiedział reżyserowi, że zgodzi się zagrać dowolną rolę.

Podobnie jak wiele wybitnych dzieł z gatunku science-fiction "Brazil" wyprzedziło swoje czasy i nie przypadło do gustu ówczesnej widowni, która wolała prostsze, bardziej efektowne filmy. Obraz słabo zarobił, nie zdobył zbyt wielu prestiżowych wyróżnień, co jednak nie przeszkodziło mu przetrwać w świadomości widzów i dziś słusznie jest uznawany za jeden z najlepszych przykładów dystopii w kinie. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones