Recenzja filmu

Burleska (2010)
Steve Antin
Cher
Christina Aguilera

Bajka z dawnych lat

Steve'owi Antinowi i ekipie udało się wykreować magiczną atmosferę baśni, która choć z rzeczywistością nie ma wiele wspólnego, to i tak wciąga widzów, otwierając przed nimi wrota do innego
Takich filmów nie będzie się już  kręcić. "Burleska" odwołuje się bowiem do mitologii, która dziś nie ma już racji bytu. Jest sentymentalną podróżą w czasie, której symbolem jest wiecznie młoda Cher i kolorowy zawrót głowy na ekranie. To baśń o Kopciuszku i nie należy brać jej zbyt serio. Zwłaszcza dziś, kiedy młodzież ma inne sny o sławie.

Bohaterką filmu jest dziewczyna z prowincji. Ma talent i marzenia, a zaściankowy świat niewielkiej jadłodajni postrzega jako więzienie, z którego ucieknie przy pierwszej sprzyjającej okazji. Jednak w Los Angeles – Ziemi Obiecanej każdego artysty – jest niewiele lepiej. Nikt nie czeka na nią z otwartymi ramionami, a brak doświadczenia ma większe znaczenie niż talent. Ali i tak ma szczęście, bowiem udaje jej się zaczepić jako kelnerka w klubie rewiowym prowadzonym przez dawną gwiazdę estrady. Podpatrując dziewczyny ze sceny, zacznie szlifować swój talent i zdobędzie szansę, która odmieni jej życie.

Jeszcze kilka lat temu "Burleska" byłaby przebojem przez sam fakt swego powstania. Jednak dziś Los Angeles nie jest już pierwszym miastem, do którego każdy niespełniony artysta kieruje swe kroki. Dziś o sławie decyduje Internet, czego najlepszymi dowodami są Susan Boyle czy Justin Bieber. Stąd też historia Ali brzmi obco i naiwnie. Mimo to ma w sobie urok ramotki odkrytej na strychu, która oczyszczona z kurzu i wypolerowana zaskakuje intensywnością swego blasku. Steve'owi Antinowi i ekipie udało się wykreować magiczną atmosferę baśni, która choć z rzeczywistością nie ma wiele wspólnego, to i tak wciąga widzów, otwierając przed nimi wrota do innego świata. A jest to świat piękna i niezwykłych cudów. Zamieszkują go urodziwe kobiety i przystojni mężczyźni. Otaczają ich wspaniałe scenografie i przedziwne kostiumy, a wszystko to w żywych, lśniących złotem i klejnotami barwach. Tu tragedie i dramaty trwają ledwie chwilę, a szczęście jest wieczne. Nawet czas płynie inaczej, litościwie obchodząc się z bogami sceny. I ta muzyka, która towarzyszy bohaterom na każdym kroku. Czy naprawdę ważne jest, że w życiu takie historie nie mogą się wydarzyć? Że dialogi są naiwne, a montaż drażni podręcznikową sztywnością? Oczywiście że nie! W świecie prawdziwej magii zapomina się o takich detalach.

Christina Aguilera może i nie jest najlepszą aktorką, ale ma niesamowity głos  i nie boi się go użyć. Na szczęście w "Burlesce" nie  musiała śpiewać amerykańskiego hymnu, więc radzi sobie bardzo dobrze. Cher wygląda zaś tak, jakby w ciągu ostatnich 30 lat nie tylko nie postarzała się, ale wręcz odmłodniała. Może jej twarz straciła na ekspresji, za to śpiewać wciąż potrafi i całkiem słusznie została za to nagrodzona Złotym Globem. Cam Gigandet i Eric Dane dumnie prezentują dwa typy męskiej urody, zaś Stanley Tucci raz jeszcze okazuje się najlepszym przyjacielem podstarzałej kobiety. Wszystko to razem zostało pięknie skomponowane, tak że mimo ewidentnych wad łatwo jest "Burleskę" polubić.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Definicja dobrego musicalu jest prosta: musi być dużo śpiewu, dużo tańca, mniej dialogu i w ogóle fabuła... czytaj więcej
"Piosenka jest dobra na wszystko" – śpiewali dawno temu w Kabarecie Starszych Panów Jeremi Przybora i... czytaj więcej
Musical z Christiną Aguilerą i Cher w rolach głównych, które uwodzą wyglądem oraz głosem i ściągają... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones