Recenzja filmu

Chlew (1969)
Pier Paolo Pasolini
Jean-Pierre Léaud
Alberto Lionello

Perły przed wieprze

Łagodniejsze, lecz od początku do końca autorskie oblicze Pasoliniego dostarcza nie mniej kontrowersji i refleksji, co jego najsłynniejsze dzieła.
Nazwisko Pasolini u wielu widzów wywołuje odruchowe wzdrygnięcie i natychmiastową utratę apetytu. Bestialskie morderstwo, kanibalizm, zoofilia - to motywy wyraźne w "Chlewie", ale ukazane niemalże całkowicie poza zasięgiem wzroku widza, przez co kontrowersyjność tego obrazu wynika przede wszystkim z pozakadrowych wyobrażeń.

"Chlew" tworzą dwie niezależne, nigdy nie przenikające się fabuły, które wykorzystują odmienne środki ekspresji. Historia średniowiecznego wojownika opowiedziana jest wyłącznie obrazami, z kolei wątek Juliana i osób z jego otoczenia w całości opiera się na dialogach. I to jakich dialogach! Julian Klotz (Jean-Pierre Léaud) wymienia z Idą (Anne Wiazemsky) zdania godne scenariuszy Tarantino i Buñuela, a gdy robi się niebezpiecznie blisko przeintelektualizowanej paplaniny - charakterystycznej dla wielu filmów europejskiego kina niezależnego - rzucają nagle: "Tralalala". Szkoda tylko, że Francuz i Niemka zostali zdubbingowani przez aktorów włoskich. Moc dialogu silnie oddziałuje jeszcze wielokrotnie, np.: Herditze (Ugo Tognazzi) przez kwadrans kluczy wokół erotycznej słabości Juliana do prosiaków, a gdy wydaje się, że w końcu opowie o tym Klotzowi seniorowi (Alberto Lionello), ten przerywa mu słowami: "I tak dobrnęliśmy do momentu, gdy pan nie może tego wypowiedzieć, a ja nie mogę dalej słuchać", a jednak doskonale wiadomo, czego dotyczyła rozmowa. Autor brutalnego "Salo, czyli 120 dni sodomy" tym razem postawił na minimalizm. Widz ani razu nie uświadczy wspólnej sceny Juliana z wieprzami czy też brutalnego zakończenie jego fetyszystycznych zapędów. Wszystko jest opowiedziane, dostarczone z drugiej ręki.

Czemu właściwie Julian ugania się za świniami (dla jasności - nie piszę językiem blokowiska, mam na myśli maciory w sensie dosłownym)? Wszystko wskazuje na formę ekspresji jego buntowniczej natury. Nie jest to jednak bunt podobny do politycznego sprzeciwu Idy, jego dziewczyny, która wybiera się do Niemiec z zamiarem ostentacyjnego, grupowego sikania na Mur Berliński. Jego sprzeciw ma wymiar czysto teoretyczny, nie przekonuje go ani indywidualizm, ani kolektywistyczna równość. Według słów jego matki: "Jeśli się buntował to pod maską konformizmu, gdy usłuchał to w oznace buntu". Dlaczego miałby być z kobietą albo w ogóle z człowiekiem? Dla Juliana to trudniejsze pytanie niż dla większości osób.

Paralelna historia jest natomiast dokumentacją upadku, degrengoladą absolutną z zabiciem i zjedzeniem przeciwnika, zgwałceniem przypadkowej kobiety i zaspakajaniem wszelkich pierwotnych potrzeb włącznie. Gdyby tak wyrugować drugie oblicze "Chlewu", to dostalibyśmy nie mniej, nie więcej niż typową produkcję spod znaku exploitation, podobną do "Barbarian Queen" czy "Deathstalker". Jak te dwa wymiary filmu mają się do siebie? Mogę jedynie podejrzewać, jakie intencje przyświecały reżyserowi.

Pasolini zyskał sławę przede wszystkim za sprawą niekonwencjonalnych adaptacji. "Chlew" jest natomiast ostatnim filmem, który zrealizował według własnego scenariusza. Idzie za tym pewna trudność w interpretowaniu końcowego efektu - nie można wesprzeć się znajomością mitu o Medei czy Edypie, nie otrzymuje się najdrobniejszej podpowiedzi. Jeszcze jedno utrudnienie to skala społecznych problemów, jakie reżyser chce poruszyć w ciągu półtorej godziny. Można by uznać, że "Chlew" balansuje na granicy bełkotliwej pretensjonalności, gdyby nie elementy autokrytycyzmu, a zwłaszcza negatywna wizja burżuazji dyskutującej o nienawiści do żydów podczas grania na harfie...

Interpretacji "Chlewu" nie da się zawrzeć w kilku zdaniach internetowej recenzji, powstały przecież opasłe księgi opisujące twórczość Pasoliniego i rozkładające m.in. ten film na czynniki pierwsze. Sądzę jednak, że włoski reżyser podjął próbę ukazania autodestrukcyjnej natury ludzkości na różnych etapach jej rozwoju i wyraził obawę, że tylko przemocą można położyć kres przemocy. Tytułowy chlew nie jest jedynie miejscem spełnienia fantazji Juliana, ale światem, w którym żyjemy. Chociaż wielu krytyków wyraziło negatywne opinie o ostatnich filmie napisanym przez Pasoliniego, w moim odczuciu pozostaje on jednym z najlepszych jego dokonań.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones