Recenzja wyd. DVD filmu

Ciało za milion (2005)
Mark Mylod
Robin Williams
Holly Hunter

Jak kopiować, to od najlepszych; jak kraść, to milion(y)

Film "Ciało za milion", rozgrywający się w mroźnej scenerii pokrytej śniegiem Alaski, trafił w moim przypadku na najgorszy możliwy moment seansu. Mając w pamięci kultowe "Fargo", z którego
Film "Ciało za milion", rozgrywający się w mroźnej scenerii pokrytej śniegiem Alaski, trafił w moim przypadku na najgorszy możliwy moment seansu. Mając w pamięci kultowe "Fargo", z którego wymieniona produkcja czerpie garściami oraz będąc świeżo po obejrzeniu "Śliskiej sprawy" z 2007 r. kopiującej schematy obecne w dziele braci Rob CohenCoen, odczuwałem lekki przesyt komediami kryminalnymi o wisielczym humorze. Jak na złość, we wszystkich trzech tytułach akcja kręci się wokół wyłudzenia pieniędzy oraz odpowiedniego "zagospodarowania" sztywnym nieboszczykiem, czy to poprzez rozczłonkowanie denata czy sprawne wykorzystanie przerębla. Niemniej znana obsada produkcji, na czele z lekko zapomnianym przez Hollywood Robinem Williamsem, skusiła mnie do ponownego zanurzenia się w odległy zakątek Stanów Zjednoczonych, gdzie wszelkie tajemnice są skrzętnie ukrywane przez niewinny, bielutki puch. Czy do trzech razy sztuka to w tym przypadku tylko mocno wyświechtana maksyma?

Paul Barnell (Robin Williams) bynajmniej nie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Jego biuro wycieczkowe mocno podupada, komornicy zaś co rusz zaglądają mu do portfela. Na dodatek żona pechowca, Margaret (Holly Hunter), cierpi na bliżej niezidentyfikowaną chorobę wykluczającą ją z czynnego życia społecznego. Gdy Barnell udaje się do biura ubezpieczeń by odebrać rekompensatę za brata, zaginionego od blisko 5 lat, spotyka się z kategoryczną odmową urzędników. Szczęście w nieszczęściu, Paul pewnego dnia znajduje w śmietniku... ciało nieznanego denata. Barnell, z początku zszokowany okropnym znaleziskiem, postanawia zabrać zwłoki do domu. Mężczyzna wyczuwa bowiem, iż dzięki lekkiemu naciągnięciu faktów będzie w stanie wyłudzić kwotę ubezpieczenia ze wspomnianej polisy. Niestety, idealny z pozoru plan sypie się niczym domek z kart gdy dwójka cyngli postanawia odnaleźć ciało swojej ofiary, zaś dociekliwy agent ubezpieczeniowy Ted Waters (Giovanni Ribisi) rozpoczyna gorliwe śledztwo. Jakby tego było mało, całą sprawę komplikuje nagły przyjazd nieoczekiwanego gościa...

"Ciało za milion", jak już wspomniałem na wstępie, zapożycza różne patenty z filmu braci Coen, wdrażając je jednak ze znacznie mniejszą maestrią i subtelnością niż w kultowym protoplaście. Dobrze napisany scenariusz z ciekawymi postaciami po przeniesieniu na klatki filmowe dochrapał się paru dłużyzn, w dodatku produkcja z Williamsem nigdy nie wychodzi z cienia "Fargo", stanowiąc jedynie jego uboższą i mniej zajmującą kopię. Trzeba jednak przyznać, iż parę makabrycznych scen (upchanie ciała do lodówki czy obłożenie zwłok bekonem celem... zgadnijcie) mocno zahacza o czarny humor, zaś stopniowo rozwijająca się fabuła oferuje parę ciekawych wątków, m.in. grę w kotka i myszkę z natrętnym agentem ubezpieczeniowym prowadzoną przez Paula, chorobę odizolowanej od świata Margaret czy wkroczenie na scenę patałachowatych zabójców. Chwilowe wymazanie z pamięci innych filmów o podobnej tematyce pozwala umiarkowanie cieszyć się seansem, niemniej uczucie wtórności mocno dobija się do drzwi, krzycząc: "to już było, do tego w znacznie smakowitszej formie". Fakt.

"Ciało za milion" dużo zyskuje obecnością całego spektrum zwichrowanych postaci uwikłanych w coraz bardziej skomplikowaną intrygę. Zarówno ciamajdowaty Paul z licem Williamsa, jak i jego żonka wmawiająca sobie kolejne choroby potrafią wzbudzić sympatię widza obserwującego z zaciekawieniem rozwój walącego się planu aż do samej końcówki. Naprawdę interesująco zaczyna się zaś robić w drugiej połowie filmu, kiedy to przerażonego nieoczekiwanym rozwojem wypadków Barnella odwiedza gość mający słabość do alkoholu i nadużywania przemocy. Gdzieś w obsadzie czai się Woody Harrelson, nie zdradzę jednak jaką odegra rolę w całym "przedstawieniu". Jedno jest pewne – zakończenie przekrętu pozostawi kogoś w bardzo nieciekawej sytuacji...

"Ciało za milion" ogląda się stosunkowo przyjemnie, jednak podczas seansu cały czas ma się poczucie obcowania jedynie z rzemiosłem będącym momentami chamską zrzynką z "Fargo". Zimowe klimaty z siarczystym mrozem okalającym małą miejscówkę, panoszące się po drogach łosie oraz makabryczne znaleziska i zbrodnie to wątki maglowane już wielokrotnie. Na plus filmu zaliczam jednak dobre role (zwłaszcza Harrelsona oraz Williamsa); ciekawy, choć wtórny scenariusz oraz wspomniane wcześniej sceny na modłę czarnej komedii. Wyciągnięty z lamusa totalnego film (mało kto w ogóle o nim słyszał) okazał się być umiarkowanie miłą niespodzianką, udowadniając jednak, iż kopia rzadko kiedy przebija oryginał. Warto sprawdzić dla Williamsa.

Ogółem: 6-/10

W telegraficznym skrócie: przepis na film – zapożycz najlepsze motywy z "Fargo", wymieszaj z obowiązkowym klimatem mroźnej Alaski, dodaj szczyptę ekranowej makabry, dopraw dwoma znanymi nazwiskami. Podawaj schłodzone, ostrzegając o smaku bezczelnie przywodzącym na myśl protoplastę, jeno gorszym. Lekko ponad średnią krajową.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie wiem, czy <a href="http://www.filmweb.pl/Mark%2BMylod%2Bfilmografia,Person,id=61845" class="n">Mark... czytaj więcej
Marta Olszewska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones