Recenzja wyd. DVD filmu

Co jest grane? (2008)
Barry Levinson
Robert De Niro
Sean Penn

Brzydka prawda o Hollywood

Światła reflektorów, śmietanka towarzyska czy sława i pieniądze to, wydawałoby się, obowiązkowe punkty programu każdej gwiazdy filmowej. Niejeden niespełniony twórca dąży do sukcesu, by pławić
Światła reflektorów, śmietanka towarzyska czy sława i pieniądze to, wydawałoby się, obowiązkowe punkty programu każdej gwiazdy filmowej. Niejeden niespełniony twórca dąży do sukcesu, by pławić się w luksusach i czerpać profity z własnych dokonań. Nierzadko brutalna rzeczywistość sprowadza jednak na ziemię śmiałków próbujących swych sił w bezlitosnej Fabryce Snów, pozbawiając ich wszelkich złudzeń. Jeszcze gorszą rolę do odegrania w całym kinematograficznym biznesie ma producent, który wykłada ciężko zarobione pieniądze na przedsięwzięcie mające nie tylko się zwrócić, ale także przynieść pokaźne zyski. Nic zatem dziwnego, że życie w ciągłym stresie z nieustannie brzęczącą minisłuchawką w uchu potrafi wykończyć nawet najtwardszych zawodników. Co gorsza, jest to ledwie jedna z przywar bycia częścią wielkiej machiny produkcyjnej, o czym stosunkowo powierzchownie traktuje film "Co jest grane?".



Ben (Robert De Niro) to oddany swej pracy producent filmowy. Problemy rodzinne i uczuciowe nie przeszkadzają mu bynajmniej w załatwianiu kolejnych kontraktów i wykładaniu grubych pieniędzy na, z założenia, dochodowe produkcje. Niestety, ostatni projekt pt. "Wściekły" ma wszelkie zadatki na finansową klapę. Pomimo zatrudnienia Seana Penna (Sean Penn) w roli głównej, reżyser całego przedsięwzięcia Jeremy Brunell (Michael Wincott) za nic nie chce zmienić żadnego szczegółu swego dzieła, pomimo krytycznego przyjęcia filmu na pokazach testowych. W dodatku wspomniany problem to nie koniec kłopotów Bena, który bezskutecznie próbuje również przekonać hollywoodzkiego gwiazdora Bruce'a Willisa (Bruce Willis) do zgolenia niechlujnej brody, mogącej zaważyć o ewentualnym sukcesie tudzież porażce wielomilionowego hitu. "Co jest grane?", mógłby retorycznie zapytać Ben znajdujący się w samym oku kinematograficznego cyklonu...

Potencjał stojący za produkcją Barry'ego Levinsona (reżyser) był ogromny. Ukazanie wszelkich niuansów rządzących Hollywood zza kulis, bez cenzury i ogródek, za to z humorystycznym zacięciem, pewnikiem złożyłoby się na odważną produkcję. Niestety dla widza, twórcy "Co jest grane?" zagrali niezwykle zachowawczo, zaledwie dotykając powierzchownie problemu grubych ryb rządzących światkiem filmowym. Po zapoznaniu się z takimi dokumentami jak "Made in Hollywood" rozprawiającymi się z różnymi mitami dotyczącymi produkcji filmowych, widz ma prawo czuć spory niedosyt. Z drugiej jednak strony prztyczek w nos schematów i garniturów patrzących jedynie na wpływy i rosnące słupki tabelek w Excelu cieszy.



Dwa główne wątki filmu, tj. cenzura filmu "Wściekły" i bezskuteczne próby namówienia Willisa do wzięcia się za siebie, obnażają niektóre wady hollywoodzkiej machiny. W pierwszym przypadku ambitny reżyser staje przed groźbą wykastrowania jego... produkcji, celem zminimalizowania niemalże pewnych strat towarzyszących wprowadzeniu tytułu na ekrany. Scena zabicia czworonożnego pupila nie przypadła bowiem do gustu publiczności na pokazach, dla twórcy jednak stanowi kluczowy punkt całej opowieści odróżniający "Wściekłego" od zwykłej opowiastki o zemście. Zmagania uzależnionego od narkotyków reżysera z ominięciem cenzury są nawet zabawne, do tego dobitnie ukazują desperację osób odpowiedzialnych za projekty stricte artystyczne, których zaplecze finansowe zależy od "widzimisię" grubych ryb. W takich przypadkach zazwyczaj wizja artystyczna zostaje w cieniu zysków i strat, ginąc w czeluściach finansowej machiny.

Drugi ciekawy wątek to problemy z rozkapryszonym Willisem, który w imię wyższej idei postanawia zapuścić zarówno się, jak i brodę... na parę dni przed rozpoczęciem zdjęć do wysokobudżetowej produkcji. Sfrustrowany Ben podejmuje kolejne próby przemówienia gwiazdorowi do rozsądku, prosząc o pomoc choćby agenta aktora, Dicka Bella (John Turturro). Stosunkowo śmiesznie i autoironicznie wypada scena, w której Willis wchodzi w potyczkę słowną z producentem, podczas której przekleństwa i krzesła latają po pokoju niczym skowronki. Ciekawe jednak, na ile wspomniany ekranowy twardziel gra, a na ile po prostu jest sobą... Wszak z obsady trzeciej części  "Niezniszczalnych " nie wyleciał za uprzejmość, bynajmniej.



Kolejny motyw, tj. życie rodzinne Bena, wydaje się jednak być doczepionym nieco na siłę. Owszem, dzięki przedstawieniu zaniedbywanej partnerki twórcy filmu podkreślają stresogenny styl życia producenta (wiecznie w biegu i pod telefonem), jednak osobiście wolałbym, żeby czas poświęcony na ukazanie tego zagadnienia został wykorzystany na wyśmianie innych absurdów Hollywood. W "Co jest grane?" zaś widz otrzymuje wątek zapracowanego Bena mającego przelotne romanse, po godzinach chodzącego na terapię mającą naprawić jego słabujący związek.



Pomimo że za kamerą stanął reżyser, który nie raz brał się za bary z kulisami szeroko rozumianej polityki ("W sieci", "Fakty i akty", "Człowiek roku"...), w "Co jest grane?" jego zapędy zostały mocno utemperowane. Film jest lekko śmieszny, odrobinę autoironiczny (brawa dla Willisa bawiącego się swym wizerunkiem) i oferuje ciekawą zabawę konwencją, ukazując drugie, paskudnie materialistyczne oblicze produkcji filmów. Niemniej całości zabrakło typowego "pazura" i uderzenia w samo sedno sprawy, mogącego podnieść wartość obrazu. "Co jest grane? " z żadnym momencie nie przekracza bowiem granic moralności, zaś w momentach w których aż prosiłoby się o rozwinięcie, Levinson milknie... Ogólnie rzecz biorąc, widz otrzymuje jedynie lekką komedyjkę rozprawiającą się w mocno wybiórczy sposób z mechanizmami i prawidłami rządzącymi Hollywood. Niewykorzystany potencjał boli. Chyba ktoś "z góry" również i tej produkcji podciął skrzydła, obawiając się niewygodnej prawdy...

Ogółem: 6/10

W telegraficznym skrócie: produkcja filmów made in Hollywood ukazana od kuchni, parę ciekawych i śmiesznych motywów (pseudo-ambitny gniot oraz zmanierowany Willis) maźniętych autoironicznym rysem doprawionych niezbyt zajmującym wątkiem obyczajowym; niestety, twórcy w sposób zachowawczy podeszli do tematu, unikając nadmiernej kontrowersji; niezły film z doborową obsadą, niemniej szkoda niewykorzystanego potencjału na obnażenie kulis mitycznej Fabryki Snów.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Musiało w końcu do tego dojść! Robert De Niro zmęczony ciągłymi rolami twardzielów i łebskich... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones