Recenzja wyd. DVD filmu

Debiutanci (2010)
Mike Mills
Ewan McGregor
Christopher Plummer

Drugi plan we własnym życiu

Film ten i jego twórców – Mike'a Millsa (reżysera i scenarzysty) oraz Oliviera Coutté (montażystę) – darzę głębokim szacunkiem. W fazie technicznej graniczył z niemożliwością stworzenia go, ale
Film ten i jego twórców – Mike'a Millsa (reżysera i scenarzysty) oraz Oliviera Coutté (montażystę) – darzę głębokim szacunkiem. W fazie technicznej graniczył z niemożliwością stworzenia go, ale jednak powstał i możecie go obejrzeć, wystarczy się wybrać do najbliższej wypożyczalni. Dzięki temu można podziwiać grę McGregora, Laurent, Plummera, delektować się idealnie dobraną przez Rogera Neilla muzyką, świetnymi zdjęciami Tuxena oraz przeżywać istotę filmu, która jest tak silna, że przeżyłem w jego trakcie katharsis. Jednak żaden z tych elementów nie miałby znaczenia, gdyby nie gigantyczna praca u podstaw wykonana przez Coutté oraz Millsa.

"Debiutanci" to film o Oliverze, 38-letnim mężczyźnie pracującym jako grafik. Przed kilkoma miesiącami umarł mu ojciec, matka nie żyje od lat pięciu. Jest cichy, samotny i nie ma zamiaru pakować się w kolejny związek. Mimo to daje się wyciągnąć na przyjęcie, gdzie pozna Annę. Ona nie będzie nic mówić, ponieważ ma chore gardło, jednak za pomocą kieszonkowego notatnika rozmowa będzie możliwa. Zapyta: "Dlaczego jesteś na przyjęciu, skoro jesteś smutny?". Oliver rozczarowanym głosem powie tylko: "Myślałem, że dobrze to ukrywam". "Jak się domyśliłaś?" – w odpowiedzi Anna narysowała oczy.

Dlaczego między nimi powstało uczucie? Jakie przeszkody stanęły im na drodze? Skąd się wzięły? Film opowiada o wpływie na teraźniejszość – przez przeszłość, rodziców, kolegów, nawet psa i historię. Trudno w tym filmie wyznaczyć coś takiego jak czas i teraźniejszość, tu wszystko przypomina sen gdzie to co było, jest i dopiero będzie rozgrywa się w tym samym momencie. Zdarza się, że w ciągu minuty widz zobaczy sceny z trzech przedziałów czasowych, jednak uczucie zagubienia się lub chaosu nie dotyczy tej produkcji. A osiągnięto to bez korzystania ze specjalnych znaków – nie ma tu dźwięku oznaczającego retrospekcję lub czegoś w tym stylu, wszystko odbywa się bardzo płynnie. Ani razu nie można przewidzieć, czego będzie dotyczyć następna scena jednak bez problemu można się w tym odnaleźć. Film można podzielić na dwie linie czasowe: pierwszą jest Oliver opiekujący się ojcem po śmierci matki, kiedy to ten ujawnia przed synem swoją prawdziwą orientację seksualną (jest gejem) i zaczyna działać czynnie w różnych organizacjach gejowskich. Poszukuje także partnera, by potem zachorować i na koniec umrzeć – wtedy też zaczyna się film, kiedy to Oliver informuje widza, że właśnie umarł mu ojciec. Drugą linią fabularną jest wszystko, co się zdarzyło w życiu Olivera po stracie obojga rodziców. Obie te linie się przeplatają, ale kolejne fragmenty tych historii nie zawsze będą pokazywane chronologicznie.

Wyobrazić to sobie można bardzo łatwo: na przykład, najpierw widz obejrzy scenę pocałunku. Za chwilę nastąpi przebitka kilku pocałunków, jakie zostały wymienione przez rodziców Olivera, gdy ten był dzieckiem, sugerujący, o czym wtedy pomyślał bohater (nic więcej nie zdradzę). W następnej chwili na ekranie pojawi się pies Olivera idący przez park – jednak minie kolejna chwila, nim reżyser odpowie na pytanie, który to przedział czasowy. Dla przykładu: jeśli za psem pojawi się Oliver z ojcem, będzie to przeszłość. Jednak przed zdiagnozowaniem choroby czy po? O tym będzie świadczyć np. ton głosu u rozmówców. I tak dalej.

Wiecie już zatem, jak trudne było wykonanie tego filmu – opowiedzieć naraz kilka wątków rozgrywających się w różnych przestrzeniach czasowych, pokazać wpływ tego, co było na to, co dopiero będzie, zachowując przy tym porządek i oczywistość w tej skomplikowanej strukturze filmu. Można to porównać do układania puzzli, tylko że tym razem każdy element układanki co jakiś czas musi zmieniać pozycję, by pasować do całości. Bez jednego zgrzytu, z pełną harmonią i precyzją. Napisanie, wyreżyserowanie, a potem zmontowanie tego musiało być prawdziwie tytaniczną robotą, bez której ten film w ogóle by nie zadziałał. Widz nie zostałby wprowadzony w trans, nie patrzyłby na rzeczywistość oczyma Olivera, który widząc jedno, od razu widzi też zupełnie coś innego. Nie zrozumiałby też związku i połączeń między wieloma elementami w tym filmie, nie poznałby tak szczegółowo napisanych postaci, jakimi są bohater i jego ojciec (a zaraz za nimi: Anna).

Co ważne, film jest spójny – z początku jawi się jako nieco zabawny i ciepły. Przeradza się jednak w bardzo smutny, płynnie przechodząc w piękne zakończenie, kiedy to kulminują się wszystkie wątki. Powiem tylko tyle, że w nim przeszłość przestaje mieć w końcu wpływ na teraźniejszość, to teraźniejszość zaczyna mieć wpływ na przyszłość. To bardzo piękne i optymistyczne sceny, po których następują napisy końcowe... Patrzyłem na nie, słuchałem muzyki lecącej w tle, myślałem o książkach ułożonych w pionowy słup, rozstawionych w domu Hala. O otwartych dużych oknach w jego domu i śpiewie ptaków na zewnątrz. Próbowałem wtedy nazwać to, co czułem, widząc przewijające się napisy. Doszedłem tylko do jednego: podobnie się czułem, gdy usłyszałem ciszę na koniec "Szatańskiego tanga". W obu przypadkach była wtedy druga w nocy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Debiutantów" otwiera scena porządków po pustoszącej szczęście domu chorobie. Oliver (Ewan McGregor)... czytaj więcej
Czasem po obejrzeniu filmu czuję niedosyt, czegoś mi brak. Często są to drobnostki, niuanse, szczególiki.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones