Recenzja wyd. DVD filmu

Dobry rok (2006)
Ridley Scott
Russell Crowe
Marion Cotillard

Wsiąść do pociągu byle jakiego...

Cóż, może w XXI w. nie do pociągu, tylko do samolotu i nie byle jakiego, tylko lecącego do Paryża. I dopiero stamtąd do pociągu w stronę Prowansji. "Dobry rok" to film wpisujący się idealnie w
Cóż, może w XXI w. nie do pociągu, tylko do samolotu i nie byle jakiego, tylko lecącego do Paryża. I dopiero stamtąd do pociągu w stronę Prowansji. "Dobry rok" to film wpisujący się idealnie w zdobywający obecnie coraz więcej zwolenników nurt "slow". Jesteś goniącym za karierą i pieniędzmi maklerem, bankierem, kierownikiem wyższego szczebla w wielkiej korporacji? Wiedz, że wyścig szczurów ma się ku końcowi. Nadchodzi kolejny zwrot, zmiana kierunku kulturowych pływów. Czucie i wiara kontra szkiełko i oko. Duchowość kontra racjonalizm. Po epoce rewolucji przemysłowej i zachłyśnięciu się nauką i techniką, graniczącym niemal z wiarą w technokrację, znów tęsknie spoglądamy w stronę wyzwolenia ducha od materii, dostrzegamy wartość relacji międzyludzkich i miałkość doczesności przeliczanej jedynie w pieniądzu. Czy to, co napisałam, brzmi sarkastycznie? Nie powinno. Już porządny kawałek czasu temu czułam, że coś nie gra, że bezduszność i w gruncie rzeczy bezmyślność wyścigu na szczyt za wszelką cenę nie jest tym, co się liczy. Ale wtedy byłam postrzegana jako wichrzycielka. Kiedy wychodziłam z pracy o ludzkiej porze, sprawiedliwie po 8 regulaminowych godzinach, patrzono na mnie jakbym zrywała się cichcem po 4. Cóż, przyzwyczaiłam się już do tego, że moje idee wyprzedzają swój czas. A tak bardziej serio - skoro też głoszę apoteozę życia wolnego od presji czasu i wyścigu szczurów, dlaczego film "Dobry rok" bynajmniej mnie nie wzruszył? Bo jest nazbyt prosty, schematyczny, boleśnie przewidywalny i usiłujący bawić za wszelką cenę. Jest wręcz prostacko odarty z wszelkiej niuansowości, pozostawiający tylko tyle, by najmniej wymagający widzowie zrozumieli, o co w tym wszystkim chodzi. Bezwzględny, pozbawiony skrupułów w życiu zawodowym makler powraca do raju dzieciństwa, odnajduje tam miłość swego życia, po drodze wygłasza obowiązkowe "Bardzo kochałem wuja, ale nigdy mu o tym nie powiedziałem. Okropnie się z tym czuję", a na koniec rzuca jednemu z londyńskich rekinów finansjery, trzymającemu oryginalnego van Gogha w sejfie: "Kiedy masz czas na niego patrzeć?". Tak, to wszystko prawda, ale do tych prawd doszliśmy chyba już jakiś czas temu, zbyt dawno, by takie łopatologiczne sentencje były dla kogokolwiek objawieniem. Film jest jak śliczna bombeczka - z premedytacją urzekający powierzchownością i z premedytacją pozbawiony zawartości. Bo wizualnie nie ma się do czego przyczepić. Posiadłość jest piękna, aromat wina prawie wyczuwalny i - to fakt - tęskni się za tą beztroską, za tym nieskażonym cywilizacją urokiem życia na uboczu. Jako osoba, kochająca dobre wino, powinnam może podwyższyć filmowi ocenę choćby za tę wizualno-organoleptyczną stronę. Nic z tego - wciąż pamiętam "Bezdroża" pod tym względem przynajmniej równie dobre i znacznie lepsze pod każdym innym.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ridley Scott tym razem zaprasza nas do Prowansji, stolicy francuskich winiarni, słynących z dobrych... czytaj więcej
Cóż za niezwykle uzdolniony artysta potrafił stworzyć taką piękną, magiczną, scenerię, jaką oglądamy w... czytaj więcej
Jesteś zabiegany, dużo pracujesz, właściwie nie masz życia osobistego, a na dobrą sprawę jesteś... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones