Recenzja filmu

Dom w głębi lasu (2011)
Drew Goddard
Kristen Connolly
Chris Hemsworth

Zbyt ciężkostrawny miks horroru i komedii

Gatunek jednej z popularniejszych odnóg horroru, mianowicie slasherów, przeżywa obecnie swoisty kryzys. Formuła, na której opartej są produkcje spod znaku krwawej jatki, zdążyła się wyczerpać już
Gatunek jednej z popularniejszych odnóg horroru, mianowicie slasherów, przeżywa obecnie swoisty kryzys. Formuła, na której opartej są produkcje spod znaku krwawej jatki, zdążyła się wyczerpać już jakiś czas temu, co potwierdzają tylko niezbyt udane remaki tak słynnych serii, jak np. "Halloween" czy "Piątek 13-go". Ileż razy można bowiem wałkować ten sam schemat? Grupka nastolatków, chatka na zupełnym odludziu (a już najlepiej wśród mrocznych krzaczorów i gęstego lasu), zabójca mordujący kolejno swoje ofiary... Nie tym razem, można by rzecz w przypadku produkcji "Dom w głębi lasu". Chociaż nie do końca.

Produkcja debiutującego na stołku reżyserskim Drewa Goddarda (człowiek mający na koncie scenariusz do "Buffy") wnosi powiew świeżości do skostniałej i wyświechtanej nieco konwencji slasherów. Historia ukazana w "Domu w głębi lasu" zaczyna się tradycyjnie od wyjazdu studenciaków na zupełne odludzie w celu rozerwania się po trudach dnia codziennego przy akompaniamencie głośnej muzyki, wyskokowych drinków i "zielonego" w tle. Jak się ma jednak później okazać, tytułowy domek, do którego przybywają główni bohaterowie, skrywa zaskakującą tajemnicę, której odkrycie może mieć śmiertelnie (dosłownie) poważne konsekwencje dla nieszczęsnej młodzieży.

Wyjściowe założenie, na którym opiera się fabuła "Domu w głębi lasu", miało spory potencjał. Wymieszanie typowych dla slasherów cliché z odpowiednią dozą ironii i aluzji oraz mrugnięć okiem skierowanych do znudzonego schematami widza miało szansę powodzenia. Niestety, gdzieś w całym tym zamyśle reżyser zatracił odpowiedni balans pomiędzy wspomnianymi dwoma biegunami. Całość wygląda tak, jakby Drew Goddard chciał złapać dwie sroki za ogon, a skończył z ręką w nocniku. Innymi słowy, żonglerka konwencją wyszła połowicznie. Film niedomaga w scenach typowo slasherowych, zbyt mocno wpadając w schematy, które sam próbuje wyśmiać. Owe sceny zostały zrealizowane zupełnie bez polotu, przypominając najgorsze cechy gatunku. Z drugiej zaś strony, dla rozładowania napięcia i obśmiania produkcji spod znaku ekranowej sieczki, mamy momenty dość celnie punktujące absurdy i banały wspomnianego wyżej gatunku (np. wyjaśnienie odwiecznej tajemnicy dlaczegóż to w sytuacji zagrożeni wypada się rozdzielić tudzież czemu na typowych imprezkach studenci dostają przysłowiowego "małpiego rozumu").

Jednym z mocniejszych punktów "Domu w głębi lasu" jest intryga stojąca za tytułowym domkiem. Zapewniam, iż stanowi ona bodajże najbardziej zaskakujące wyłamanie się z konwencji slasherów, a doskonałe stopniowe odkrywanie kart przez reżysera świetnie wzbudza zaciekawienie widza. Do tego całość została okraszona prześmiewczym zakończeniem, z ciekawym "cameo" w postaci... twardej babki, by nie uchylać ni rąbka tajemnicy ze zwieńczenia historii.

Jak już wspomniałem, w produkcji Goddarda pastisz mocno miesza się z poważną konwencją, niestety, zabrakło zdecydowania w egzekwowaniu elementów parodystycznych. Wystarczy spojrzeć na obsadę. Co prawda mamy tutaj m.in. Chrisa "Thora" Hemswortha, dobijającego niemalże "trzydziestki", grającego zaś świeżo upieczonego studenta, niemniej dobór aktorów ni w ząb nie jest zaskakujący. Owszem, jeśli chodzi o samo rozrysowanie charakterów, to w minimalny sposób wyłamują się ze schematów gatunku (osiłek zaczytany w literaturze i, o zgrozo, używający czasem szarych komórek), aczkolwiek i w tym aspekcie produkcji można było po prostu mocniej pojechać po bandzie, wyraźnie odcinając się od mielizn i banałów typowych slasherów.

Żal bierze też widza, gdy weźmie się pod uwagę niewykorzystany potencjał prześladowców. Główni oprawcy to zrealizowani bez polotu i bez większej ikry stereotypowi mordercy, z nieodzowną maczetą/tasakiem tudzież innym ostrym przedmiotem w garści. Gdy jednak do akcji wkraczają poboczne maszkary, akcja nabiera rumieńców i krwawych kolorytów. Kserokopia Cenobitów z "Hellraisera" to tylko jeden przykład z szeregu barwnych charakterów włączających się w bieg późniejszych wydarzeń. Nadmienię tylko, iż motywy z wiekowego już "Cube" bądź "To" także są obecne.

Podsumowując, zabrakło mocnego uderzenia w nutę parodii. Najwyraźniej reżyser nie do końca trafnie określił azymut gatunkowy produkcji, zostając koniec końców gdzieś pomiędzy trawestacją tematu a jego poważnym potraktowaniem, z czego żaden element nie został nakreślony prawidłowo. Niemniej jednak można zaryzykować stwierdzenie, iż fani slasherów mogą w "Domu w głębi lasu" odnaleźć swoje upragnione El Dorado w postaci odświeżonej konwencji i podejścia do tematu od innej strony. Problem leży jednak w tym, że pozostała część widowni raczej nie zrozumie zabawy konwencją i stwierdzi po prostu, że film Goddarda jest obrazem nieudanym.


Ogółem: 5+/10
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jestem ogromnym zwolennikiem horrorów. Zarówno tych starych, klasycznych, jak i niektórych... czytaj więcej
Prawie dziesięć lat temu przez filmowy światek jak burza przetoczył się thriller pt. "Piła". Film był... czytaj więcej
Widać, że twórcy filmu są prawdziwymi fanami horrorów i zadawali sobie te samepytania, co większość fanów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones