Recenzja filmu

Dziewiąte wrota (1999)
Roman Polański
Johnny Depp
Frank Langella

Drzwi lekko wypaczone

Bardzo lubię Romana Polańskiego. Z niecierpliwością wyczekuję jego kolejnych filmów i prawie nigdy się na nich nie zawodzę. Nie mogłem przegapić więc także filmu "Dziewiąte wrota" z Johnnym
Bardzo lubię Romana Polańskiego. Z niecierpliwością wyczekuję jego kolejnych filmów i prawie nigdy się na nich nie zawodzę. Nie mogłem przegapić więc także filmu "Dziewiąte wrota" z Johnnym Deppem w roli głównej. Tym bardziej, że zarys fabuły rokował jak najlepiej. Depp gra tu człowieka poszukującego książki, która stanowi bramę do piekła - tytułowych "Dziewiątych wrót". A Polański przecież doskonale czuje się w takich klimatach i ma już odpowiednią wprawę ("Dziecko Rosemary"). Niestety tym razem coś nie zagrało - nie da się ukryć, że film arcydziełem nie jest. Więc pozwolę sobie szybciutko przejść do wyliczenia wad, aby na zakończenie wywrzeć dobre wrażenie przedstawieniem zalet. Uważam bowiem, że mimo wszystko film wart jest obejrzenia.

Główną wadę stanowi scenariusz. Na początku wszystko rozwija się jak należy, ale później zaczynamy odnosić wrażenie, że twórcy nie mogli się zdecydować, czy kręcą horror czy jego parodię. Potężnym gwoździem do trumny jest końcówka, którą naprawdę trudno traktować poważnie. Długi czas próbowałem zgłębić "co autor chciał powiedzieć" przez takie, a nie inne zakończenie, ale nadal jest to dla mnie zagadką. Ale może po prostu nie dorosłem. Gorzej, że niektóre inne rozwiązania urągają nawet mojej inteligencji. Bardzo nie lubię sytuacji, kiedy coś jest jasne jak słońce od kwadransa, a reżyser nagle pochyla się z porozumiewawczym uśmiechem i woła: "Wyobraź sobie, że to znaczy to i to. Nigdy byś nie zgadł, prawda?". Nie lubię, gdy traktuje się mnie jak "amerykańskiego zjadacza hamburgerów", któremu trzeba wszystko łopatologicznie wyjaśnić. Mam wtedy wrażenie, że film nie do mnie jest skierowany. Smutne, że spotkało mnie coś takiego właśnie ze strony Polańskiego.

Drugą wpadką jest odtwórczyni głównej roli kobiecej, Emmanuelle Seigner - prywatnie żona reżysera (cóż za zbieg okoliczności...). Ciężko powiedzieć o niej coś więcej poza tym, że jest na planie i wygląda (nieźle, to trzeba przyznać). W każdym razie grą trudno to nazwać.

Cóż więc ratuje ten film? Klimat, nastrój - jakkolwiek to nazwać, Polański jest w tym mistrzem. "Dziewiąte wrota" są nie mniej zakręcone od jego poprzednich filmów. Jeśli ktoś tak jak ja lubi specyficzną atmosferę przenikającą dzieła tego reżysera, nie będzie chyba zawiedziony. Polański jak nikt umie wzbudzić w widzu niepokój i utrzymać go przed ekranem nawet pomimo mielizn scenariusza. W "Dziewiątych wrotach" ma dodatkowego sprzymierzeńca w postaci autora muzyki. Kompozycje Wojciecha Kilara są naprawdę znakomite i wspaniale współgrają z obrazem, pomagając budować nastrój niesamowitości.

Na koniec małe wyjaśnienie dla tych, którym nazwisko Polański nic nie mówi. Mimo że tematyka filmu każe umieścić go w przegródce "horrory", nie ma on wiele wspólnego z różnymi koszmarnymi wiązami i trzynastymi piątkami. Miłośnicy oglądania ludzkich (bądź nieludzkich) wnętrzności i temu podobnych wrażeń powinni udać się pod inny adres. "Dziewiąte wrota" mogą się okazać dla nich zbyt subtelne.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po ponad trzech dekadach od ukazania się "Dziecka Rosemary" Roman Polański ponownie sięgnął po tematykę... czytaj więcej
Filmy wychodzące "z fabryki Polańskiego" są dalekie od przeciętności i z tym stwierdzeniem pewnie zgodzą... czytaj więcej
Stare księgi traktujące o szatanie, niewytłumaczalne zjawiska mające miejsce w realnym świecie, rytuał... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones