Recenzja filmu

Harakiri (1962)
Masaki Kobayashi
Tatsuya Nakadai
Rentarô Mikuni

Upadek bushido w sztandarowym jidaigeki

Czegoś takiego nie nakręcił nawet sam Kurosawa. "Seppuku" to sztampowy dramat jidaigeki, samurajski aż do szpiku kości. Na wstępie zaznaczam że to jedno z największych arcydzieł kina światowego z
Czegoś takiego nie nakręcił nawet sam Kurosawa. "Seppuku" to sztampowy dramat jidaigeki, samurajski aż do szpiku kości. Na wstępie zaznaczam że to jedno z największych arcydzieł kina światowego z jakim miałem przyjemność się zetknąć. Kobayashi stworzył film niesamowicie podobny do "Rashomona", dorównując legendzie z 1950. Ascetyczna, uderzająca surowością fabuła, a nawet zionąca obojętnością i chłodem kamera tworzą niesamowitą atmosferę. Konstrukcyjnie Reżyser (celowo wielką literą) stworzył arcydzieło psychologizowania, wodząc intelekt widza na różne strony, rzucając pojęciami honoru czy moralności w skrajnie odmiennych kierunkach. Dochodzi do swoistej rozprawy moralnej, odbiorca przyjmuje początkową historię tragicznej śmierci Motome Chijiwy za prawdziwą, uznając samuraja za jednostkę godną najgłębszej pogardy, jednak wraz z postępem akcji w zeznaniach Hanshiro Tsugumo początkowy osąd niemal zawstydza. Reżyser poddaje nasze postrzeganie czynów człowieka w kontekście honoru głębokiej ocenie i refleksji. Dalej toczy dramatyczną rozprawę przeciw kaście samurajskiej. Jego bohater będąc praktycznie nad grobem opowiada historię swego życia, upadek klanu, ubóstwo i tragedię swojego przybranego syna Motome, do której nie doszłoby gdyby nie jego personalne, pełne sztywnych ram myślowych, podejście do kwestii bushido i kwestii tej w oczach fanatycznych możnowładców. Motome popełnia dramatyczne seppuku mieczem z bambusa. Nie może przebić swojego brzucha. W końcu kona w olbrzymich męczarniach. Dlaczego nie ulżono mu w cierpieniu? Bo kodeks nie zezwala na okazywanie słabości. Pusta zasada, która zabiła w sposób tragiczny młodego człowieka, zniszczyła życie w imieniu poronionych ideałów. Hanshiro odsłania stopniowo fakty ze swej egzystencji, ukazując wierzchołek góry lodowej, góry tragedii japońskiego myślenia o kwestiach zaszczytnego życia samuraja. Jeden nieposłuszny element, ronin przybywający nie wiadomo skąd, burzy dotychczasowy swojski, pełen napuszenia i pozornej doskonałości duszy, obraz dworu samurajskiego. Jeden człowiek przeciw potędze wielowiekowej tradycji, jedna historia żywota, jeden pojedynczy przypadek burzy fundamenty pradawnego kodeksu! Tak, drobinka piasku obraca w perzynę potęgę i doskonałość samurajskiego modelu życia. Mamy więc także szokującą rozprawę nad istotą władzy i potęgi służącej destrukcji nieposłusznych i zepsutych w jej mniemaniu ludzi. Pokazując punkt widzenia bezdusznego pana Doi, działając na zasadzie silnego kontrastu ze wzruszającą i posępną opowieścią obyczajową Hanshiro, odwołującą się do światopoglądu prostego człowieka, Kobayashi ukazuje pełną czerni panoramę społeczną okresu Edo w ujęciu uniwersalnym. Władza jawi się jako siła ludzi napuszonych przegniłym "honorem", słusznie we własnym osądzie i bez wyrzutów sumienia miażdżąca pojedynczą jednostkę. Mnie osobiście wbiła totalnie w ziemię scena, w której Tsugumo odkrywa bambusowe ostrza przybranego syna. Miota się w agonii, zdając sobie sprawę z mierności poronionych wartości, jakie do tej pory wyznawał. Mimo iż bezpardonowo udaje mu się totalnie zniszczyć świat kasty samurajskiej, zostaje zmiażdżony przez jej potęgę. W walce końcowej poraniony ronin dociera do głównej sali w zamku i rzuca jak szmatę dumną samurajską zbroję przodków, będącą symbolem panowania. Rzuca ją bezwładnie, jak marionetkę po skończonym przedstawieniu. Odnosi zwycięstwo. Po tym jak zostaje zastrzelony Doi mówi do podwładnych: "Dziś nie było tu nikogo, nic szczególnego się nie wydarzyło. Hanshiro przybył by popełnić seppuku. Dopomogliśmy mu w tym z należytym rytuałem. Nie stwierdzono uchybień". Buntownik odchodzi w zapomnienie, świat się nie zmienia, dalej biegnie jak biegł. Ale możnowładcy zdają sobie sprawę ze swojego upadku moralnego, stają nad przepaścią. Film zamyka cytat z kronik, wypowiadany przez ducha klanu. Hanshiro odcisnął na nim niezatarte piętno, piętno zła i poczucia ciemnej strony poczynań wojowników. Ta rysa nigdy się nie zabliźniła. Hanshiro wypowiada znamienne słowa "nawet największy samuraj jest tylko człowiekiem". Aspekt humanistyczny, przepaści społecznej dzielącej zwykłych ludzi od "wybranych". Człowiek pozostaje istota słabą, honor jest sztywnym pojęciem, ideałem którego nigdy nie da się osiągnąć, prowadzącym jedynie do wypaczenia sposobu myślenia o świecie. Jest sprzeczny z naturą mentalności, staje się siłą destrukcyjną. Oprócz bogatej treści i przesłania arcydzieło Kobayashiego przeszło do historii jidaigeki za sprawą swojej sztampowości. Akcja toczy się w kwiecie okresu Edo, potęgi samurajskiego szogunatu. Reżyser maluje zachwycający portret obyczajowy i społeczny dawnej Japonii pojedynczymi retrospekcyjnymi scenami. Niektóre momenty jak walka Hanshiro na trawiastych wzgórzach przy silnym wietrze, krótkie ujęcie na przemarsz przez cmentarz czy sekwencja pozbawienia kity pierwszego z popleczników Doi w wąskich świątynnych uliczkach, wprawiły mnie w totalne osłupienie i zachwyt tak głęboki, że zapomniałem o świecie. Jak sceny z samurajskich monogatari, epizody z opowieści o wojownikach żywcem przeniesione na ekran. To było jedno z najpiękniejszych filmowych doznań mojego życia. O ile arcydzieła Kurosawy często odbiegały od klasycznej konwencji przybierając czasem formę chambary, o tyle Kobayashi stworzył antysamurajski moralitet przybrany w klasyczny samurajski kostium. Siłą "Seppuku" jest właśnie to zestawienie formy z przekazem. Potężna moc zawładnęła moim umysłem podczas tego piorunującego seansu. Ale przecież narracja jest niesamowicie surowa, tempo jest powolne, a Kobayashi ani na chwilę nie odchodzi od niego, może z wyjątkiem koszmarnie realistycznej i mocnej sceny seppuku Motome bambusowym mieczem. Ta asceza uderza chyba najbardziej, zimny ton mówiący o wstrząsających wydarzeniach. Pojedyncze kadrowanie, na twarze i postacie przy pełnej zwrotów muzyce zapadają w pamięć. Akcja toczy się praktycznie wokół jednego punktu i w jednym miejscu, na dziedzińcu zamkowym, mimo to nie pozwala ani na chwilę na nudę. Takich filmów już dziś się nie robi. Mistrzostwo absolutne. Aktorsko "Seppuku" to próba najczystszej wody. Tatsuya Nakadai, wybitny aktor będący zawsze w cieniu Mifune, stworzył pełną rozgoryczenia i stłumionej złości postać z niesamowitą, ale także ascetyczną w sposobie gry, inwencją, rysem psychologicznym. Mistrz drugiego planu, Tetsuro Tamba, mimo iż pojawia się na ekranie sporadycznie, wnosi do opowieści obraz drugiej strony konfliktu - zimnego, żyjącego ściśle według kanonu bushido, bezdusznego samuraja z niemym demonizmem w duszy. Muzyka Toru Takemitsu dopełnia wielkości obrazu - tradycyjne dla okresu Edo dźwięki cytry, raz porywająco energiczne, raz pojedyncze, ale uderzające mocą, będące namacalnym reliktem epoki, w której toczy się akcja. Nawet w doborze warstwy dźwiękowej Kobayashi wykazał się niewyobrażalnie znakomitym zmysłem plastycznym, czyniąc z dramatu świadectwo tamtych czasów. Reasumując "Seppuku" przewyższa pod pewnymi względami nawet żelazne arcydzieła Kurosawy. To film hipnotyzujący i absorbujący widza totalnie, igrający z jego poglądami, po mistrzowsku skonstruowany w warstwie psychologicznej. Kwintesencja gatunku, absolutnie niesamowita rozprawa społeczno - moralna, pełna przekazu typowego dla kina z Japonii. Całkowicie statyczny fabularnie, jednak dynamiczny w sferze rozważań, w warstwie metaforycznej. Wielkie kino, wyostrzające zmysły, nie tylko filmowe.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
13 maja, roku 1630. Warunki pogodowe: dobre. Upał narasta z godziny na godzinę. Godzina 10:00. Dziedzic... czytaj więcej
W czasach, gdy feudalna Japonia była wewnętrznie rozdarta, targana niepokojami i bratobójczymi walkami... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones