Recenzja filmu

Jagodowa miłość (2007)
Kar-Wai Wong
Norah Jones
Jude Law

Cierpki smak jagód

"Jagodowa miłość" to bajka. Porzucona księżniczka wybiega z bezpiecznego królestwa na pustą ulicę, gdzieś nad jej głową przemyka z hukiem nocny pociąg, miasto skrzy się setką barw. Dziewczyna
"Jagodowa miłość" to bajka. Porzucona księżniczka wybiega z bezpiecznego królestwa na pustą ulicę, gdzieś nad jej głową przemyka z hukiem nocny pociąg, miasto skrzy się setką barw. Dziewczyna wbiega do baru, rzuca na ladę klucze królestwa, do którego już nie ma powrotu. Klucze lądują w szklanym słoju, wraz z dziesiątkami innych milczących strażników utraconych złudzeń. Jak to w bajce - jest i książę, dla niepoznaki przebrany za barmana serwującego nocnym gościom kawę i placek z jagodami. W tym miejscu zaczyna się opowieść... ...i z tego właśnie miejsca bohaterka (Norah Jones) wyrusza w podróż, w której spotka Arniego (świetny David Strathairn), Sue Lynn (absolutnie zjawiskowa Rachel Weisz) i Leslie (niepokojąca Natalie Portman). To oni pomogą jej zrozumieć, jak nieskończenie wiele odmian i odcieni ma miłość.  Wong Kar Wai ma wyjątkową zdolność opowiadania o uczuciach w ten subtelny sposób, który pozwala widzowi na dowolność interpretacji, samodzielne poszukiwanie sensu i motywów, którymi kierują się jego bohaterowie. Nie ocenia ich, nie narzuca podziału na dobrych i złych, nie tłumaczy. Jest obserwatorem, a nie recenzentem postępowania grupki ludzi, których los na chwilę łączy się z losem Elizabeth. Ogromną zasługą reżysera jest to, że ani na moment nie traci trafnie wybranego tropu, poruszając się pewnie i z wdziękiem na granicy pomiędzy realnym światem a umownością kolejnych miejsc, do których trafia Lizzie w podróży przez amerykańskie bezdroża i poszukiwaniu klucza do zrozumienia własnych emocji. Mówiąc o "Jagodowej miłości", warto wspomnieć o czystej urodzie samego obrazu (zdjęcia Darius Khondji). Po wyjściu z sali kinowej wciąż mam przed oczami migoczący odległymi neonami zimowy Nowy Jork, paciorki w wejściu na zapleczu małomiasteczkowego baru, feerię barw kasyna czy szeroki plener autostrady, którą mknie Jaguar Leslie. Sekretem sukcesu jest perfekcyjne wyczucie barwy, którego nie sposób odmówić twórcom filmu. Każda podróż kiedyś dobiega końca. Po trzystu dniach w drodze księżniczka wraca do swojego nowojorskiego księcia. Przy kawie i placku z jagodami rozpoczyna się kolejny rozdział opowieści. Chciałoby się wierzyć, że szczęśliwy. Tyle, że gdzieś w podświadomości wciąż tkwi wspomnienie wykrzywionej płaczem twarzy pięknej Sue Lynn i smutku Arniego, pochylonego nad stosikiem białych żetonów. "My blueberry nights" to bajka. Piękna bajka o cierpkim smaku jagód. Polecam.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W zapomnianym już filmie Josepha Loseya "Posłaniec" padają słowa: "Przeszłość jest jak obcy kraj, dziwne... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones