Recenzja filmu

Kac Vegas (2009)
Todd Phillips
Bradley Cooper
Ed Helms

Raz na polski rok

Pozytywne jest to, że przynajmniej raz w roku bywalcy multikin dostają czystą, świeżą i co najważniejsze zabawną komedię, pozbawioną nachalnych naleciałości romantyczno-hollywoodzkich, a
Pozytywne jest to, że przynajmniej raz w roku bywalcy multikin dostają czystą, świeżą i co najważniejsze zabawną komedię, pozbawioną nachalnych naleciałości romantyczno-hollywoodzkich, a skupiającą się jedynie na rozbawieniu widza. Rok 2008 należał zdecydowanie do "Jaj w tropikach" rozprawiających się bezlitośnie z amerykańskim przemysłem filmowym, natomiast po roku 2009 zostanie zapewne "Kac Vegas". Nie jest to film tak kąśliwy i spostrzegawczy jak produkcja Bena Stillera, ale oferuje sporą dawkę śmiechu, opartego niby to na zgranych chwytach komediowych pod tytułem: "co robią ludzie po alkoholu", ale spiętych doskonale w jeden film, dzięki czemu ordynarne niejednokrotnie sytuacje znajdują sobie naturalne miejsce w fabule i nie stanowią obrzydliwości samej dla siebie. A pomysł na komedię jest banalnie prosty. Czterech przyjaciół (no, powiedzmy, że przyjaciół) wybiera się na wieczór kawalerski do Las Vegas. Jeden z tej czwórki, przyszły pan młody, nie budzi się skacowany wraz z pozostałymi towarzyszami następnego ranka. Nie oznacza to, że nie ma kaca. Po prostu pana młodego nie ma. No i kołowrotek zdarzeń się rozkręca. Bohaterowie przystępują do poszlakowej rekonstrukcji zdarzeń (ich pamięć niezwykłym trafem losu została wyczyszczona ze wspomnień z poprzedniej nocy), w czym pomagają im: tygrys w łazience, Mike Tyson grający na pianinie, czy też skradziony wóz policyjny. Takie streszczenie w zupełności wystarczy, abyśmy wiedzieli, z jakim kinem mamy do czynienia. Należy się jednak sprostowanie wyjaśniające, że Todd Phillips stworzył dojrzalszy film (o ile w odniesieniu do takich utworów można stosować epitet "dojrzały") od "obleśnych", młodzieżowych komedii, ze sztandarowym przykładem "American Pie" na czele. Zamiast rozwydrzonych gówniarzy mamy ludzi w wieku pouczelnianym, na co dzień spokojnych obywateli, których Vegas zmienia w niewyżytych szczeniaków. Aby ujrzeć ich nocne ekscesy, należy jednak poczekać do końca filmu, kiedy to wraz z napisami końcowymi dostajemy porcje pikantnych fotografii wyjaśniających tajemnice nocnej libacji i będących jednocześnie jednym z bardziej zabawnych fragmentów filmu. Czekanie na tą część jednak z pewnością nie będzie uciążliwym zadaniem. Swoją drogą, ciekawym trendem jest włączanie napisów końcowych do gry komediowej. Pamiętamy komedie spółki ZAZ (m.in."Naga broń"), wykorzystujące je do humoru  słownego. Przywoływane już "Jaja w tropikach" kończą się świetnym teledyskiem z "życiową" rolą Toma Cruise’a, natomiast "Kac Vegas" zaskakuje nas rewelacyjną porcją fotografii w momencie, gdy wstajemy już z foteli, aby udać się w kierunku drzwi oznaczonych tabliczką "exit". Żałuję jedynie tego, że pewnie będę musiał odczekać przynajmniej kolejny rok, aby równie żywiołowo bawić się w kinie.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mijające powoli lato było jak zwykle czasem premier lekkich, przyjemnych i łatwych w odbiorze filmów.... czytaj więcej
Las Vegas - Miasto Grzechu, w którym szary Kowalski wydobywa z siebie zwierzę, o którym po powrocie do... czytaj więcej
Film, który brylował w światowym Box Offisie powinien być dobry, zwłaszcza gdy polecają go krytycy oraz... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones