Recenzja filmu

Les Misérables: Nędznicy (2012)
Tom Hooper
Hugh Jackman
Russell Crowe

Słuchaj, kiedy śpiewa lud

Tom Hooper nie lubi spoczywać na laurach. Zdobywca Oscara za film "Jak zostać królem" podjął się realizacji musicalowego Mount Everestu. Nie było w historii, utworu tak często adaptowanego jak
Tom Hooper nie lubi spoczywać na laurach. Zdobywca Oscara za film "Jak zostać królem" podjął się realizacji musicalowego Mount Everestu. Nie było w historii, utworu tak często adaptowanego jak "Les Miserables". Powieść Victora Hugo doczekała się paruset interpretacji na całym świecie, zarówno na deskach teatru, jak i w produkcjach filmowych. Dużym wyzwaniem dla twórcy jest nakręcenie historii, którą prawdopodobnie każdy kiedyś widział bądź czytał. Jednak to, co odróżnia wybitnych reżyserów od pozostałych wykonawców tego zawodu, to umiejętność podjęcia ryzyka ze wszystkimi swoimi konsekwencjami.

Czemu więc reżyser zdecydował się na adaptację tak wyeksploatowanego dzieła?

Być może ze względu na tematykę poruszaną przez powieść Victora Hugo. Historia "Les Miserables" opowiada o wielu płaszczyznach miłości. Wydaje się to banalne, jednak dokładnie o tym wielowymiarowym uczuciu jest ten film. O miłości do dziecka, o miłości do Boga, o miłości do ukochanej i przede wszystkim o miłości do ojczyzny. Świadczą o tym ostatnie słowa wypowiedziane przez Valjeana, które są kwintesencją tego dzieła: "Pamiętajcie tę prawdę najcenniejszą – pokochać całym sercem to spoglądać Bogu w twarz...".

Dodatkowo opowieść ta bardzo ciekawie oddaje zmianę priorytetów, jaka nastąpiła na przestrzeni ostatnich 150 lat. Kiedyś najważniejszą kwestią dla człowieka była walka o dobro ogółu. Nie liczyły się problemy jednostki , a śmierć miała być przepustką do lepszego życia dla następnych pokoleń. Dziś świat stoi w obliczu wielkiego kryzysu finansowego. Ludzie chcą manifestować, walczyć z systemem i próbować zapewnić lepszy byt sobie i swoim dzieciom. Obecnie każdy walczy w swoim własnym imieniu i nie zważa na kwestie pozostałych. Ma w sobie za mało miłości aby dostrzec coś więcej niż czubek własnego nosa.

To, co wyróżniło wersję Hoopera od wielu wcześniejszych adaptacji, to przede wszystkim sposób realizacji i rozmach przedsięwzięcia. Akcja filmu rozgrywa się na przełomie lat 1815-1832 w prowansalskim miasteczku Digne, Montfermeil oraz Paryżu. Skupia się na życiu Jeana Valjeana, byłego galernika, który ucieka ze zwolnienia warunkowego i chce odmienić swój los. Po piętach depcze mu jednak inspektor policji Javert, który nie spocznie, póki nie odnajdzie skazańca. Na drodze Valjeanta pojawia się mała dziewczynka, o imieniu Cosette, której wychowanie okaże się najważniejszą rzeczą w jego życiu.

Eve Stewart zadbała o bardzo realistyczną scenografię. Dokładnie zostały odwzorowane ulice Paryża lat 30. XIX wieku, które w połączeniu ze szczegółowo dopracowanymi kostiumami i płynnymi zdjęciami dały możliwość dosłownego poczucia atmosfery tamtych lat. Podczas kręcenia "Nędzników" zostało wykorzystanych też kilka nowinek technicznych, zastosowanych po raz pierwszy przy produkcji tego typu widowisk muzycznych. Aktorzy nie musieli najpierw nagrywać ścieżki dźwiękowej w studiu, lecz śpiewali na planie zdjęciowym. Dzięki temu mogli lepiej wyrazić swoje emocje i bardziej wczuć się w graną postać. Aby podkreślić ten zabieg artystyczny, reżyser w partiach solowych wykorzystywał zbliżenia kamery. To z twarzy bohaterów widz powinien móc wyczytać ból, miłość, determinację, uczucia, którymi przesiąkają bohaterowie powieści. Czasami jednak efekt był odwrotny do zamierzonego. Zamiast większej identyfikacji z postaciami, odbiorcy mogło towarzyszyć poczucie komizmu sytuacji.

Nie każdy członek obsady "Les Miserables" poradził sobie z rolą wymagającą wielkiego kunsztu technicznego. Są jednak i tacy artyści, którzy stworzyli wybitne kreacje. Niewątpliwie Sacha Baron Cohen i Helena Bonham Carter "ukradli" ten film pozostałym aktorom. Nie wynika to z faktu, że mieli jako jedyni komediowe role i z założenia świetnie napisane dialogi. Po prostu po obejrzeniu ich na ekranie ma się wrażenie, że Victor Hugo nakreślił te postacie specjalnie dla nich. W ich interpretacji małżeństwo karczmarzy Thenardierów jest zgrane, przebiegłe i niezwykle ujmujące.

Kolejnym plusem tej wersji są Isabelle Allen w roli młodej Cosette, oraz charyzmatyczny Daniel Huttlestone jako Gavroche. Udźwignęli wokalnie ciężar bardzo trudnego muzycznie repertuaru. Nadali granym przez siebie bohaterom własny wyraz, co dodało dużo prawdziwości całemu filmowi.

Ostatnią perełką tej produkcji, lecz nie najmniej błyszczącą, jest Anne Hathaway. Zagrała bardzo wiarygodnie postać, od której trudno było oderwać podczas trwania seansu. Dodatkowo wydawała się świetnie przygotowana do zagrania Fantine, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Świadczy to o wielkiej pracy,którą musiała wykonać, aby osiągnąć tak piorunujący efekt.

Duże wątpliwości może natomiast wzbudzać obsada niektórych pozostałych ról. Zdecydowanie najbardziej rozczarował Russell Crowe wcielający się w inspektora Javerta. Stworzył bardzo przerysowaną postać. Zabrakło mu przede wszystkim charyzmy w głosie podczas utworów solowych, szczególnie w piosence "Stars". Za bardzo starał się na siłę zagrać emocje, zamiast pozwolić aby to głos je uwolnił.

Zawiódł również Hugh Jackman jako Jean Valjean. Momenty dobre, takie jak początek filmu i scena w klasztorze przeplatał słabszymi. "Gwoździem do trumny" okazał się dla niego jednak arcyważny dla przebiegu historii utwór "Bring Him Home". Mając w pamięci wykonanie Colma Wilkinsona, najwybitniejszego Valjeana w historii, słychać było jak bardzo Jackman spłaszczył wokalnie tę kompozycję.

W filmie, w którym główna narracja odbywa się poprzez emocje w głosie, obsada powinna być dobierana na podstawie warunków wokalnych. Tutaj jednak postawiono na nazwiska z Hollywood. A nie wszyscy aktorzy dysponują niezawodnym głosem. Szkoda również, iż nie spróbowano lekkiego przearanżowania partytury stworzonej w 1980 roku przez francuskiego kompozytora Clauda – Michela Schönberga. To nadałoby tej ponadczasowej muzyce trochę świeżego powiewu i w wyraźny sposób wyróżniło tę adaptację od pozostałych.

Dzieło Hoopera czeka na pewno ogromny sukces finansowy i ściągnie on do kin tłumy, a czy nie o to tak naprawdę chodzi każdemu producentowi filmowemu?

Po wielu latach film muzyczny znowu wymieniany jest w kontekście zdobycia wielu prestiżowych nagród. Pod względem widowiskowości oraz wykorzystania możliwości technicznych dzisiejszej kinematografii jest to obraz przełomowy. Reżyser pokazał nowe spojrzenie na realizację tego typu przedsięwzięć. Od strony wizualnej jest to produkcja kompletna. Musical jest to jednak nieliczny gatunek filmowy, w którym dźwięk pełni ważniejszą rolę niż obraz. W przypadku fonii twórcy "Les Miserables" nie wzbili się ponad przeciętność. Bardzo sprawnie, lecz biernie odtworzyli muzykę wypełniającą całą przestrzeń filmu. Zabrakło im jednak odrobiny fantazji, która być może pozwoliłaby tej produkcji osiągnąć miano obrazu wybitnego.

Tak czy inaczej każdy kto nie miał do czynienia z "Nędznikami" do tej pory, musi koniecznie obejrzeć najnowsze dzieło Toma Hoopera i przekonać się, jak to jest stać na szczycie barykady i mówić kajdanom NIE!
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nigdy nie przepadałem za musicalami, jednak szumne zapowiedzi oraz doborowa obsada zaostrzyły mi apetyt... czytaj więcej
Rok 2012 obfitował w wiele absolutnie niezapomnianych wydarzeń filmowych. Swoje długo wyczekiwane... czytaj więcej
Początkowo musical był prostym spektaklem, pochodzącym z przeobrażenia komedii muzycznej, pełnym tańca i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones