Recenzja filmu

Love, Rosie (2014)
Christian Ditter
Lily Collins
Sam Claflin

Czy to przyjaźń czy to jest kochanie?

"Love, Rosie", przepełniony zabawnymi epizodami i śmiesznymi tekstami, nie jest pozbawiony także wielu momentów wzruszających. Chociaż większość filmów tego gatunku ogląda się raczej bez żadnych
Największy bestseller Cecelii Ahern doczekał się swojej ekranizacji w 2007 roku. Film "PS Kocham Cię" wraz z niezapomnianymi kreacjami Hilary Swank i Gerarda Butlera skradł serca milionów widzów na całym świecie. 2014 rok przyniósł do kin ekranizację kolejnej, jakże udanej, powieści tej pisarki.

Rosie i Alex są przyjaciółmi od najmłodszych lat. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę i dzielą się wszystkimi sekretami. Wszystko wydaje się być w porządku, kiedy okazuje się, że przyjaźń damsko-męska to zwykła fikcja, która prędzej czy później musiała zostać zdemaskowana. Wyjazd Alexa do Bostonu boleśnie uświadamia bohaterom, co tak naprawdę ich łączy. Niestety, życie zaplanowało już dla nich scenariusz.



Komedie romantyczne można lubić lub nie, jednak umieszczanie wszystkich na jednej półce, mogłoby okazać się bardzo krzywdzące. "Love, Rosie" choć przepełniony jest zabawnymi epizodami i śmiesznymi tekstami, nie jest pozbawiony także wielu momentów wzruszających. Chociaż większość filmów tego gatunku ogląda się raczej bez żadnych emocji i uczuć, to jednak obok "Love, Rosie" nie można przejść obojętnie. Genialne kreacje Lily Collins i Sama Claflina jedynie dodają tej produkcji niepowtarzalnego uroku. Para na ekranie wypada wprost nieziemsko. Można śmiało zaliczyć ich do jednych z najlepiej dobranych ekranowych duetów ostatnich lat. Collins znana głównie z "Porwania" czy "Darów Anioła: Miasta kości" nigdy nie zachwycała swoją grą aktorską. Tutaj jednak wypadła niebywale przekonująco. Bardzo miło mnie zaskoczyła, zważywszy na fakt, że wcześniej prezentowała się raczej przeciętnie. Zupełnie inne nadzieje żywiłam wobec Claflina, którego występ w "Klubie dla wybrańców" wprost mnie zachwycił. Pomimo wygórowanych oczekiwań, również jego grze nie jestem w stanie niczego zarzucić.

Fabuła powieści dzieje się na przestrzeni 45 lat, jednak w filmie czas ten został skrócony do 12. Niestety, w wyniku tej decyzji cała opowieść pozbawiona została unikalnego charakteru, który dostrzegalny jest w książkowym pierwowzorze. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Obyło się bez spotkania z charakteryzatorem, który zmuszony byłyby postarzyć dwójkę młodych i pięknych aktorów.



Nie można zapominać o odtwórcach ról drugoplanowych. Jaime Winstone jako nieprzewidywalna Ruby wypadła lepiej, niż mogłabym się spodziewać. Jako dobra przyjaciółka Rosie, wspierała ją nawet w najtrudniejszych chwilach. Suki Waterhouse w roli Bethany wypadła nieprawdopodobnie irytująco. Udało jej się perfekcyjnie oddać charakter tej, jakże nieprzyjemnej, postaci. Nie można zapominać również o Christianie Cooke, który w roli gamoniowatego i podstępnego Grega, również wprowadził niemało zamętu w życiu obojga głównych bohaterów.

Twórcom należą się ogromne brawa. Zekranizowanie książki, która składa się z różnego rodzaju maili, smsów czy listów to nie lada wyczyn. Postanowiono jednak nie iść tym tropem i postawiono na tradycyjną formę, co bez dwóch zdań było dobrą decyzją i znacznie ułatwiło odbiór całej opowieści.

"Love, Rosie" to jedna z najoryginalniejszych i najciekawszych komedii romantycznych ostatnich lat. Film ten nie podąża utartymi schematami, lecz zaskakuje, tworząc nowe. Podczas seansu dzieła Christiana Dittera nie wiemy, czego możemy się spodziewać. W komediach romantycznych jakiegokolwiek elementu zaskoczenia można by szukać ze świecą. "Love, Rosie" przepełniony jest jednak zwrotami akcji i intrygami, które choć mogą niepokoić, znacząco uatrakcyjniają całą fabułę.



Nasz wieszcz narodowy, Adam Mickiewicz pisał kiedyś: "Czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie?". Bohaterowie najwyraźniej zadali sobie to pytanie zbyt późno. Kiedy zdali sobie sprawę ze swoich uczuć, okazało się, że teraz już nic nie można zrobić. Próbowali odnaleźć szczęście gdzie indziej, wiedząc jednocześnie, że spełnienie w życiu da im tylko jedna osoba. Historia Rosie i Alexa, choć fikcyjna, powinna uświadomić każdemu z nas, że skrywanie swoich uczuć i liczenie na to, że kiedyś osłabną, jest największym z możliwych błędów. 

"Love, Rosie" to film dla każdego, bowiem każdy z nas może utożsamić się z którymś z bohaterów. Żadna z przedstawionych postaci nie jest wyidealizowana. Są to zwyczajni, niepozbawieni wad ludzie, którzy próbują odnaleźć w życiu szczęście. Wplątują się w zawiłości losu i szukają miłości daleko, nie zdając sobie sprawy, że mają ją na wyciągnięcie ręki. Dlatego też lepiej nie tracić przytomności w osiemnaste urodziny. Gdyby nie nadmiar alkoholu, życie bohaterów potoczyłoby się zupełnie inaczej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ktoś mógłby powiedzieć: "ale przecież to już było setki razy!". Oczywiście miałby rację, ale to nie ma... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones