Miałem to szczęście, że film mogłem obejrzeć na pokazie przedpremierowym, który mnie nic nie kosztował, poza (jak się później okazało) straconym czasem. Czas był zdecydowanie stracony, gdyż z
Miałem to szczęście, że film mogłem obejrzeć na pokazie przedpremierowym, który mnie nic nie kosztował, poza (jak się później okazało) straconym czasem. Czas był zdecydowanie stracony, gdyż z całego wyjścia do kina najciekawszy był.... zwiastun "Walkirii", w którym podobało mi się wszystko poza Tomem Cruisem. Te dwa filmy poniekąd mają ze sobą coś wspólnego - właśnie walkirię. "Max Payne" to film oparty na świetnej grze komputerowej (o tym samym tytule), której jestem wielkim fanem. Była swego czasu rewolucyjna, bo poza bardziej, niż w dotychczasowych grach, skomplikowaną fabułą posiadała tzw. bullet time, czyli możliwość gry w zwolnionym tempie (efekt ten zna zapewne każdy, kto widział "Matrixa"). W związku z postępującą komercjalizacją wszystkiego, nie spodziewałem się po "Max Payne" dobrego filmu, a wręcz przeciwnie - wiedziałem, że będzie słaby. Mnóstwo zmian, o których było wiadomo jeszcze przed premierą, takie jak znaczne przekręcenie fabuły, pominięcie wielu postaci z gry i umieszczenie kilku nowych, nie zapowiadały się dobrze. Na dodatek pazerni twórcy i reżyser dość mocno ugrzecznili ten film, żeby nadawał się na kategorię wiekową PG-13. Szedłem więc do kina, wiedząc, że się zawiodę, ale nie sądziłem, że będę wręcz zszokowany poziomem tego filmu. Główny schemat filmu jest taki sam jak w grze - policjant Max Payne, którego żonę i córkę zabili nieznani sprawcy, chce sam wymierzyć sprawiedliwość. Sprawa "śmierdzi" korupcją i związana jest z tajemniczym narkotykiem o nazwie walkiria. Max udaje się na stację metra na Roscoe Street i dalej akcja toczy się zupełnie inaczej niż w grze. A trzeba zaznaczyć, że na pewno nie była to dobra zmiana. Chociaż fabuła wydaje się ograna i nudna, to twórcy gry zadbali jednak o pewne urozmaicenia - mroczny klimat, ciekawe postacie, wisielczy humor no i Max Payne - imponujący, pewny siebie facet przypominający trochę detektywa z kina noir. Film natomiast nie posiada żadnej z cech, które wyżej wymieniłem. Brak jest w nim ciekawych rozwiązań fabularnych, a wręcz przeciwnie - jest mnóstwo niedorzeczności, błędów i bardzo mocno naciąganych scen w stylu "zabili go i uciekł". Inne ważne elementy takie jak reżyseria czy gra aktorska też stoją na niskim poziomie. Zastanawiałem się, czy jestem w stanie wskazać coś co nie jest w tym filmie "skopane". Niestety, poza niezłym soundtrackiem skomponowanym przez Marco Beltramiego, nic mi nie przyszło do głowy. Muzyka to jeden z nielicznych elementów filmu, które jestem w stanie ocenić na plus, ale dlaczego nie wykorzystano utworów z gry? Gdzie świetny, oddający klimat filmu motyw przewodni? Smutna to prawda, ale w XXI wieku powstaje bardzo niewiele wartościowych filmów. W większości są to gnioty przeładowane efektami specjalnymi i głupotą, filmy nastawione wyłącznie na zysk, przeznaczone dla ludzi niemających pojęcia o dobrym kinie. Twórców, którzy stawiają zysk na drugim planie i potrafią zrobić film, który będzie w stanie pozytywnie zaskoczyć widza jest bardzo niewielu. Podsumowując, uważam, że "Max Payne" mógłby być naprawdę dobrym filmem, gdyby wzięli się za niego odpowiedni ludzie.