Recenzja filmu

Mordercza opona (2010)
Quentin Dupieux
Stephen Spinella
Jack Plotnick

Bez powodu

"Mordercza opona" nie jest filmem dla każdego. Widzowie liczący na odmóżdżąjącego gniota rozczarują się pozornym brakiem akcji i nakładem intelektu koniecznym do zrozumienia go, natomiast
Film, którego głównym bohaterem jest zaślepiona miłością do kobiety opona mordująca wszystko na swojej drodze, brzmi jak doskonały materiał na absolutny gniot kina klasy B. Rzecz w tym, że autorzy tego projektu doskonale wiedzieli, co robią – pod płaszczykiem "gniota" stworzyli film wyśmiewający tego typu produkcje, przeintelektualizowany, snobistyczny... Ale czy na pewno? Otóż ten film ma nie tylko drugie, ale i trzecie dno – w rzeczywistości jest nie tylko pastiszem kiepskich horrorów, ale z równie świetnym skutkiem wyśmiewa, niczym "Dyskretny urok burżuazji", właśnie to snobistyczne podejście do kina, w luźny sposób mówiąc o jego istocie. Ostatecznie otrzymujemy jeden z bardziej oryginalnych obrazów ostatnich lat.


Film zaczyna się absurdalnym i pseudointelektualnym monologiem szeryfa, granego przez Stephena Spinellę, który łudząco przypomina postać Tommy'ego Lee Jonesa z filmu "To nie jest kraj dla starych ludzi" na temat bezsensownych scen w filmie, wydarzających się bez powodu. Ten  osobliwy wstęp, zakończony wejściem aktora do bagażnika samochodu, jest kluczem do zrozumienia całego pomysłu zawartego w tym filmie, opartego o groteskę i absurd, ale zrealizowanego zaskakująco sprawnie. Dalej mamy do czynienia z filmem w filmie – przygody tytułowej opony, od jej pierwszych kroków stawianych na wysypisku śmieci do wejścia na ścieżkę zbrodni, śledzi grupka widzów, obserwująca wszystko przez lornetki. W tym hipsterskim seansie na środku pustyni uczestniczą postacie odzwierciedlające różne typy widzów kinowych – ojciec z synkiem czekającym na akcję, skupione na filmie dziewczyny liczące na kino artystyczne, dwóch snobistycznych kolesi i stary tetryk, który widząc nieprawdopodobne zdarzenia wytknie ich bezsens realizatorom. Warto zwrócić uwagę, jak w reakcjach tych widzów na wydarzenia głównego nurtu fabuły realizatorom udało się uchwycić to, co myśli prawdziwy widz oglądając ten obraz.

Główna fabuła natomiast to miks najrozmaitszych gatunków filmowych – początki "życia" opony mają formę niemalże filmu przyrodniczego, dalej dostajemy kino akcji z pościgami, film grozy, dramatyczny i nieszczęśliwy romans, ale przede wszystkim – absurdalną komedię. I chciałbym tu podkreślić, że cały ten absurd w filmie nie wydaje się ani trochę wysilony i sztuczny, wszystko jest naturalne i pasujące do całej konwencji filmu. Choć autorzy zarzekają się, że wszystko dzieje się „bez powodu” i nie ma większego sensu, to przy bardziej uważnym spojrzeniu na film można dostrzec nie tylko sens, ale i perfekcyjnie zazębiającą się układankę, bardzo inteligentny film, w którym cały czas trwa zabawa z widzem. Humor nie jest tu oparty na samym absurdzie scen, ale na odniesieniu ich do rzeczywistości i do naszych oczekiwań wobec tego filmu. Kolejny plus stanowią bystre i zabawne dialogi.


Całość mamy opakowaną w bardzo apetyczne zdjęcia, szczególnie zbliżenia na oponę – momentami naprawdę można mieć wrażenie, że autorom udało się uchwycić emocje i odczucia tego wulkanizowanego kawałka gumy. Świetnie dobrana została również muzyka, potrafiąca zrekompensować chwilami dłużące się sceny, gdy obserwujemy... toczącą się oponę. Gra aktorska jest przynajmniej poprawna, biorąc pod uwagę, że jest to niskobudżetowy obraz – na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim wspomniany Spinella, który stara się trzymać całość w ryzach i tworzy bardzo charyzmatyczną postać. Główna fabuła filmu obarczona jest sporym ryzykiem wyczerpania pomysłu i popadnięcia w wysilony banał, stąd należą się brawa Quentinowi Dupieux, autorowi scenariusza i reżyserowi, za bardzo sprawne urozmaicenie jej coraz bardziej absurdalnymi zwrotami akcji.

Dzięki takim zabiegom cały film ogląda się przyjemnie i w pełnym skupieniu.
"Mordercza opona" nie jest filmem dla każdego. Widzowie liczący na odmóżdżąjącego gniota rozczarują się pozornym brakiem akcji i nakładem intelektu koniecznym do zrozumienia go, natomiast czepialscy koneserzy mogą być rozczarowani zbyt oczywistą formą pastiszu i faktem, że cały komizm tego filmu uderza również w nich samych. To po prostu dobra zabawa kinem, której przesłaniem jest aprobata bezgranicznej wolności twórczej – nie ma sensu czepiać się absurdalnych czy nieprawdopodobnych scen w filmach, skoro to właśnie te sceny stanowią całą istotę kinematografii oraz, przy uważniejszym spojrzeniu, również istotę rzeczywistości...
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsze kroki małej opony są jeszcze dosyć nieporadne. Chwiejnie i niepewnie posuwa się do przodu,... czytaj więcej
Dlaczego właściwie kosmita z "E.T."Spielbergajest brązowy? Gdy ktośzadaje ci identyczne pytanie,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones