Recenzja wyd. DVD filmu

Most na rzece Kwai (1957)
David Lean
William Holden
Alec Guinness

Przyzwoita poprawność

Miłośnicy starszych filmów mają ostatnio sporo powodów do zadowolenia. Niedawno zaczęła wychodzić kolekcja kina wojennego, a tu już pojawia się nowa seria - "Dekady". I ja nawet dałem się na to
Miłośnicy starszych filmów mają ostatnio sporo powodów do zadowolenia. Niedawno zaczęła wychodzić kolekcja kina wojennego, a tu już pojawia się nowa seria - "Dekady". I ja nawet dałem się na to skusić, trudno niestety bowiem spodziewać się, aby szybko można było ponownie kupić takie klasyki jak "Bulwar Zachodzącego Słońca" czy "W samo południe" w eleganckim wydaniu i za przystępna scenę. W obu tych kolekcjach pojawia się również "Most na rzece Kwai". Film ten jednak bardzo sobie cenię, dlatego zdecydowałem się nabyć nieco droższe, dwupłytowe wydanie klasyka (normalna cena 79,99 zł., ale w promocji był po 35,90). Warto jeszcze dodać, że wszystkie te pozycje wydaje Imperial. Sam film jest bez wątpienia klasykiem wartym nie tylko obejrzenia, ale i bliższego poznania. Mimo iż powstał w okresie wielkich widowisk, droga do jego powstania wcale nie była prosta. Zaczęło się od niewinnie wyglądającej książeczki (ledwie nieco ponad sto stron) Francuza Pierre'a Boulle pod tym samym tytułem. Wydana w roku 1952 od razu stała się wielkim bestsellerem i ekranizacja była w zasadzie kwestią czasu. Okazało się to jednak rzeczą zdecydowanie trudniejszą niż się początkowo wydawało. Prawa do książki posiadał bardzo wpływowy po sukcesie "Na nabrzeżach" Sam Spiegel, okazało się jednak, że każdy z reżyserów, do których się zwrócił, odmówił podjęcia się ekranizacji. Zważywszy, że mowa tu o takich postaciach jak Orson Welles, John Ford czy William Wyler można było podejrzewać szybki koniec tej produkcji. W odruchu desperacji Spiegel zwrócił się jednak do wsławionego już stylowymi ekranizacjami Dickensa Davida Leana. I Anglik na szczęście się zgodził. To jednak było jeszcze bardzo daleko do końca problemów. Pierwszym było obsadzenie najważniejszej roli w filmie, zarozumiałego pułkownika Nicholsona. Lean od razu zaproponował tę rolę swojemu ulubionemu aktorowi, Alecowi Guinnessowi. Ten jednak odmówił, tłumacząc, że nie jest w stanie wyobrazić sobie nikogo, kto chciałby przez dwie i pół godziny grać takiego nadętego Angola. Podobno Lean i Spiegel razem musieli go przekonywać, żeby, na Boga, się zgodził. Kiedy jednak doszło do porozumienia z jednym Anglikiem, okazało się, że drugi wcale nie jest łatwiejszy we współpracy. Lean był bowiem fanatycznym perfekcjonistą, powtarzającym wszystkie ujęcia do upadłego i zupełnie nieliczącym się z i tak olbrzymim budżetem, jaki dostał. Kiedy wreszcie zakończono produkcję, wydawać się mogło, że teraz już wszystko pójdzie łatwo, ale bynajmniej tak nie było. Wielu krytyków nie zostawiało na filmie suchej nitki. Obraz negowano za to, że jest widowiskiem bez treści, że nijak ma się do historii, że Nicholson to najbardziej absurdalna postać, jaką kiedykolwiek widzieli, i o dziesiątki równie złych rzeczy. Na pocieszenie Spiegel i Lean mogli cieszyć się przynajmniej olbrzymim sukcesem kasowym filmu, który długo był najbardziej dochodową brytyjską produkcją. I choć było coraz więcej przychylnych opinii, to prawdziwy zwrot nastąpił podczas ceremonii wręczenia Oscarów. "Most na rzece Kwai" całkowicie zdominował trzydziestą edycję, zdobywając siedem statuetek, w tym w tak prestiżowych kategoriach jak: najlepszy film, najlepszy aktor, reżyser i scenariusz. Zdecydowanie ugruntowało to pozycję już bardzo popularnego filmu. Dziś zajmuje niepodważalne miejsce w historii kina oraz czołowe lokaty w amerykańskich i angielskich listach filmów wszech czasów, a słynna wygwizdywana melodia wciąż należy do najlepiej rozpoznawalnych motywów filmowych. Dla wielu osób zaangażowanych w ten projekt otworzył on drogę do sławy. Tak się stało z reżyserem Davidem Leanem, który zaczął uchodzić za mistrza, jakże popularnych w tym czasie wielkich widowisk. Przyznać jednak muszę, że Anglik nie do końca wykorzystał tę szansę. Po dwóch kolejnych wielkich hitach "Lawrencie z Arabii" i "Doktorze Żywago" chyba się wypalił i przez następne 25 (!) lat nakręcił zaledwie dwa filmy, oba dość umiarkowanie przyjęte przez krytykę i publiczność. Zupełnie inaczej potoczyły się losy Aleca Guinnessa, który rolą pułkownika Nicholsona awansował do ścisłej elity aktorstwa, w której udało mu się pozostać aż do śmierci w roku dwutysięcznym. Film przysłużył się też Williamowi Holdenowi, już wówczas zdobywcy Oscara. Nawet po tylu latach role obu panów wciąż zachwycają siłą i wyrazistością, której często nie uświadczysz we współczesnym kinie. Film, jako się rzekło, jest zdecydowanie warty uwagi, tym bardziej, że jest coraz łatwiejszy do zdobycia. Dwupłytowe wydanie jednak nieco rozczarowuje. Na początku powiem, że samo opakowanie prezentuje się według mnie średnio. Zamieszczony na pierwszej stronie plakat nigdy mi się jakoś nie podobał, a i opracowanie graficzne pozostawia trochę do życzenia. Informacja o siedmiu Oscarach wygląda jednak imponująco. Płytki wyglądają ładnie i uruchamiają się łatwo. Intro również wygląda dobrze − widoczek na most, a w tle słynny motyw przewodni filmu. Od razu pojawiają się też opcje. Niestety, przynajmniej u mnie, nawigować można wyłącznie za pomocą klawiatury. Może na początek sam film. Cóż, odnowiony jest znakomicie i ogląda się go tak samo dobrze jak za pierwszym razem. Stwierdzić muszę jednak, że przekonałem się, że nie pamiętam go tak dokładnie, jakbym chciał. Solą wydania dwupłytowego są jednak dodatki. Tutaj sytuacja wygląda dobrze, ale nie rewelacyjnie. Dwa pierwsze pojawiają się w zakładce "Special Features". Ciekawie wygląda nałożenie ich na tablicę budowlaną przybijaną przez Nicholsona. "Trivia Sabotage: Building The Bridge" to quiz wiedzy o filmie. Niestety, jak i inne dodatki, nietłumaczony na polski. Nie powiem jednak, jest ciekawy, ma trzy poziomy trudności, a dźwięk towarzyszący złej odpowiedzi, uch, mocny. Przy pytaniach można korzystać z podpowiedzi, a kiedy odpowie się na wszystkie dziesięć pytań, nasz trud zostanie wynagrodzony scenką wysadzenia tej jakże pięknej budowli. "Maps & Military Strategy" pokaże nam z kolei sytuację militarną w tym rejonie walk oraz dzieje wielkiej linii kolejowej, która miała zapewnić Japończykom panowanie nad całą Azją. Z tego co pamiętam, film też poprzedzało parę słów historycznego komentarza, w tym wydaniu jednak nic takiego nie ma. Jest za to ten dodatek, ale trzeba powiedzieć uczciwie, jest on średni. Mapy są nawet ładne, ale poza nimi dostajemy ledwie garść podstawowych informacji. Można je jednak zobrazować sobie scenką z filmu, ale tylko z niego. Najwartościowszym dodatkiem wydaje się "Isolated Music Soundtrack" znajdujący się na drugiej płycie. Ścieżka autorstwa Malcolma Arnolda jest trudno dostępna, a dla miłośników klasycznych soundtracków jest to bez wątpienia ciekawy kąsek. Słuchając jej, można się ponadto przekonać, że muzyka w "Moście na rzece Kwai" to nie tylko słynny "Colonel Bogey March" (swoją drogą kompozycja nie Arnolda). Jest to oczywiście najsłynniejszy utwór z filmu, ale oprócz niego warto posłuchać jeszcze choćby "Overture", "Nicholsons Victory" czy "Working On The Bridge". Ten ostatni przypomina nawet motyw przewodni z filmu. Opiera się na prostej robotniczej melodii na akordeon, takie niemal "Hej ho, hej ho, do pracy by się szło". Jednak w połączeniu z obrazem wydźwięk tego utworu jest tak samo dwuznaczny jak tematu głównego. "Overture" polecam natomiast wszystkim, którzy za esencję heroicznej muzyki uważają "Gladiatora". Inna nazwa tego utworu to "Prelude: The Prison Camp" i tym, którzy film widzieli, powinno to już wyjaśnić wszystko. Podsumowując, nie jest to jednak nadzwyczajne wydanie. Nie dowiemy się niczego ani o produkcji filmu, żadnych reportaży czy wypowiedzi innych filmowców zafascynowanych klasykiem Leana. A osobiście chętnie bym się dowiedział, czy słynna początkowa scena z pociągiem w "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" nie wynika z inspiracji tym właśnie filmem. Ewentualnie pamiętna scena z sępami z "Conana Barbarzyńcy" (uwierzcie mi, ta w "Moście..." jest dużo lepsza). No i na koniec pytanie, czy polecam to wydanie? Jeśli ktoś trafi na taką obniżkę jak ja, może spokojnie kupować. Sam film jest niewiele tańszy, a dodatki są w sumie niezłe. Jeśli jednak będzie w cenie normalnej, cóż, zastanawiałbym się.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Most na rzece Kwai" Davida Leana jest filmem, który wciąga od samego początku, już kiedy widzimy idące i... czytaj więcej
Filmy wojenne można pogrupować na kilka kategorii. Pierwsza z nich to przygodowe. Mniej więcej w tego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones