Recenzja filmu

Niebezpieczna metoda (2011)
David Cronenberg
Keira Knightley
Viggo Mortensen

Historia pewnej znajomości

Carl Gustaw Jung i Zygmunt Freud to dwa najznamienitsze nazwiska w historii psychologii. Ich poglądy i nauka starczyłyby spokojnie na kilkanaście filmów. David Cronenberg podjął spore ryzyko,
Carl Gustaw Jung i Zygmunt Freud to dwa najznamienitsze nazwiska w historii psychologii. Ich poglądy i nauka starczyłyby spokojnie na kilkanaście filmów. David Cronenberg podjął spore ryzyko, ograniczając swoją psychologiczną rozprawkę opartą na dogmatach Junga i Freuda do półtorej godziny. Wziął na warsztat temat najbardziej kontrowersyjny i interesujący. Seks. Wokół tematów ludzkiej seksualności i popędu obudowana jest historia wzajemnych relacji dwóch znakomitych psychologów. Żeby było ciekawiej, reżyser wprowadził do fabuły pierwiastek żeński w osobie Sabine Spielrein, rosyjskiej lekarki, pacjentki i kochanki doktora Junga. Ten osobliwy trójkąt oglądałoby się na pewno dużo lepiej, gdyby nie odtwórczyni głównej roli kobiecej.

Generalnie odbiór filmu nie powinien opierać się na patrzeniu przez pryzmat jednej roli, jednak w tym przypadku trudno tego uniknąć. Keira Knightley potwierdza, że jej zdolności aktorskie ograniczają się do familijnych produkcji ze stajni Walta Disneya, w których sprawdza się idealnie jako ładniutki element dekoracyjny i uroczy dodatek do prawdziwych aktorów. Kiedy sama ma coś zagrać, zaczynają się kłopoty. Prześliczna buzia Keiry i cała paleta uczuć, jakie się na niej odmalowują, przywodzą na myśl przedszkolne teatrzyki, w których małe dziewczynki parodystycznie odgrywają swoje scenki. Filmowa Sabine Spielrein jest na poły komiczna, na poły irytująca. Sztuczna i kompletnie niewiarygodna - na ekranie nie widzimy obsesji i udręki postaci. Widzimy bardziej cierpienia aktorki, która próbuje coś zagrać, choć wie, że nie potrafi. Dlatego też niemal podświadomie dokonałem symbolicznego podziału filmu na sceny z udziałem Spielrein i na te, których Keira Knightley nie miała okazji popsuć.

Tych drugich jest niestety za mało. Fascynująca znajomość dwóch genialnych badaczy ludzkiej natury została ograniczona do kilku słownych polemik i błyskotliwych dyskusji. Od początkowej fascynacji i przyjaźni, poprzez wątpliwości i kłótnie, aż po zerwanie znajomości. Wieloletnia historia w małej pigułce. Streszczenie, które zadowoli leniwszych odbiorców, ci bardziej ciekawi więcej informacji o relacjach Jung-Freud wyniosą chociażby z wszechwiedzącej Wikipedii. W ogóle cały film jest robiony na skróty. Zupełnie jakby reżyser chciał do niezbyt przepastnego worka wrzucić po trochu wszystkich składników. W filmie mamy wszystkie najważniejsze informacje i fakty, jednak w ilości absolutnie minimalnej. Stąd  pozostaje uczucie niedosytu i żalu, że dialog dwóch geniuszy psychoanalizy został porządnie skrócony i efekciarsko podrasowany do błyskotliwej bitwy na naukowe argumenty. Cronenberga zdecydowanie bardziej interesował wątek romansu Junga ze Spielrein i tego, jak wpłynął on na dalsze poglądy szwajcarskiego psychologa. Widocznie reżyser uznał, że widzów również to zainteresuje i swoją rozprawkę na temat seksualności człowieka postanowił poprowadzić w tym kierunku. Mamy więc odrobinę golizny i scen z pogranicza softporno. Nie wnoszą za wiele i uczucie pomiędzy kochankami nie wygląda na zbyt wiarygodne i tak płomienne, jak twierdzi reżyser. Zresztą duet Jung-Spielrein wygląda w tym filmie tak jak duet Fassbender-Knightley. On, stary mistrz, który dał się uwieść na jej piękną buźkę. Niby gdzieś tam w tle jest wielka miłość, ale ja takowej nie stwierdziłem.

Generalnie najlepsze sceny oglądamy, kiedy reżyser ucieka od pasji i namiętności, a skupia się na chłodnej analizie (Freud) i prostackiej, ludzkiej namiętności (Otto Gross). Vincent Cassel w roli Grossa, nieuleczalnego seksoholika i uczuciowego troglodyty, to najmniej pretensjonalny i zarazem najlepszy element filmu. Filmu, po którym najmocniej uderzyła mnie konkluzja, że odczuwałem dużo większą przyjemność z oglądania Viggo Mortensena jako poczciwego staruszka z nieodłącznym cygarem niż wyginającej się z podniecenia Keiry Knightley w seksownym gorsecie. I pozostaje się tylko zastanawiać, czy film potrafi tak bardzo wypaczyć ludzkie gusta i wpłynąć na zmianę jego estetycznych priorytetów. Cóż, Freud i Jung mieliby niezły materiał do analizy...
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zagadnienie związków między ludzką psychiką a cielesnością od początku odgrywało w twórczości Davida... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones