Recenzja filmu

Niesamowity Spider-Man 2 (2014)
Marc Webb
Anna Apostolakis-Gluzińska
Andrew Garfield
Emma Stone

Chłopak z sąsiedztwa 2.0

Nie będę ukrywała, że Spider-Man jest moją ulubioną postacią z uniwersum Marvela. Najpierw jako dziecko polubiłam go w wersji kreskówkowej z lat 90., potem przypadł mi do gustu z twarzą
Nie będę ukrywała, że Spider-Man jest moją ulubioną postacią z uniwersum Marvela. Najpierw jako dziecko polubiłam go w wersji kreskówkowej z lat 90., potem przypadł mi do gustu z twarzą Maguire’a, a po premierze filmu Raimiego sięgnęłam też po dwie serie komiksowe: "The Spectacular Spider-Man" (głównie historie rysowane przez Humberto Ramosa) i "The Amazing Spider-Man". Każda kolejna wersja przygód Człowieka-Pająka tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że to najfajniejszy stworzony do tej pory superbohater, więc kiedy zdecydowano się na reboot serii, byłam w siódmym niebie. I po drugiej części jestem tam jeszcze bardziej.

Spider-Man z chłopięcą buźką  Andrew Garfielda to dzieciak, który musi pogodzić się z tym, że ma wielką moc. A że z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność, Peter Parker trzyma pieczę nad całym Nowym Jorkiem z naciskiem na Manhattan, pilnując również swojej ukochanej Gwen Stacy (Emma Stone). I robi to bardzo widowiskowo, stając do walki z elektryzującym (a jakże) Electro i popadającym w obłęd młodym Osbornem (Dane DeHaan), który dosłownie i w przenośni zzielenieje z zazdrości o staminę Człowieka-Pająka.



"Niesamowity Spider-Man 2" to kolejny z filmów z tzw. serii Marvel 2.0, którą niewątpliwie zapoczątkowali "Avengersi". W swoich najnowszych produkcjach studio łączy widowiskową komiksowość z niezwykle realistycznymi efektami specjalnymi, niebotycznym budżetem i najgorętszymi nazwiskami z Hollywood. Jednak filmy pokroju "Iron-Mana 3" czy "Thora: Mroczny świat" na pewno nie są tylko i wyłącznie ślicznymi z zewnątrz, a pustymi w środku audiowizualnymi wydmuszkami. Scenariusze są pełne nagłych zwrotów akcji, osobistych dramatów bohaterów, ciekawych wątków pobocznych i pełnokrwistej akcji w najlepszym wydaniu.

Z "Marvel 2.0" jest jednak pewien problem: produkcje te wydają się być coraz bardziej wyspecjalizowane. Ich docelowym odbiorcą powoli przestaje być już zwykły zjadacz popcornu. Może niedługo jedynie obeznany ze światem rysunkowych herosów geek zrozumie całość opowiadanej na ekranie kinowym historii? Bez znajomości uniwersum danej serii już na tym etapie trudno docenić wszystkie smaczki, jakie serwują nam twórcy. Przez ekran przewijają się tabuny mniej lub bardziej charakterystycznych postaci, z których większość rozpoznają jedynie miłośnicy danego superbohatera, poruszane są różne wątki znane z kart komiksów, a X-Meni spotykają Kapitana Amerykę. Z drugiej strony jednak, kino komiksowe to ważny składnik współczesnej popkultury: obecnie trudno przecież nie znać Batmana czy Supermana.



Spider-Man tym razem musi zmierzyć się z Electro i Rhino, a także z Harrym Osbornem aka Zielonym Goblinem (postacią już wcześniej nieźle zagraną przez Jamesa Franco), wszyscy oczywiście w realistycznych, ciekawie zaprojektowanych i budzących grozę odsłonach. Jedno z ujęć zapowiada także przyszłych przeciwników Pająka: m.in. Sępa i doktora Octopusa. I chociaż postać Electro zostaje odpowiednio wprowadzona do historii, mechaniczny Noso(rożec) przynajmniej wiadomo skąd się wziął, to wątek Goblina niestety kuleje. Oczywiście szaleństwo szkolnego przyjaciela Petera jest przekonujące, a jego transformacja godna uwagi, dlatego szkoda, że twórcy filmu postawili na postać nieużytą wcześniej w filmowych wersjach przygód Pająka, której jednak brakowało pewnego potencjału (chociaż Jamie Foxx w tej roli bawi się świetnie). Błędem także było według mnie zrobienie z Petera postaci w stylu Harry’ego Pottera: zagubionego, ale przy tym przecież niegłupiego outsidera mieszkającego u wujostwa, którego rodzice zginęli w starciu ze złem pod postacią bezdusznej korporacji chcącej wzbogacić się na wojnie z quasi-Voldemortem na czele (Norman Osborn może i ma nos, ale niezdrowy kolor skóry również!). Bohater jednak niewątpliwie ma wciąż urok chłopaka z sąsiedztwa.

"Niesamowity Spider-Man 2" to kino komiksowe z prawdziwego zdarzenia. Podczas gdy u Raimiego Człowiek-Pająk skakał między budynkami, u Webba lata. Ale zachwycają nie tylko podniebne akrobacje herosa w czerwono-niebieskim spandeksie. Film momentami śmieszy, momentami wzrusza (to w końcu scenariusz duetu Kurtzman-Orci!), oferując widzom w każdym wieku szybkie tempo akcji i świetną zabawę przyjemną dla oka i ucha (piosenka „Gone, gone, gone” i oczywiście Zimmer!). Spider-Man u Webba to nadal postać nietuzinkowa, której po prostu nie da się nie lubić, dlatego warto wpaść w jego sieć. Nawet jeśli jest akurat uplecionym na Moście Brooklyńskim wyznaniem miłosnym.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z tego, co zauważyłem, widzowie dzielą się na takich, którzy przedkładają trylogię Sama Raimiego o... czytaj więcej
"Niesamowity Spider-Man 2" to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego lata. Mimo ogromnych... czytaj więcej
W szeroko rozumianej kulturze istnieje wiele form "bujania się". Niektórzy bujają się po dzielni... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones