Recenzja filmu

Nietykalni (1987)
Brian De Palma
Kevin Costner
Sean Connery

W ciemność

Początek nastraja, lecz im dalej, tym klimat zatrutej sitwą chicagowskiej ulicy oddaje się na usługi humoreski, która tylko okazjonalnie straszy powagą sytuacji. "Nietykalni" zawiedli oczekiwania
Początek nastraja, lecz im dalej, tym klimat zatrutej sitwą chicagowskiej ulicy oddaje się na usługi humoreski, która tylko okazjonalnie straszy powagą sytuacji. "Nietykalni" zawiedli oczekiwania o filmowym śnie z wizją mafii działającej cichcem i incognito, trwożnej i bezwzględnej. 

Brian De Palma nie przekracza granicy poznania, nie operuje półśrodkami, nie rewiduje znaczeń. Jak Indiana Jones u Spielberga, tak i jego niepowstrzymani agenci stawiają czoło złu dlatego tylko, że jest złe. Z natury dysponując przymiotami wykraczającymi ponad możliwości środowiska, w którym koegzystują, wychodzą mu naprzeciw, bo zwyczajnie są w stanie sprostać jego wymaganiom. I choć bywają nieudolni (jak Indiana Jones), w ostatnim momencie decydującej rozgrywki to oni punktują. Reżyser unika mieszania barw; maluje kontrastami, które werniksują schematy i archetypiczne postawy, narzucające jednozbieżną perspektywę "The Untouchables".


Na szerszy odbiór obrazu amerykańskiego twórcy nie pozwala także choćby koślawy montaż sensownie ilustrującej opowieść ścieżki Ennio Morricone, która raz to wyprzedza akcję, a raz za nią nie nadąża, przez co całość jest momentami karykaturalna, kiczowata wręcz, jakby nie z założenia, a przez nieuwagę wyłącznie jej nie dopracowano.

"Nietykalni" to w gruncie rzeczy wdzięcząca się Nowej Przygodzie sensacja z zarysem obiecującej, ale ostatecznie niewykorzystanej "gangsterskiej" fabuły, która trąci raczej ubiegłorocznymi "Pogromcami mafii" niż tuzami ze "Ścieżki strachu". W filmie De Palmy nie ma bowiem nic z pełnokrwistego kryminału, który cementuje uwagę duszną atmosferą oraz bogato przędzonymi zależnościami bohaterów i ich endogenicznymi bodźcami na konflikt, zaprawiającymi tekstualne i stylistyczne roszczenia gatunku. Jest za to sporo taniej egzaltacji i furiackiej złości, palisadujących świat przedstawiony z zestawem atrybutów w jednym wymiarze.


Autor "Człowieka z blizną" postawił zatem na siłę wyrazu, wspartą co prawda kunsztowną scenografią i nieprzekupnym aktorstwem Connery'ego czy Costnera, lecz koniec końców mającą się nijak względem kulawej historii o kluczeniu za Caponem (Robert De Niro), który sam w sobie zresztą też jest – zdaje się – zbyt wątłą, słabo naświetloną postacią jak na standardy czasów osławionej prohibicji za oceanem. Prostolinijność filmu odbiera mu więc atut złożonej narracji, która – niewykluczone – miała i "Nietykalnych" unieść pod roziskrzony kandelabr dziesiątej muzy. Skończyło się w jej ciemnościach.     
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po klapie, jaką okazała się komedia gangsterska "Ważniaki", Brian De Palma postanowił podejść do tematyki... czytaj więcej
Brian De Palma, wytrawny amerykański reżyser, najlepsze efekty osiągał, realizując pomysłowe filmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones