Recenzja filmu

Po deszczu (1999)
Takashi Koizumi
Akira Terao
Yoshiko Miyazaki

Rozpierająca serce radość czy subtelny smutek?

Rok 1999 był dla kinematografii Japonii rokiem czarnym. Tuż przed nowym millenium odeszli Kurosawa, Sato, Kobayashi. Pozostawili po sobie scenariusze, nowe projekty. Nigdy nie dane im było ich
Rok 1999 był dla kinematografii Japonii rokiem czarnym. Tuż przed nowym millenium odeszli Kurosawa, Sato, Kobayashi. Pozostawili po sobie scenariusze, nowe projekty. Nigdy nie dane im było ich zrealizować, więc za reżyserię wzięli się dotychczasowi asystenci. "Ame Agaru" to dzieło według jednego z dwóch ostatnich scenopisów Akiry Kurosawy, wyreżyserowane przez Takashi Koizumi. Jest to niewątpliwie film medytacyjny, napawający człowieka zachwytem, tak piękny, że aż... przejmujący smutkiem. Historię wędrówki ronina wraz z żoną, pieszej podróży przez pokryte zielenią góry, lasy i ogólnie piękny krajobraz, okrywa aura tajemniczości i niemal mistycyzmu. Pełno w filmie szumu liści i deszczu, spokoju, wiele jest także obrazków obyczajowych, pojedynczych malutkich portrecików zwykłych ludzi mieszkających w oberży. Główny bohater, Ihei Misawa, do tej pory żył z walk, pełnych krwi i siania śmierci przedstawień samurajskiego rzemiosła. Za namową żony skończył z tym i postanowił żyć w ubóstwie, za to z czystym sumieniem. Kurosawa odchodząc pozostawił po sobie materiał na wybitnie wyważony i kontemplacyjny film. Koizumi musiał już tylko wyreżyserować, nadać kształt wizji "cesarza". I udało się. Wierne trzymanie się scenariusza wyszło na dobre "Ame Agaru". Reżyser, a wcześniej współpracownik mistrza, nie wprowadzał żadnych innowacji do opowiadanej historii. Mamy tu inspirowaną pięknem natury i wartością obcowania z drugim człowiekiem opowieść niemalże medytacyjną jak z filmów Kitano. Kurosawa, odwieczny tropiciel praw rządzących naturą człowieka, tu za cel rozważań bierze subtelnie honor, jego ubogą stronę, fascynacje pięknem świata i znaczenie współżycia z innymi. Sceny w karczmie, pełnej różnych ludzi o odmiennej przeszłości, walczących ze światem, jeśli nie dosłownie to metaforycznie, napawają widza jakimś smutkiem. Widać ich spokój, nieraz kłótnie, wspólną zabawę - obrazek tkliwy, radosny, ale i smutny zarazem. Ja dostrzegłem ukryte wątki wanitatywne, przebijające nieśmiało z dalszego planu. Misawa, żyjąc w świecie realnym, czyli zdecydowanie nie idealnym, stara się być delikatny, jednak to staje się niemożliwe. Musi zabijać, by móc żyć. Scena gdy zostaje napadnięty w lesie i waha się, czy użyć miecza przeciw napastnikom, doprowadzając sprytnymi sztuczkami do wzajemnego wymordowania się opryszków, w której czyni zło, nie bezpośrednio, ale jednak czyni, pokazuje, że ludzie nie dadzą sobie wzajemnie żyć w harmonii. Złem walczy przeciw niesprawiedliwościom, dość biernie spoglądając na swoje czyny. Świat ludzi to świat egzystencji o wielu twarzach. Każdy z podróżnych ma swoje wspomnienia, każdy żył inaczej. Często inni wyrządzali komuś krzywdę. Świat ludzi jest rzeczywistością burzliwą. A przepięknie zobrazowany świat natury? Trwający w milczeniu i całkowitym spokoju, idealny. Ta refleksja napawa smutkiem, ale i zadumą. "Po deszczu" to film wielkich kontrastów emocjonalnych, plecionka cudnej radości i głębokiego przygnębienia. Koizumi na końcu jak samurajską katana ucina opowiadaną historię. Ihei ćwiczy z mieczem przy łagodnym szumie strumienia, w tym czasie możnowładca pędzi do niego co sił, by wybaczyć mu niezamierzone poniżenie. Film zamyka ujęcie na ronina wraz z żoną podziwiających wspaniały krajobraz z góry. I tyle. Zerwane wątki, nie dokończono rozwoju wydarzeń. A mogłyby być bardzo ciekawe. Może reżyser chciał pokazać w taki sposób, że to nie historia człowieka była w filmie najważniejsza, że stanowi on integralny, równorzędny martwej naturze, element świata. Tak postrzegam ten manewr, uznając go po namyśle za atut fabuły. Muzyka zmarłego w roku produkcji Masaru Sato urzeka, zwłaszcza w zestawieniu ze znakomitymi malowniczymi zdjęciami. Górska sceneria, zamek ukryty w lesie, nadaje szczególnego uroku historii. Walki samurajów, choć nieliczne, sfilmowano na bardzo wysokim poziomie. Hołd ku pamięci Akiry Kurosawy, którego duch w postaci orła krąży nad głowami bohaterów. "Ame Agaru" to malowidło wyciszające, obyczajówka pełna spokoju i uroku, a także opowieść o zmierzchu klasy samurajskiej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Ame Agaru" ("Po Deszczu") to opowieść o dążeniu do wewnętrznej harmonii przedstawionym w bardzo subtelny... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones