Recenzja filmu

Punisher: Strefa wojny (2008)
Lexi Alexander
Ray Stevenson
Dominic West

Zemsta w końcu ma imię

Podczas oglądania fenomenalnego klipu muzycznego do filmu "Punisher: Strefa Wojny" nie mogłem wydusić z siebie słowa. To, co wyczynia w tym zwiastunie Punisher, przechodzi ludzkie pojęcie. On nie
Podczas oglądania fenomenalnego klipu muzycznego do filmu "Punisher: Strefa Wojny" nie mogłem wydusić z siebie słowa. To, co wyczynia w tym zwiastunie Punisher, przechodzi ludzkie pojęcie. On nie zabijał złoczyńców, on po prostu robił z nich jedną, wielką, czerwoną papkę. Największe zaskoczenia wywołała u mnie scena, w której Frank, trzymając w objęciach dziecko, strzela prosto w twarz jakiemuś przestępcy siedzącemu na krześle! "Masakra !"- takie właśnie słowo wydusiłem z siebie po obejrzeniu trailera i potem z ogromną satysfakcją stwierdziłem: Na takiego "Punishera" od zawsze czekałem.

Od dziecka Punisher był moją ulubioną postacią komiksową. Moim zdaniem jest to najbardziej ludzka i najmniej komiksowa postać, z jaką miałem styczność. Koleś z wielką czachą na klacie, któremu zamordowano w brutalny sposób rodzinę, wykonujący kary na złoczyńcach zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Pierwsza ekranizacja "Punishera" z 1989 r. nie sprostała moim oczekiwaniom. Film miał banalne dialogi (typu: - Kto cię przysłał? – Batman.), był pełen absurdów (gdzie podziała się czacha na klacie?) i nawet niezły Dolph Lundgren w roli tytułowej nie pomógł tej przeciętnej produkcji. Z drugą ekranizacją było już trochę lepiej. "Punisher" z 2004 r. sprawdził się jako dobry "akcyjniak", jednak jako adaptacja komiksu niezbyt mi się podobał. Znowu dużo absurdu (torturowanie ludzi lodem!) i spłycona główna postać (Punisher – alkoholik!). Na uwagę w tym filmie zasługiwała dobrze zagrana tytułowa rola Thomasa Jane'a. Po ponad pięcioletniej przerwie nakręcono kolejną ekranizację, która na szczęście nie zawodzi w tak dużym stopniu jak poprzednie filmy.

Głównym bohaterem filmu jest Frank Castle (Ray Stevenson), były oficer jednostek specjalnych. Sześć lat temu mafia na jego oczach zamordowała jego rodzinę. Załamany psychicznie Frank rozpoczyna samotną krucjatę przeciwko mafijnym rodzinom przebywającym w Nowym Jorku  Z czasem przyłącza się do niego Micro (Wayne Knight), który zaopatruje Franka w nowoczesną broń.
Po udanej akcji w domu szefa włoskiej mafii Dona Cesare’a Punisher rusza w pogoń za jego bratankiem Billym Russotim (Dominic West). Castle szybko go dopada i oszpeca jego twarz, jednak w trakcie tej akcji ginie także tajny agent FBI - Donatelli. Russoti, szukając zemsty na Punisherze, przybiera imię Jigsaw i wraz ze swoim bratem Loonym Binem Jimem (Doug Hutchison) kompletuje grupę kryminalistów, której głównym celem jest zabicie Castle’a. Tymczasem w pogoń za Punisherem rusza detektyw Martin Soap (Dash Mihok) oraz szukający sprawiedliwości za śmierć przyjaciela agent FBI Paul Budiansky (Colin Salmon). Frank, czując się odpowiedzialny za śmierć Donatellego, postanawia chronić jego żonę (Julie Benz) oraz córkę.

Najsłabszym aspektem filmu jest zdecydowanie fabuła. Scenarzyści starali się umieścić jak najwięcej wątków, co sprawiło, że można się pogubić w akcji. Nie przypasowało mi również umieszczenie postaci Loony'ego Bina Jima, którego wcześniej nie spotkałem na kartach komiksu. Moim zdaniem ten bohater nie pasuje do klimatu filmu, pomimo tego że Doug Hutchison naprawdę dobrze go zagrał. Jednak ten niedorobiony scenariusz ma swoje zalety. "Punisher: Strefa Wojny" jest ekranizacją, która najlepiej oddaje mroczny klimat komiksów. Podobało mi się również umieszczenie w filmie barwnych postaci wyjętych wprost z kart komiksów i dobre dialogi.

Największym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że film miała wyreżyserować kobieta, a mianowicie Lexi Alexander, która jest specem od brutalnego kina ("Hooligans").  Z reżyserią poradziła sobie znakomicie, czego przykładem może być dobrze dobrana obsada, niezłe aktorstwo i ogólne wizualne wrażenie filmu. Brawa również należą się dla niej za poważne podejście do tematu. Stworzyła film dla fanów komiksu, a nie dla masy (jak to było w przypadku poprzedniego "Punishera").

Postać Punishera, została fenomenalnie zagrana przez Raya Stevensona (znanego z roli Tytusa Pullo w serialu "Rzym"). Jest to zdecydowanie najlepiej zagrany Punisher, bo najbardziej przypomina swój komiksowy pierwowzór. Stevenson ma bardzo podobny wygląd i posturę Punishera, jest jak żywcem wyjęty z komiksu.  Filmowy Castle jest mroczny, bezlitosny, brutalny, ale jednocześnie wrażliwy, samotny, nie potrafi już normalnie rozmawiać z ludźmi. To jest jedyna ekranizacja "Punishera", w której poczułem tragizm głównej postaci (świetna scena na cmentarzu!). Na uwagę zasługuje również świetna rola Dominica Westa, grającego Jigsawa. Na początku jest to bezlitosny gangster mający fioła na punkcie swojego wyglądu. Po wypadku jednak zmienia się w wariata zaślepionego zemstą. Naprawdę dobra rola, przypominające trochę Two-Face’a z "Batmana Forever". Inni aktorzy też zasługują na pochwałę: dobry Doug Hutchison, niezły Colin Salmon, świetny Dash Mihok i Wayne Knight. Dobra obsada jest zdecydowanie mocnym punktem tego filmu.

Efekty specjalne są po prostu wyśmienite. Sceny brutalnych strzelanin zostały zrealizowane z ogromnym rozmachem. Jest dużo krwi, latających kończyn, odstrzeliwanych głów itp. Zdecydowanie ten film pod względem efektów przypomina mi komiks. Muzyka to przede wszystkim dobre orkiestrowe utwory i świetne kawałki metalowe w wykonaniu takich zespołów jak: Slayer, Static X, Ramallah, Rob Zombie.  Świetne ujęcia podczas strzelanin i niezłe panoramy Nowego Jorku też zasługują na pełen podziw. Bardzo spodobała mi się również kolorystyka zdjęć, która jest bardzo mroczna, zahacza nawet o groteskę, która doskonale odzwierciedla klimat komiksu.

Film ma wiele plusów m.in. dobre odzwierciedlenie realiów i klimatu komiksu, świetne efekty specjalne, dobrą muzykę i zdjęcia oraz niezłe aktorstwo, ale ma też jeden poważny minus: denną fabułę. Jednak pomimo tej wady, najnowszą produkcję Lexi Alexander ogłada się bardzo dobrze. Podczas seansu czułem się, jakbym czytał jeden z zeszytów "Punishera", i to całkiem dobry zeszyt.  Bezapelacyjnie najlepsza ekranizacja jak dotąd. Film polecam szczególnie fanom  komiksu i brutalnego kina akcji. Zarówno jednych jak i drugich film "Punisher: Strefa Wojny" powinien usatysfakcjonować. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pomysł na nowego "Punishera" był naprawdę dobry - zbliżyć się jak najbardziej do komiksowego pierwowzoru... czytaj więcej
Koniec z prywatną krucjatą. Koniec z brawurą i nieprzemyślanymi popisami. Frank Castle już ponad 4 lata... czytaj więcej
"Punisher War Zone" jest trzecim podejściem Hoolywoodu do postaci Franka Castle. Poprzednie filmy z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones