Recenzja filmu

Skazany na bluesa (2005)
Jan Kidawa-Błoński
Tomasz Kot
Jolanta Fraszyńska

Skazany na przeciętność

"Skazany na bluesa" jest opowieścią o fenomenie Ryśka Riedla i zarazem historią człowieka, który miał szansę na niebanalną karierę, ale ją zaprzepaścił, bo sięgnął po narkotyki. – stwierdził w
"Skazany na bluesa" jest opowieścią o fenomenie Ryśka Riedla i zarazem historią człowieka, który miał szansę na niebanalną karierę, ale ją zaprzepaścił, bo sięgnął po narkotyki. – stwierdził w wywiadzie dla miesięcznika "Kino" reżyser Jan Kidawa-Błoński. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że znał on osobiście Riedla, bawił się na tym samym podwórku i był spokrewniony z jego ojcem. Te fakty na pewno wpłynęły nie tylko na motywację do zrobienia filmu o legendzie polskiego bluesa, ale zapewne również na jego ostateczny kształt i wydźwięk. Po "Skazanym..." nie oczekiwałem niczego konkretnego. Trudno bowiem opowiedzieć o kimś tak nieopowiedzianym jak Riedel. Podobnie jak, niezależnie od pokładów talentu drzemiących w Jacku Dewódzkim czy Macieju Balcarze, trudno zająć miejsce Riedla. Tacy jak on nie rodzą się często, a w parze z ogromnym talentem i charyzmą idzie zwykle zagubienie i słabość. Tak było w przypadku Jimiego Hendriksa, Kurta Cobaina czy Jima Morrisona, do którego wokalista Dżemu bywał porównywany. Dlatego byłem wyjątkowo otwarty na to, co zaproponuje reżyser. Opowieść prowadzona jest w dwóch, a nawet trzech wymiarach czasowych. Widzimy teraźniejszość, czyli rozpoczęcie i kontynuacja przygody z Dżemem, przeszłość, czyli retrospekcje z dzieciństwa i swoisty międzyczas, który wypełniają mary senne i narkotyczne wizje. Świat Riedla był szary i szorstki. Miały na to wpływ nie tylko czasy siermiężnego PRL-u, ale również złe relacje z ojcem-ormowcem, który starał się wychować syna na prawego soc-obywatela. Nie potrafił dostrzec, że Rysiek nie pasuje i nie chce się dopasować do rzeczywistości; że świat odbiera inaczej, że chciałby tę szarzyznę pokolorować. Miała w tym pomóc heroina, którą podał mu jego przyjaciel Indianer. Jak wiadomo, narkotyki zamiast uszlachetniającym kolorem, okazały się czarno-białą drogą w dół. Film jest zlepkiem scen mających ilustrować ważne momenty w życiu Riedla. Trudno jednak utrzymać trop, jakim podąża reżyser. Nie chcę tu zgłębiać wątków biograficznych, ale brakuje tu nie tylko spójności, ale i wiarygodności. Trudno bez skrzywienia przyjąć nazbyt symboliczną ucieczkę Ryśka na koniu tuż przez ważnym koncertem. Równie przerysowane wydają się sceny z dzieciństwa. Przemilczane zostają artystyczne dylematy i relacje wewnątrz zespołu. A próba leczenia Riedla jest ledwo zaznaczona. Oczywiście, "Skazany..." nie jest pozbawiony dramaturgii, bo choćby sama muzyka – na szczęście w oryginalnym wykonaniu – powoduje chwilami skurcz krtani. Jest też kilka momentów, które dotykają sedna sprawy, czyli Riedlowego braku porozumienia ze światem. Doskonale obrazują to niemal wszystkie sceny z udziałem ojca Riedla. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ta, w której ojciec dzwoni i próbuje rozmawiać z nieprzytomnym synem. Jednak wszystkie sceny i wątki zdają się być uchwycone powierzchownie i nie zawsze wiadomo, w czym rzecz. Kiedy menadżer i akustyk zespołu przychodzą po nieprzytomnego Ryśka, by zabrać go na koncert, wygląda to jak najazd żołnierzy narkomanii. Nie zachwyca też aktorstwo. Maciej Balcar, grający Indianera, wypada bardzo przeciętnie. Dużo lepiej postać głównego bohatera kreśli Tomasz Kot. Jego Riedel jest wprawdzie zbyt zdrowy i rumiany, ale nie można mu odmówić doskonałej gry twarzą. W jego oczach można odczytać i rozpacz i ból i zmęczenie. Kapitalnie wypada w swoich epizodach Anna Dymna, grająca teściową Riedla. Nie przekonuje mnie za to Jolanta Fraszyńska, która jako Gola – żona Ryśka jest zbyt delikatna i czysta. Grę muzyków Dżemu trudno ocenić, bo byli raczej statystami niż aktorami, więc niech ich wizytówką pozostaną wspaniałe piosenki. Być może, gdybym obejrzał "Skazanego..." w gronie zagorzałych fanów Dżemu, to dałbym się ponieść. Bez tego pozostaje chłodna ocena z odrobiną smutku (z powodu losu Ryśka), zawodu (niewykorzystana szansa na dobry film) i ochoty na posłuchanie Dżemu, co natychmiast po powrocie z kina uczyniłem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Jeśli go nie znałeś, to nie żałuj, bo przyjaciela straciłbyś... jak ja..." A może jednak warto... czytaj więcej
Miało być pięknie. Miało być przejmująco, fascynująco, wstrząsająco. Miało zapierać dech w piersiach,... czytaj więcej
Ten film miał być hołdem oddanym Ryszardowi Riedelowi, miał pokazać prawdziwą drogę życia wokalisty... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones