Recenzja filmu

Spartan (2004)
David Mamet
Val Kilmer
William H. Macy

Spartan

O autorze filmu, Davidzie Mamecie, przeczytać można wszystko, co trzeba, w niezastąpionej Encyklopedii Kina. A więc nie tylko reżyser i scenarzysta, lecz również dramaturg, w tej ostatniej roli
O autorze filmu, Davidzie Mamecie, przeczytać można wszystko, co trzeba, w niezastąpionej Encyklopedii Kina. A więc nie tylko reżyser i scenarzysta, lecz również dramaturg, w tej ostatniej roli zafascynowany twórczością Harolda Pintera, Samuela Becketta, Arthura Millera. W ostatniej - a właściwie pierwszej, bo zaczynał od teatru. Natomiast jako reżyser filmowy (debiut: "Dom gry", 1987) jest "przewrotny i umiejętnie żongluje regułami gatunku, które są dla niego jedynie pretekstem do rozważań nad problemami utraty tożsamości we współczesnym świecie, beznadziejności prób poznania rządzących nim reguł". Dosłowne przywoływanie sformułowań z encyklopedii budzi zazwyczaj podejrzenie, że chce się je zakwestionować. Nie mam tego zamiaru. W przypadku "Spartana" wart chwili uwagi wydaje mi się fenomen wpisywania w odbiór filmu czegoś, co się wcześniej wie z odpowiednich opracowań. Bowiem bez wiedzy o Pinterze, Beckettcie i Millerze jako patronach twórczości teatralnej reżysera niekoniecznie zobaczyłoby się w tym akurat filmie Mameta "pretekst do rozważań". Obejrzałoby się po prostu dobry film sensacyjny. A składniki, o których mowa w przytoczonych formułach interpretacyjnych, można znaleźć również w innych dobrze zrobionych filmach tego gatunku, tylko nie nazywa się ich tym językiem. W "Spartanie" jest bowiem tak: dwaj agenci służb specjalnych, jeden doświadczony (Val Kilmer) a drugi nowicjusz, dostają zadanie odnalezienia córki prezydenta, która została porwana. W jaki sposób, przez kogo i dlaczego, czy porywacze wiedzieli, kogo porywają - oto pierwsze pytania. I jak przystało na dobry film sensacyjny, w którym konieczne są zwroty akcji, sprawa komplikuje się dopiero wtedy, kiedy na pozór zostaje wyjaśniona, to znaczy odnaleziony zostaje trup dziewczyny. Lecz czy naprawdę to jej zwłoki? Czy dwaj agenci zrezygnują z dotarcia do prawdy? Czym zapłacą za te poszukiwania? A jeśli trzeba będzie zapłacić życiem - to za chęć pomocy porwanej dziewczynie czy za nieustępliwość w szukaniu prawdy? I kto wie, czy ta nieustępliwość nie jest w istocie sprawą zawodowej ambicji i perfekcjonizmu (przypadek starszego z agentów) a także lojalności wobec partnera (nowicjusz)? No i kto stał za odsłaniającymi się stopniowo czyimiś - czyimi? - machinacjami w tej sprawie, w imię czego ich dokonano? Klasyczny schemat dobrego filmu sensacyjnego, który bez nazwiska Mameta w czołówce mógłby się doskonale obejść bez interpretacyjnych nadbudówek. A jeśli - to wystarczyłaby interpretacja poprzestająca na stwierdzeniu, że w regułach tego gatunku zobaczyć można coś więcej niż schemat, jeśli film zrobiony jest perfekcyjnie. Owi agenci, czyli w istocie superpolicjanci, gotowi zapłacić własnym życiem za odkrycie prawdy, to przecież nie tylko schemat, lecz również jeden z mitów amerykańskiej kultury. Podobnie jak figury pozbawionych jakichkolwiek skrupułów przedstawicieli najwyższych kręgów władzy - jako uosobienie zła potężnej instytucji, któremu może jednak przeciwstawić się pojedynczy człowiek i zwyciężyć. A więc między schematem a mitem; czy uzna się podobną wizję za schemat czy mit zależy w dużym stopniu od wiedzy o autorze. Bowiem Mamet to nie półanonim, wynajmowany do realizacji kolejnych filmowych zadań czy zleceń. Podobnie jest z odpowiedzią na drugie pytanie tego filmu, wypływające z wprowadzenia na ekran wątku Bliskiego Wschodu (tam bowiem prowadzą nici intrygi fabularnej). Bliski Wschód coraz częściej pojawia się w filmach amerykańskich już nie w roli egzotycznego tła, lecz miejsca złowrogiego lub takiego, skąd pochodzą złowrogie postacie. W "Spartanie" szczegół znamienny: ten Bliski Wschód - to nie jakieś państwo wrogie Stanom Zjednoczonym jak Irak czy Iran, lecz zaprzyjaźniony z nimi Dubaj, czyli Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pytanie brzmi: czy Mamet chce zakwestionować polityczne i "poprawnościowe" rozróżnienia i formułki (zły Arab - dobry Arab), czy zdecydowały o tym po prostu względy dramaturgiczne (w państwie jawnie wrogim starcie obu amerykańskich stron konfliktu byłoby niemożliwe). Gdyby film zrealizował półanonim na podstawie tekstu podobnych scenarzystów - oczywiste byłoby, że chodziło tylko o pomysł dramaturgiczny. Ale ponieważ David Mamet - nie można wykluczyć, że również o coś więcej. Lecz gdyby "Spartan" nie był filmem Mameta, można by poprzestać na stwierdzeniu, że to po prostu dobrze opowiedziany, inteligentny film sensacyjny. I też by wystarczyło.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
David Mamet to wszechstronnie uzdolniony człowiek, zarówno jako scenarzysta filmowy ("Werdykt", "Fakty i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones